niedziela, lipca 08, 2018

W kraju "Księgi Dżungli". Gdy Kipling skończył siedemdziesiątkę

Hrabstwo Sussex – może najczęściej wymieniane i najbardziej znane zagranicą ze wszystkich hrabstw angielskich – jest najbardziej południową okolicą właściwej Anglji. Zajmuje znaczną część wybrzeża południowego wyspy nad La Manche, dochodząc na zachód aż do Portsmouth. Na wybrzeżu hrabstwa Sussex leży historyczne miasto Hastings, miejsce wylądowania najezdniczych Normanów, i miasto Brighton, słynne ze swoich ciepłych kąpieli morskich.

Kraj to – opisy jego krajobrazów daje Kipling w swej powieści „Światło zgasło” – o powierzchni łagodnie sfałdowanej niewysokiemi pagórkami, których dwie linje ciągną się : jedna na północnym wschodzie, druga na południowym zachodzie hrabstwa – przerżnięty licznemi niewielkiemi rzekami, uchodzącemi do morza. Typowa Anglja i typowy angielski krajobraz.
W tym to kraju w okolicy miejscowości Burwash, położonej niedaleko rzeki Rother, u stóp pagórków Pook Hills, nieraz przez Kiplinga wymienianych, dochodzących tutaj do wysokości około 200 metrów, mieszka obecnie pisarz angielski, którego utwory ćwierć wieku temu należały do najpoczytniejszych na świecie, a i dzisiaj jeszcze cieszą się poczytnością niewiele mniejszą.

Autor jej, żyjący dotąd, nie dożył tej przykrości, która wydarzyła się już wielu sławnym ludziom: nie przeżył swojej sławy. – Żyje ona wraz z nim i towarzyszy mu wiernie. Gdy w ostatnich dniach grudnia obchodził on 70-lecie swoich urodzin, do cichego zakątka, w którym mieszka, nadeszły ze wszystkich stron Anglji i innych krajów świata, przede wszystkim z Ameryki, tysiące życzeń.

Kipling wszystkim za nie podziękował publicznie, nie odpowiedział nikomu osobiście, z wyjątkiem oczywiście najbliższych. Szuka on teraz tylko spokoju w swej małej posiadłości, gdzie mieszka z rodziną składającą się z wiernej towarzyszki jego życia, żony oraz córki i jej zięcia kapitana Bambridge. Dwoje jeszcze dzieci Kiplinga umarło. On sam, mimo siedemdziesiątki, do niedawna był zupełnie zdrów, choć zdrowie jego nie było nigdy zbyt tęgie ; nie cierpiał nawet z powodu malarji, której ongi nabawił się w Indjach.

Wraz z rodziną żyje w tym zakątku odosobniony od świata jak mnich, jak stwierdzają dzienniki angielskie. Jeszcze pisze do pism angielskich, które oczywiście ubiegają się za każdym wierszem sławnego pisarza – lecz niewiele. Prowadzi życie kontemplacyjne w gronie rodziny i wśród krajobrazu, który wsławił.

Jak bardzo znane są u nas utwory Kiplinga i jak wielki one wywarły wpływ – pamiętamy to wszyscy z czasów młodzieńczych, a bohater „Księgi dżungli” Mowgli ( Mauli)  Żabka, „szczenię ludzkie wychowane przez wilki” pozostanie zapewne jeszcze na długo i u nas bohaterem wielu dziecięcych marzeń. Ale nie mamy pojęcia, do jakiego stopnia sięga popularność Kiplinga w samej Anglji i we wszystkich krajach anglosaskich. W Ameryce 70-lecie Kiplinga obchodzono jako rodzaj intelektualnego święta narodowego. Radjo poświęciło mu całe programy. W Stanach Zjednoczonych sprzedaje się corocznie sto tysięcy egzemplarzy jego książek. Sprzedano dotąd trzy i pół miliona, a popularność ta nie ustaje: gdy obecnie wydano nową antologię wybranych prozaicznych i poetyckich utworów Kiplinga, w pierwszym zaraz miesiącu rozeszła się ona w stu tysiącach egzemplarzy.

Można sobie wyobrazić, jaki wpływ psychologiczny wywarła ona na dwa już pokolenia młodych ( a i starszych ) Amerykanów. Nawiasem mówiąc, to zdaje się, że słynny „Tarzan wśród małp”, rozchodzący się w tak olbrzymich ilościach wśród niższych warstw publiczności amerykańskiej, jest do pewnego stopnia „mimowolnem” dzieckiem- ojcostwo nieświadome - autora, nieartystycznym naśladownictwem Mowgli’ego. Nie można się dziwić temu wpływowi utworu, artystycznie może niezbyt skomplikowanemu,  który jednak  w  swoim czasie  zafrapował świat „świeżością pomysłu” , umiejętnością ujęcia, tężyzną  psychiczną, obok egzotyki  tematu.

Są to wszystko przymioty, które od dobrych paruset lat, bo od czasów "Robinsona Crusoe", trzymają  świat  pod  urokiem angielskiej  powieści.  De Foe,  Walter Scott, Swift (autor  „Podróży  Guliwera"),  potem  Dickens,  w  nowszych czasach  Wells  - oto  autorzy,  do  szeregu  których należy Kipling.
Mimo  różności  podejmowanych  tematów  i  opisywanych  środowisk,  łączy  ich  wszystkich  pewien  wspólny  rys,  w  największej  może  mierze  spośród wszystkich  narodów  świata  właściwy  powieściopisarzom  angielskim: „zmysł  fantastyczności".  Jakimś  dawno  już  nabytym  własnościom  psychicznym  charakteru  narodowego  może  płynącym  przede wszystkim  z  tego  źródła,  że  Anglicy  stali  się  narodem  żeglarzy, odkrywców  i  zdobywców  zawdzięczają  angielscy  pisarze fantastyczni  właściwość,  umiejętność i talent:  pisania  o  rzeczach  niebywałych,  naturalnie,  prosto  i  rzeczowo,  
jak  żadni  inni.

Nie  erudycja  i  nie  chęć  przeciwstawienia  się  rzeczywistości,  ale  właśnie  zmysł  rzeczywistości  idzie u  nich  w  służbę  wyobraźni  i  towarzyszy  im  w  krainie  wymysłu  równie  wiernie  jak  w  podróży  po  krainie  rzeczywistości.  Dlatego  czytelnik  idzie  tak  łatwo  z  nimi  w  ten  wymyślony  kraj,  temu  właśnie  zawdzięczają  swoje  powodzenie  i  swój  wpływ fantastyczne  opowieści  „Księgi  dżungli".

Ta  dżungla  jakże  wydaje  się  nam  prawdziwie zwierzęcą,  z  niesfałszowaną  „psychologią  instynktu”  jej  czworonożnych  i  czwororękich  mieszkańców - a  jak  zarazem  nieświadomie  ludzką,  a  przez  to  nam bliską  i  zrozumiałą. 

Te  zwierzęta  możliwie  „odczłowieczone"  pozostają  jednak  w  gruncie  rzeczy  typowymi  zwierzętami  z  bajki  wszystkich  literatur  wszystkich  narodów,  reprezentują  różne  typy  ludzkie.  Jednakże  nieomylny  instynkt  artystyczny  Kiplinga  powstrzymuje go  od  podkreślenia  tego  w jakikolwiek  sposób  formalny,  dzięki  czemu  „bajka" Kiplinga, poemat  o  życiu  puszczy,  we  wszystkich jego  groźnych,  wzruszających  i  zabawnych  przejawach,  nie dotyka  nigdzie  pospolitej  w  dawnych  bajkach alegorji.

Kipling zdaje  się  ani  przez chwilę  nie miał  zamiaru być „bajkopisarzem"  chciał  tylko  opiewać  swobodne,  nieskrępowane  życie  dzieci  puszczy,  w  całej jego  naturalnej  bujności.  Jednak  może  właśnie  dlatego,  że  odpowiadało  ono  jego  koncepcji  świata ludzkiego,  choć  tej  koncepcji  świadomie  nic  podkreślił.  Dzięki  temu  z  bohaterem „Księgi  dżungli"  przebywamy  w  krainie  prawdy,  a  przynajmniej  prawdopodobieństwa.  Człowiek  zajmuje  w  niej  właśnie tyle  miejsca,  ile  zajmować  powinien  (przynajmniej  w  lndjach)  i  obecność  jego  nie  mąci  harmonji obrazu.

Na  tem  idealnem  podłożu  hodowli  idealnego człowieka  wyrasta  bohater  —  prawdziwy  bohater  Kiplinga: Mauli, nie człowiek - zwierzę, lecz zwierzę-człowiek: piękny, silny, szlachetny tą swą siłą i odwagą, potęgą swoich pragnień, nieobcy podstępowi, gdy dyktują go prawo dżungi, to jest prawo życia i walki o życie, ale otwarcie i prosto zdążający do każdego celu, który sobie wytknął.

Tego ideału nie miał zapewne Kipling "a priori", przystępując do pisania swego utworu - wyrósł on organicznie i naturalnie z "Księgi dżungli" w miarę powstawania poszczególnych jej rozdziałów. Mimo to Kipling niewątpliwie uznał w Maulim swój ideał człowieka - Anglika. Tak sobie bowiem mniej więcej wyobrażał idealnego Anglika ten wielkobrytyjski imperjalista, dla którego prawo Anglji do dyktowania swej woli czwartej części świata i prawo panowania nad Indjami nie ulegało żadnej wątpliwości, było niejako naturalną prerogatywą angielskiego narodu wybranego. Temu prawu podporządkowuje się wszystko na świecie, wszystko w Indjach - a nawet w dżungli, gdzie biały człowiek ukazuje się czasami w oddalonej perspektywie jako istota niewątpliwie wyższego rzędu, stojąca ponad tuziemnym światem i zwierzęcym i ludzkim Indyj.

To prawo - uświęca także wszystkie środki, jakiemi muszą się posługiwać w Indjach władze i panowanie wielkobrytyjskie: nawet - działalność tajnego wywiadu, którego druga powieść indyjska Kiplinga "Kim" jest prawie apoteozą.

To prawo decyduje w rozkładzie świateł i cieni we wszystkich obrazach życia Indyj, jakie Kipling ukazuje w swych utworach. Ktokolwiek działa w jego imieniu, jest usprawiedliwiony; co więcej - ma w zasadzie słusznośc we wszystkich swych sprawiedliwych ( o ile są lojalne wobec Anglji ) poczynaniach. Jakże może być inaczej: świat jest dżunglą, a Anglja jej Maulim...
Trzeba jednak oddać sprawiedliwość Kiplingowi, że mimo swego światopoglądu imperjalnie - wielkobrytyjskiego, umiał on oddać to, co się należało, pewnym wielkim cechom psychiki Hindusów. Świadczy o tem opowieść "Cud Puruna Bhagata" - dzieje potężnego ministra, komandora orderu Cesarstwa Indyj, doktora praw, doktora filozofji i członka towarzystw naukowych, ( których jest więcej zaprawdę, niż potrzeba na tym i drugim świecie"), który w pewnym momencie porzucił cała swoją władzę, całą potegę, naukę i rządy, aby zostać ascetą, pustelnikiem i świętym prawdziwie cudotwórcą.

Ze strony Kiplinga był to niejako hołd złożony przez obecnych władców Indyj tym stronom psychiki dawnych władców tego kraju, która dla Anglika jest obcą i niezrozumiałą, ale zarazem godną pewnego podziwu. Kipling nie usiłuje całkowicie przeniknąć tej psychiki Hindusów, ( wszystkich warstw i kast, które przedstawia ), co mogłoby się stać tylko dzięki spokrewnieniu się z nią. Ale ma tyle bystrości obserwacji i taki ich zasób, aby Hindusów we własnych ich czynach i słowach przedstawić z doskonała plastyką.

Tą plastyką Kipling "odkrył Indje" nietylko dla Europy, ale także i dla samej Anglji. Można powiedzieć śmiało, ze nietylko przyczynił się on do poznania przez ogół Anglików Indyj i Hindusów, ale takze uświadomił ogółowi angielskiemu "misję wielkobrytyjską w Indjach i tę misję uświęcił. Była to rewelacja nietylko przyrody, etnografji i folkloru Indyj - ale także "rewelacja moralna" roli Anglików w Indjach. Każdy Anglik po przeczytaniu Kiplinga poczuł się "sahibem" i wżywał się w rolę i w psychikę sahiba-pana.

Trzeba przyznać, że sposób pojmowania sahiba przez Kiplinga jest z ogólnoludzkiego punktu widzenia sympatyczny: dla Sahiba z jego wszechuprawnień i wszechpotęgi  wypływają liczne obowiązki wobec wszystkich istot, podległych jego władzy i liczne samoograniczenia się, dyktowane najwyższym obowiązkiem -  b y ć  s a h i b e m. Ten prawodawca jest w pewnych momentach bardziej wyrozumiały dla innych, niż dla siebie i od siebie samego największych wymaga poświęceń. Gdy mu tego zabraknie - spada na poziom zwykłego człowieka, nie mającego praw do rządzenia.

Taki mają cel ideowy wszystkie opowiadania Kiplinga o żołnierzach i oficerach armji wielkobrytyjskiej w Indjach, o jej walkach wielkich i małych, o jej życiu wewnętrznem. Jest to na różne tony odmieniana gloryfikacja „zbrojnego ramienia"  genjuszu angielskiego, rządzącego Indjami.  —  Naturalna  zresztą  zupełnie u  pisarza,  który  jak  Kipling,  urodził się  w  lndjach  jako  syn  wielkobrytyjskiego  urzędnika,  poznał  ten  kraj,  pokochał  jego  autochtonów,  a  jednak mimo  to,  a  może  właśnie  dlatego,  zapragnął  całą  siłą  swojego  serca  za­równo  jak  głowy,  zatrzymać  ten  kraj przy  Wielkiej  Brytanji  na  możliwie długo,  może  na  zawsze;  gdy  przeniósł się  do  Anglji,  propagandzie  tego  właśnie  postulatu  poświęcił  w  znacznej mierze  swoją  twórczość  pisarską

Oczywiście, że dla nas Kipling jest jednak najbliższym jako piewca przyrody i ludzi egzotycznych. Wprawdzie pisarze późniejsi przysunęli do nas ten świat jeszcze bliżej. Niemniej Kipling pozostanie jednem z typowych wcieleń tak różnostronnego genjuszu angielskiej literatury.

Stanisław Mróz, 19 I 1936
(zachowano oryginalną pisownię)



Brak komentarzy: