Swastyka, odwieczny symbol religijny wielu starych kultur i cywilizacji, w tym Hinduizmu ozdabiała utwory Kiplinga niemalże od początku jego twórczości. W wyborze tym miał zapewne swój udział ojciec pisarza John Lockwood Kipling, dyrektor Szkoły Sztuk Pięknych w Bombaju i w Lahore, znakomity znawca rękodzieła dawnych Indii.
Rzec można, iż emblemat ów stał się niejako znakiem rozpoznawczym wydań Kiplinga.
Tak było przez lat niemal czterdzieści..
"I wtedy przyszli barbarzyńcy. Oni też bardzo cenili"...swastykę.
Kipling był zniesmaczony uzurpatorstwem do tego stopnia, iż nakazał swemu wydawcy usunąć swastykę z kolejnych wydań i wznowień swoich dzieł.
Dodajmy, że Kipling nigdy nie miał najmniejszych złudzeń co do natury i militarnych zapędów Niemców, począwszy od wojen Burskich aż po czasy poprzedzające dwie wojny światowe. Również i tą postawą różnił się Kipling od większości angielskich a także europejskich "salonowych" kolegów po piórze i polityków. W roku 1933 (!) przestrzegał:
" Hitlerowcy są żądni krwi. Hunowie gotują się do wojny, podczas gdy Brytyjczycy okazują mniej przezorności niż dopiero co wyklute kurczaki "
Dodajmy i to, że wiele firm, towarzystw, instytucji etc. używało emblematu swastyki w czasach przed-hitlerowskich. Atoli żadna z nich nie zareagowała tak zdecydowanie, odważnie, wcześnie i manifestacyjnie jak Kipling. Większość z nich wycofała się ze swastyki jako swego logo dopiero po wojnie. Był to już gest spóźniony, powodowany bardziej względami ekonomiczno-wizerunkowymi i polityczną poprawnością.
Sprawa porzucenia swastyki przez Kiplinga odbiła się głośnym echem również i w prasie polskiej.