środa, grudnia 06, 2017

Szkoła potęgi



Oto kolejny artykuł z naszej przedwojennej prasy poświęcony Kiplingowi, a zwłaszcza jego dziełu „Puck of Pook's Hill”, którego przekład ukazał się w 1936 roku.

Ilość podobnych artykułów, recenzji, esejów (a także samych przekładów opowiadań) w prasie II Rzeczypospolitej i okresu wcześniejszego była niemała, a w porównaniu z rachitycznymi wzmiankami o Kiplingu w prasie PRL-u, nie mówiąc już o dzisiejszej – wręcz imponująca. Udział lektury Kiplinga w kształtowaniu postaw przedwojennych pokoleń z pewnością też był niemały.

Wszystkie te rzeczy wręcz domagają się wydobycia z mroków zapomnienia i przypomnienia dzisiejszemu czytelnikowi. Na tych stronach, wzorem Puka, który przywoływał obrazy z przeszłości, czynimy to już od pewnego czasu.



Szkoła potęgi

„Mól, co niszczy kosztowną tkaninę,
Krzew jemioły , co dębu ssie drewno,
Szczur, co gryzie okrętową linę,
Swemu dziełu są rade na pewno!

 Tak, podobnie my, ludek malutki,
 Nasze dzieło spełniamy wciąż skrycie,
 Niewidocznie, podziemnie…lecz skutki
 Tej roboty – po latach ujrzycie!”

Tak śpiewają Piktowie w „Puku” Kiplinga, mały lud, zamieszkujący góry szkockie za Wałem Hadriana, wybudowanym przez Rzymian jako najdalej wysunięty bastion potęgi cesarstwa w Brytanii. 

Są to czasy schyłku Imperium, gdy Maximus ogłosił się cesarzem Galii i Brytanii i wypowiedział wojnę Gracjanowi i jego synowi Teodozjuszowi – władcy wschodniego cesarstwa, by zwyciężywszy jednego, z rąk drugiego zginąć. 

W liście swym do wiernego dowódcy wału, młodego Parnezjusza, pisze, że nie zdołał utrzymać w ręku trzech mułów – Galii, Brytanii i Rzymu – które wreszcie go rozerwały. Broniące się ostatkiem sił przed naporem barbarzyńców załogi rzymskie na granicznej fortecy, zostają w ostatniej chwili wsparte przez nadchodzącą odsiecz – jednakże nie na długo legiony rzymskie opanowały sytuację; coraz nowe zastępy Germanów w skrzydlatych kołpakach nadpływały na swych długich łodziach bojowych, korzystając z pomocy Piktów, wskazujących im słabe punkty obrony; coraz nowi wodzowie pojawiali się w coraz nowych punktach imperium, ambitni, niekarni, wyciągający śmiało rękę po tron cezarów, a przynajmniej pragnący niepodzielnie i samowładnie rządzić podległą im prowincją.

Ten obraz upadającego Rzymu widział Kipling u początków Brytanii zwanej potem Wielką Brytanią – największego imperium czasów nowożytnych.

 Miał ten obraz dwa aspekty: jeden historyczny, przenikający całą książkę - poczucie treści dziejowej, wypełniającej starą ziemię angielską, sięgającej aż do późnej starożytności; drugi – to chęć nawiązania początków nowego imperium do dawnego, na którego gruzach zaczęło powstawać, podziw dla potęgi i chęć wyciągnięcia z niej nauki dla narodu angielskiego.

 Nie myślał zapewne pisząc pieśń Piktów, że ona to z całego „Puka”, będzie może najaktualniejsza dla potomności, że imperium brytyjskie, które widział u szczytu potęgi, zacznie w tak niedługim czasie chwiać się w posadach.

Puk powstał w 1909 roku w Sussex, w wilii sławnego już wówczas pisarza, który powrócił na Ojczyzny łono, by po życiu, pełnym wrażeń i podróży, poświęcić się całkowicie swej sztuce.

W tej książce dla dzieci może najpełniej wypowiedział się Kipling z późniejszego okresu twórczości. Z całym przejęciem dydaktycznym i z całą tak charakterystyczną dla Anglika miłością dla dzieci, zamknął tutaj najważniejsze nauki dla przyszłych spadkobierców potęgi.

 Ukazując czasy najdawniejsze, miał możność puścić wodze wyobraźni nieskrępowanej ścisłymi danymi historycznymi i przedstawić ludzi zamierzchłych epok tak, jak się w tej wyobraźni kształtowali. Jednocześnie zaś mógł ukazać swym młodocianym czytelnikom największą perspektywę wielkiej przeszłości, za którą będą odpowiedzialni – nie tylko jako dziedzice imperium, ale także jako dziedzice wielu pokoleń.

Zgody wszystkich plemion i dzielnic, składających się na naród angielski, uczy obrazek stosunków po śmierci króla Rudego; lojalności względem wodza i pełnienia obowiązku do ostatniej kropli krwi uczy przykład Parnezjusza i Pertinaxa, a są i bardziej specjalne i praktyczne nauki.  Ten, kto zdobywa sobie godność cesarską musi tym czy innym sposobem wypatrzyć wszędzie wszystko – mówi młody Rzymianin – słyszałem to z własnych ust Maximusa. 

To zasada wywiadu, na którym oparta jest polityka imperialna angielska przez swój słynny wszechwiedzący Intelligence Service. Gdy zaś Parnezjusz radzi wodzom, żeby zaprzestać palenia świętych wrzosowisk Piktów, które jest główną przyczyną wojen, przeciwnie zaś posyłać im żywność na przednówku i w ten sposób zapewnić sobie spokój z ich strony, wówczas Maximus mianuje go komendantem tego odcinka. Młodzieniec bowiem poznał i zrozumiał zasadę rządzenia koloniami. Nie terror i strach ale zaspokajanie potrzeb ludów podbitych i pozostawianie im swobody obchodzenia własnego obyczaju trzyma ich w zależności. Oczywiście potrzebna jest jednocześnie siła, która podtrzymywałaby świadomość bezcelowości wszelkich buntów.

Tam gdzie siły brak, należy działać fortelem i nie na próżno w „Stalkym i Spółce” Kipling tak duży nacisk kładzie na szkolne figle, płatane profesorom. To właśnie w przyszłym członku narodu, który w małej grupie umie utrzymywać w zależności miliony barbarzyńców, wyrabia ową pomysłowość w metodach, która pozwala improwizować ratunek w chwili nagłego niebezpieczeństwa.

Są jeszcze inne, mniej nam może sympatyczne tajemnice rządzenia, niezmiernie jednak ważne dla spadkobiercy potęgi Imperium Brytyjskiego, gdy Parnezjusz walczy z Sasami w skrzydlatych kołpakach, morze wyrzuca jednego z wrogów, rozbitka z zatopionego statku.

"Pochyliwszy się nad nim, spostrzegłem na szyi jego taki sam medalik, jaki ja noszę - to mówiąc Parnezjusz sięgnął ręką ku szyi. -Przeto gdy odzyskał mowę, zadałem mu pewne pytanie, na które można było odpowiedzieć w pewien określony sposób. On w odpowiedzi wyrzekł mi właśnie potrzebne słowo, słowo, które jest hasłem stopnia Gryfów w tajemnej wiedzy mego boga Mithrasa. Osłoniłem go przeto tarczą, póki nie odzyskał sił. Jak widzicie, nie jestem ułomek, ale on był o głowę wyższy ode mnie. Powstawszy, zapytał; "A cóż teraz będzie?". " Zrób, co ci się podoba, mój bracie", odpowiedziałem; "wolno ci odejść, wolno pozostać" W ten oto sposób młody Anglik czytając swoje „24 obrazki” zapoznaje się po raz pierwszy z czarem, w który kiedyś będzie wtajemniczony w loży, która da mu religię nową, masońską, kult władców imperium brytyjskiego

Ostatnie opowiadanie daje nie najmniej ważną naukę. Opiewa ono ową tajemniczą rasę, której Jehowa dał specjalną moc; moc władania ową podziemną rzeką złota, która:

 „Zrodzona głęboko w żyłach ziemi,
 wsparta źródłami mnogiemi,
 zasila targowe place,
 orzeźwia królów pałace
 i ziemię opływa całą...

 Bez miecza – a przecie mocarz
 Bez tronu – a władca przecie
 Izrael tuła się w świecie
 Zaś Piąta Rzeka nikomu
 Tajemnic swych nie udziela
 Nikomu, prócz Izraela"

Nie bez przyczyny to właśnie wybrał autor na przypieczętowane swej nauki, to właśnie opowiadanie o historii uchwalenia Wielkiej Karty Swobód, której król nie mógł się przeciwstawić, bowiem pewien Żyd nie dał mu złota na utrzymanie wojska przeciw baronom. 

To druga wielka tajemnica potęgi imperium, które sprawuje mandat nad Ziemią Obiecaną. I jeśli czytaliśmy w styczniu b.r. w „Spectatorze” , w artykule z okazji śmierci żydowskiego lorda Markiza of Reading, o tym, że wypędzenie Żydów srogo się zemści na Niemcach, a Imperium brytyjskie zajmując tak wielką część kuli ziemskiej i mając sobie powierzoną opiekę nad rozwojem Palestyny, ma wiele szans i wielką odpowiedzialność, (dosłownie: wielka odpowiedzialność jest na nas i naszych dzieciach) – to artykuł ten zrodził się z tej samej myśli, która podyktowała Kiplingowi jego „Skarb i prawo”.

I oto nie minęło lat trzydzieści, a więc okres jednego pokolenia, a owe dwie potężne podstawy mocno się zarysowały. Masoneria straciła w znacznej mierze swój kult - słychać coraz głośniejszy śmiech ze starszych panów w fartuszkach – a staje się tylko warstwą wystraszonych nieco, wygodnych sybarytów, którzy nie mogą sobie poradzić z metodami organizacji masowej, ogarniętej potężną ideą, metodami stosowanymi przez nacjonalizmy. Drugą siłą, w którą bije ta nowa potęga, są Żydzi. Wespół z masonerią starają się przeciwstawić, popierając mocno front ludowy.

I oto Anglia, jako najsolidniejsza jeszcze baza starego porządku, raj liberalizmu 19-wiecznego, poczyna przesuwać się ideowo na lewo. Widać to w pismach literackich, które coraz mniej zajmują się zagadnieniami historii sztuki i estetyką, a coraz częściej zamieszczają artykuły treści społeczno - ideowej. Zasilane są one w ogromnej mierze przez emigrancki element z Niemiec – nazwiska pisarzy jak Toller, Mann, Zweig coraz głośniej rozbrzmiewają w angielskich kołach intelektualnych.

W tych samych kołach nie ma bodaj człowieka bardziej nienawidzonego i pogardzanego od Kiplinga, który z pierwszego barda imperializmu brytyjskiego mocno się opierającego na żydostwie i masonerii stał się obecnie symbolem „zwierzęcego nacjonalizmu” i „zacofania”.

 Szkoły średnie tradycyjnie ciągle jeszcze wychowują młodzież w duchu, jaki panował w Westward Ho!, ale młodzież wyszedłszy na uniwersytety wpada od razu w atmosferę „postępową” Labour Party, która nigdzie może tak silnie w tych kołach nie panuje jak w Anglii, i uczą się pogardzać owymi kiplingowskimi formułkami, tak wiele znaczącymi dla ich ojców.

Bo też idee imperialistyczne tracą podstawy faktyczne rozwoju. Wielka Brytania jest syta majątku i syta ekspansji – a jednocześnie z dobrobytem, który stał się już tradycją narodową (mimo szerzącego się bezrobocia) przyszło osłabienie przedsiębiorczości. Jednocześnie w poszczególnych dominiach separatyzmy zaznaczyły się tak silnie, że obecnie wiele z nich jest połączonych ze starą Anglią tylko wątła nicią sentymentu tradycyjnego, lub niepewnym złotym łańcuszkiem interesu materialnego. Szkoła potęgi staje się coraz mniej pożyteczna.

I oto stoimy w obliczu dziwnego paradoksu. Podczas gdy w całej Europie biją bębny bojowe i rozbrzmiewają hasła podboju i ekspansji, a kraj lazzaronów – Włochy – buduje sobie imperium – najpotężniejsze imperium świata staje się oazą spokoju i sielanką dobrobytu, usuwa się na bok od wielkiej walki nacjonalizmów z materializmem komunistycznym, grzebie swe pieśni o potędze, zastępując je nowymi hymnami o wolności, równości i tolerancji. Kto zaś przestaje walczyć i iść naprzód, ten przegrywa i cofa się.

Rudyard Kipling umarł w roku bieżącym. Bóg dał mu tę łaskę, że nie oglądał dalszego niszczenia swoich ideałów.

 Nie widział jak wnuki jego patrzą na tę wiktoriańską szkołę potęgi, którą im dał w „Puku”. Szkoła ta obecnie przechodzi do historii. Wiele z niej jest nam obce, ale wiele możemy się nauczyć, my, którzy pragniemy iść i idziemy do potęgi. Ten akcent dumy narodowej, woli rządzenia i miłości do walki pozostanie dla nas zawsze sympatyczny i z przyjemnością będziemy zawsze brać „Puka” do ręki.

„Puk z Pukowej Górki” został obecnie na nowo przełożony przez Józefa Birkenmajera, który dodał opuszczony w poprzednim przekładzie Heleny Niemirowskiej rozdział o Żydach, bardzo ważny dla pełności ideologii autora.

 Już to samo stanowi wartość i usprawiedliwienie nowego wydania. Niemniej ważny czynnik to sam przekład. Tłumacz ma duży kult dla Kiplinga i czuje się z nim swobodnie, a to bardzo dużo znaczy. Rozporządzając doskonałą znajomością polszczyzny, ma jednak czasem drażniącą niechęć do operowania prostymi wyrażeniami, na których miejsce wprowadza niezwykłe dziwolągi lub przesadne zwroty.

Andrzej Mikułowski, 1936 r.