poniedziałek, grudnia 11, 2017

Autobiografja Kiplinga


Kipling zabrał się do spisywania swych wspomnień w r. 1935. 
Nie zdążył ich skończyć. 

Urywają się one na wrażeniach z podróży do Stockholmu, przedsięwziętej dla odebrania nagrody Nobla, a więc na zdarzeniach z r. 1907.




Co więcej, i ta część wspomnień, którą zdążył spisać, nosi na sobie ślady niewykończenia. Wtajemniczając nas w arkana swojej sztuki pisarskiej, zaznacza iż zawsze pozwalał swemu "demonowi" swobodnie się wygadać. Potem dopiero, skoro rzecz już była w całości napisana, kilkakrotnie odczytywał ją, dokonując licznych skreśleń szczegółów nieistotnych. 
Otóż autobiografja jego przez taki proces rewizji najwyraźniej nie przeszła. Pełno tam błahych anegdot, drobiazgów, bez których obyłaby się i wielotomowa biografja, a co dopiero książka, która na dwustu stronach ma zamknąć przeżycia czterdziestu zgórą lat bogatego w przygody życia. Drażni to tem bardziej, że równocześnie przy pewnych ważnych, istotnych zdarzeniach Kipling jest dziwnie małomówny. O jego życiu małżeńskiem i żonie nie dowiadujemy się z tej książki niemal nic. Powściągliwość w tej materji możnaby jednak łatwo wytłumaczyć dyskrecją, niechęcią do ekshibicjonizmu. Nie wszystkie jednak niedopowiedzenia tej książki mają takie wytłumaczenie. Tak np. z krótkiej wzmianki dowiadujemy się, że w r.1885 wstąpił w Lahore do loży masońskiej. O tem jednak, czy i jaką rolę odegrała ta loża w jego życiu, jak długo był masonem - daremnieby szukać w książce jakichś informacyj. Zato kiedyindziej, gdy będzie opisywał swoją tryumfalną podróż do Kanady, nieomieszka poinformować czytelnika o szczegółach swego menu w czasie podróży: "it was the season of blueberries and wild duck". Najwidoczniej jego "demon" był w czasie spisywania tych wspomnień w bardzo kapryśnem usposobieniu.
Mimo to wszystko książka jest bardzo ciekawa. Zwłaszcza te jej rozdziały, które traktują o dzieciństwie i młodości pisarza. Atmosfera powieści Kiplinga, pełna akceptacji życia, a nadewszystko autobiograficzna powieść z życia szkolnego "Stalky & Co", kazałaby przypuszczać, że dane mu było przeżyć młodość pogodną i beztroską. Nic podobnego. W piątym roku życia odesłano go z Indyj do internatu w Southsea, w którym dostał się w ręce jakiejś purytańskiej jędzy, był systematycznie bity, karany głodówką, musiał się jak z przestępstwa tłumaczyć z każdego uśmiechu. Jedyną pociechą były ferje, spędzane u wuja, znakomitego malarza Burne Jonesa, i książki, w których się zaczytywał po kątach, psując sobie na całe życie wzrok. Miewał halucynacje. Trzeba było wielkiego hartu ducha, żeby się w ciągu sześciu lat spędzonych w takich warunkach nie załamać i wyjść z tego piekła człowiekiem moralnie zdrowym.

Potem przyszły lata szkolne, opisane w sławnej powieści o urwisach (sam Kipling występuje tu pod nazwiskiem Beetle'a). Nie trwały one długo. Miał lat siedemnaście, kiedy wrócił do Indyj i w Lahore poświęcił się dziennikarstwu. W małej prowincjonalnej gazetce on i jego szef stanowili cały sztab redakcyjny. Pracować trzeba było od dziesięciu do piętnastu godzin na dobę, męczyła go febra i dyzenterja, chorował z przepracowania, a mimo to czuł się szczęśliwy. Praca dziennikarska mu odpowiadała, był blisko ukochanych rodziców. Kiedy później, z perspektywy pół wieku będzie robił bilans tych lat, stwierdzi, że nauczył się w tej dziwnej redakcji dokładności i zwyczaju sprawdzania informacyj.


Ciąg dalszy jest ogólnie znany. W r.1885 rozpoczyna ogłaszanie w miejscowej "Civil and Military Gazette" serji opowiadań "Plain Tales from the Hills". Odtąd zaczynają się rosnące sukcesy. Kiedy z końcem r.1888 postanowi rzucić dziennikarstwo i przenieść się do Anglji, będzie już ogólnie znanym, sławnym autorem.


I rzecz ciekawa. Teraz właśnie, u dojrzałego już pisarza, będą uderzały czytelnika tej autobiografji pewne dziecięce rysy jego psychiki. Z jaką uciechą i jak szczegółowo będzie pisał o wrażeniach związanych z jazdą na rowerze, pierwszym samochodem, turbiną wodną, założoną przy jego domu w Burwash - zupełnie jak dziecko opowiadające o nowych, niezwykłych zabawkach. Stąd zapewne wywodzi się wielka świeżość i bezpośredniość spostrzeżeń i przedewszystkiem żywe zajęcie się zwierzętami. Z pewną naiwną, ale przez to właśnie rozbrajającą i sympatyczną prostotą opowiada tu też Kipling o objawach swojej niezwykłej popularności i poczytności.


Ze szczególną ciekawością wychwytuje się z książki ustępy charakteryzujące Kiplinga jako herolda angielskiego imperjalizmu, mówiące więc o tej stronie jego działalności, której zawdzięcza swoje szczególne stanowisko już nie tylko w literaturze, ale i w życiu kulturalnem Anglji na przełomie XIX i XX w. Tutaj jednak spotyka czytelnika pewien zawód. Imperjalistyczny patrjotyzm zjawia się w tej książce odrazu gotowy jako jedyna możliwa, "naturalna" postawa ideologiczna i przez cały ciąg życia przetrwa bez żadnych zmian. Ani śladu jakichś wahań, dopracowania się swego stanowiska, przezwyciężania wątpliwości. Dlatego czytelnika - zwłaszcza obcego - postawa ta drażni swoją łatwizną i prymitywizmem. Wzór i ideał znajduje w opisywanym z najwyższem uwielbieniem Cecilu Rhodesie. Najczęściej znajduje w tej książce wyraz negatywny: w pasji i zgryźliwości, z jaką mówi się tu o źródle wszelkiego zła w świecie, o liberalizmie, oraz w niechęci do obcych: Kipling mocno nie lubi Żydów, nie cierpi Irlandczyków, lekceważąco odzywa się o obcych immigrantach do Stanów Zjednoczonych, o Irlandczykach, Włochach, Niemcach. Szacunek żywi tylko dla Szwedów, wielką sympatję - dla Francji.



Jako samoistne dzieło sztuki autobiografja Kiplinga - mimo pewnych scen o wyjątkowej plastyce słowa ( jak wspaniały w swej zwartości i ekspresji opis wizyty w ciemnym i cichym zamku królewskim w Stockholmie w kilka dni po śmierci króla lub pierwsze dziecięce wrażenia indyjskie) stoi daleko poza jego wielkimi powieściami. Jest zato pierwszorzędnym dokumentem do poznania znakomitego pisarza i jednego z najciekawszych ludzi Anglji współczesnego nam pokolenia. Jej bruljonowość jest z tego punktu widzenia jej wielką zaletą.



Quidam, 1937r. (zachowano pisownię oryginalną) 

Pod pseudonimem Quidam kryje się znakomity polonista (późniejszy dyplomata) żydowskiego pochodzenia Wiktor Weintraub (1908-1988)-Ar.