📢
Ów, który kościaną tabliczkę "wydrapaną" przez Kotuko, znalazł na śmietniku pewnego domu w Colombo i przełożył ją od początku do końca
- Ów, który słyszał opowieść Milczącego o Lęku
- Ów, który przepisał Prawa Dżungli, wygłaszane półśpiewem przez Baloo
- I pieśń Bagheery, gdy witała Czas Nowej Mowy
- I głośne Ya-la-hi! Jalaha! któremu wilcza gromada pędzi przed sobą siwą krowę Nilghai
- Ów zamknął swoje księgi i rzekł: "oto jest ostatnia opowieść o Mowglim"
Lecz została jeszcze NAJOSTATNIEJSZA i te wam chce opowiedzieć zanim mi uleci z pamięci.
*****
Mowgli tedy porzucił Dżunglę i żył obok własnej Krwi, własnej Gromady i własnego Ludu.
Nauczył się jeść mdłe potrawy Istoty Bezwłosej, pachnące dymem, i piec mięso jelonków, zanim je do ust podnosił, aczkolwiek najsmakowitszym było mu zawsze mięso surowe i świeże, o tyle świeże oczywista, aby nie zasługiwał w Dżungli na pogardliwe miano "zjadacza świeżego mięsa".
Prawo Dżungli wydawało mu się ciągle najdoskonalszym, mimo, iż poznał wiele Praw Człowieka, a może dlatego właśnie, że poznał wiele Praw Człowieka.
Z wysokości swego przeszłego bytu patrzył na niewiastę swoją, gdy przystrajała gładką, brązową szyję w kamuszki błyszczące, przedmioty, których treści nie pojął nigdy. Tak samo z pobłażliwą wyższością patrzył na szaty przez nią tkane dla siebie z lnów barwionych kunsztownie - sprzęty niepotrzebne, niezrozumiałe, niewygodne.
To wszystko pozostało mu do gruntu obce.
I śpiew ludzki, który mu się wydawał sierocym i tępym wobec nawałniczych śpiewów Wolnego Ludu - mowa ludzka, która mu się wydawała podstępna, a mieląca dużo, jak mowa plemienia Szarobrodych Małp - i ruchy ludzkie, które mu się wydawały bezradnymi, niezdarnymi i bojaźliwymi, a bojaźliwość ta w szczególnej stała sprzeczności z mocą ich oczu.
I miłość ludzi, ich Czas Nowej Mowy, wydawała mu się wstrętną, albowiem kryła się jakoś cynicznie i fałszywie w swej ustawiczności, podczas gdy Dżungla buchała upojeniem raz do roku i zanosiła się raz do roku od szałów, leżących poza wszelkim Prawem i dlatego ponad wszelkie Prawa.
Tak samo jak on w namiotach swej Gromady, syn jego czułby się obcym w Dżungli, gdyby go tam zaniesiono i rzucono na jej podścielisko parne, tężyzną drgające, straszliwe i pełne tajemnic.
Jednakowoż był on z plemienia istoty Bezwłosej. Węch jego nie dorównywał nigdy węchowi najmarniejszego nawet jeżowca...Nogi jego nie mogły nigdy wykonać skoku, jaki wykonywały bez trudu nogi chociażby najniepozorniejszej kotki drzewnej...Był z plemienia Istoty Bezwłosej - szczenię ludzkie - to też zadumał się, gdy go niewiasta jego przywiodła do Kanhiwary, gdzie w sklepieniach złotych zawarta, jak w pudełku, drzemała ISTOTA SIEDZĄCA, nogi podgiąwszy pod siebie i wystawiwszy zęby.
Mowgli naliczył z niepokojem, że tych zębów jest 167.
I zadumał się.Nie zadumałby się nad tym najmarniejszy nawet jeżowiec, najniepozorniejsza chociażby kotka drzewna, ale Mowgli był z plemienia ludzkiego...
Dookoła ISTOTY SIEDZĄCEJ uwijały się postaci jakieś, które mozolnie tylko do Bezwłosych zaliczyć było można tak porośnięte były ich głowy, ich twarze i ich ręce.
Potrząsały błyszczącymi naczyniami, wiszącymi na łańcuszkach, a z naczyń tych strzelał Czerwony Kwiat,a potem kłąb dymu, tak żrący i odurzający, że niczym była wobec tego woń Małego Ludu ze Skał Pszczelich.
Postaci z Naczyniami padały następnie na twarz, miarowo, plącząc się w śmiesznych szatach, na które naszyte były o wiele jaskrawsze kamuszki niż te, które wisiały na niewieście Mowglego. A wreszcie Postaci z Naczyniami zrywały się znowu i krzyczały coś dziko i mocno do tłumu, tak dziko i mocno, że Pheeale Dżungli wobec tego był kwileniem zająca.
Potem znowu kadziły dymem dookoła SIEDZĄCEGO, o którym Mowgli pomyślał, że gdyby na chwilę ożył, to natychmiast zamarłby powtórnie, ogłuszony wrzaskiem, oślepiony światłem, uduszony dymem.
Opodal kadzono znowu WISZĄCEGO. Wszystko odbywało się, jak przy SIEDZĄCYM, tylko dla odmiany WISZĄCY nie miał ani jednego zęba (może dlatego, że artysta nie umiał wykuć uzębienia w kamieniu, z czego Mowgli nie mógł sobie zdać sprawy). Postaci z Naczyniami były tu doszczętnie z włosów oczyszczone, ale przystrojone równie bogato w kamuszki, oraz tak samo padające na twarz, wymachujące rękoma i krzyczące jak Rude Dole z Dekanu.
Jeszcze dalej kadzono UNOSZĄCEGO SIĘ, zupełnie podobnie, jak poprzednich, jednakowoż UNOSZĄCY SIĘ miał dla odróżnienia: dziób. A wszędzie, jednostajnie, tak przy SIEDZĄCYM, jak przy WISZĄCYM i przy UNOSZĄCYM SIĘ wyciągano haftowane woreczki, do których tłum wrzucał pośpiesznie to, co Mowgli pierwszy raz ujrzał u Messuy i co nazwał "gratem, który się z ręki do ręki przesuwa, a nigdy
w rękach zagrzać się nie może". Krągłe, małe, zabrudzone blaszki wrzucał tłum do woreczków.
Ów odurzający dym - owe przyćmione a jarzące światło -obraz tamtego SIEDZĄCEGO, mającego 167 zębów, i tego WISZĄCEGO, nie mającego ani jednego zęba, i tego UNOSZĄCEGO SIĘ, mającego dziób - ów krzyk i wyrazy tajemnicze a groźne, to wszystko rzuciło Lęk w serce Mowglego, Lęk, który był wpełzł do Dżungli przed tysiącem lat, za panowania praojca słoni, Tha, a od którego Mowgli był dotychczas wolny.
- Ty... rozumiesz?- spytał swej niewiasty.
- Nie, odparła obojętnie, rzucając szczyptę Kus'y na ołtarz.
- Więc czego szukasz na tych tropach, Nesuo?
- O Mowgli, Mowgli! - rzekła jakby urażona. - Praojce tu chodziły...
Słowo "praojciec" jest wielkie w Dżungli, więc nie pytał już Mowgli o nic więcej swej niewiasty, ale zapytał jej brata o to samo:
-Ty... rozumiesz?
- Nie wiele - odparł z filozoficznym uśmiechem.
- Więc czego szukasz na tych tropach, Nathoo?
- Czego? o Mowgli! TAJEMNICĘ gonię niezgonioną,
a ona jest jako sama rozkosz, piękniejsze od Rati, małżonki Dharmy, która była Rozkoszą niezgonioną... a o której śpiewa 48.000 wierszy Ramayany, a 200.000 wierszy Mahabharaty.
- Zgubiony trop... pomyślał Mowgli i machnął ręką, ale
Lęk w nim nie zamilkł i niepokój.
Otwarły się jego oczy na coś, czego nie rozumiał, ale co winien był odczuć.
Może i odczuł, może cośkolwiek pojął, lecz przede wszystkiem uląkł się SIEDZĄCEGO, WISZĄCEGO i UNOSZĄCEGO SIĘ, który miał czasem 167 zębów, czasem ani jednego, a czasem dziób.
Więc gnany tym Lękiem i tym Niepokojem, jawił się w Dżungli.
Dżungla grała, sytna, straszna i tajemnicza, owinięta w swe liany i pnącze jak we włosy, a Mowgli szedł i szukał kogoś z Wolnego Ludu.
Wolny Lud radził właśnie na Skalach Rady, ponieważ niespodzianie na rubieży ich tropów ukazał się był Pręgowaty. Hathi kiwał się milcząco i potężnie. Szary Brat niecierpliwie coś wywodził, Bagheera ziewała niepokojąco, stary niedźwiedź Baloo pomrukiwał, Kaa oparł płaski łeb o pień i drzemał, czy też, aby okazać lekceważenie Radzie - udawał, że drzemie, a inni członkowie Wolnego Ludu skupiali się dookoła skał.
- Szczęśliwych łowów, bracia! - rzekł nagle Mowgli.
Obróciły się ku niemu łby przyjazne, wietrzące go już od dobrej chwili.
- Szczenię ludzkie nie zapomina o nas, zamruczał Szary Brat.
- Potrzebujesz czego od nas, Żabko mała, mądra i rozumna? - spytał Baloo. Potrzebujesz stopy? kła? bystrego oka? posłańca?
Mowgli potrząsnął głową.
- Hai mai! niczego od was nie potrzebuję, natomiast niosę wam coś, Bracia moi z Ludu Wolnego i z ŚredniejDżungli, co piękniejsze jest od naj piękniejszych łowów, co...
- Mów, - ozwał się krótko Milczący, a Baloo dodał:
- Jakżeż się prędko wyuczyło szczenię ludzkie tego, co w ludzkiej mowie jest bezpotrzebnym mieleniem i kołowaniem około prawdziwego tropu!!! Cóż nam niesiesz, Żabko?
- Skoro nie nam kołować, powiem krótko: niosę wam: Szczęśliwość.
Nastało milczenie, tylko puszcza grała, niefrasobliwa
zawsze, tętnem szerokiem i bujnem.
- Czy to się je, Mały Bracie? - spytała po chwili Bagheera, piękny, straszliwy, czarny łeb kładąc na ramieniu Mowglego.
- Nie. - rzekł Mowgli.
Wówczas zdziwiła się Bagheera, a z nią cały zgromadzony Wolny Lud. Zdziwiła się jeszcze bardziej, gdy Mowgli zaczął powtarzać słowa, słyszane przy SIEDZĄCYM, który miał 167 zębów, i przy WISZĄCYM, który nie miał ani jednego zęba, i przy UNOSZĄCYM SIĘ, który miał dziób.
Mówił zrazu (tak, jak Postaci z Naczyniami) o dobroci tej Istoty UZĘBIONEJ a mającej i nie mającej dzioba. która stworzyła jego, Mowglego, i całą Wielką, Średnią i Małą Dżunglę. Przedstawił ją tak słodką i pełną pokory, że Bagheera wydała krótki, pogardliwy dźwięk:
- Nghy... taki, jaki wydawała, gdy które z jej szczeniąt pochwyciło jelonka parotygodniowego, mającego kości podobne jeszcze do mięsa, a mięso podobne do świeżej żywicy - słowem coś, co jest śmieszne i niejadalne.
Widząc, Że słodyczą i pokorą Uzębionego, Bezzębnego a mającego dziób - nie przemówi do hardego serca Wolnego Ludu, przedstawił go Mowgli jako groźnego władcę, karzącego srożej i bezwzględniej niż kiedykolwiek Prawo Dżungli karało, nawet w czasie Pokoju Wody.
- Khss... wycedził Kaa, na poły ze zdziwieniem, na poły złośliwie.
-Dwóchsetny może raz zmieniłem tego roku skórę. Biały Cobra zmienił ją może tysiącsetny raz, ale zaiste twoja Istota, Mowgli, SIEDZĄCA, WISZĄCA i UNOSZĄCA SIĘ, zmienia skórę częściej, niż wszystkie pytony i okularniki razem wzięte...
A Baloo w zamyśleniu rzekł:
- Czyś ty zapomniał, Mały Bracie, o Pręgowatym? O Shere-Khanie, któregoś sam ubił za jego okrucieństwo?
Dlaczego śpiewasz hymn dzisiaj na cześć SIEDZĄCEGO, WISZĄCEGO i UNOSZĄCEGO SIĘ, który jest rodzonym bratem zaiste Shera- Khana?!
Stropił się Mowgli, ale miał jeszcze dużo ostrzy w swoim dukusie, więc ciągnął bez końca opowieść o SIEDZĄCYM, WISZĄCYM, A UNOSZĄCYM SIĘ.
- Czy parszywy szakal dostanie długą, czcigodną trąbę Hathiego i jego Niepokonane Kły, gdy "uwierzy" w twoją ISTOTĘ SIEDZĄCĄ, WISZĄCĄ a UNOSZĄCĄ SIĘ, która ma czasem 167 zębów, czasem ani jednego, a czasem dziób?
- Nie, - odparł żywo Mowgli, ale stanie się lepszym, albowiem będzie się bał kary Uzębionego, Bezzębnego, a mającego Dziób.
- Odkądże to, Mały Bracie, uważasz "banie się" za coś "lepszego"?! - rzuciła Bagheera lekceważąco.
Mowgli chciał przeskoczyć pytanie - i tego bowiem nauczył się u ludzi - ale został osaczony.
- Może się źle wyraziłem, Siostro, może pojmiesz rzecz jaśniej, gdy ci powiem, że szakal stanie się lepszy, gdy uwierzy w SIEDZĄCEGO, WISZĄCEGO, a UNOSZĄCEGO SIĘ, albowiem będzie wiedział, że za dobre uczynki czeka go nagroda po tamtej stronie świętej Waingungi.
- O Mowgli! a więc zostanie parszywym szakalem, przerwał wzgardliwie Baloo, bo tylko parszywy szakal może coś dobrego Gromadzie czynić na to, aby być nagrodzonym.
- Nie dla nagrody walczyłeś ongi, o Mowgli, u naszego boku, gdy Rude Psy groziły naszym tropom, naszym norom, naszym legowiskom!!!
- Uum... - chrząknęła Bagheera. Czy owa ISTOTA SIEDZĄCA, WISZĄCA a UNOSZĄCA SIĘ, która ma czasem 167 zębów, czasem ani jednego, a czasem dziób, czy ona nagradza tak samo i karze Mały Lud z Pszczelich Skał? i szarobrode Bandarlogi, i tych nawet, co mają sierść między palcami nóg i co rodzą sześć lub ośm szczeniąt od jednego pomiotu, podobnie jak skaczący szczur Chikai?
- Nie, rzekł z pewną dumą Mowgli. Tylko szlachetniejsze stworzenia. Dla tamtych stworzeń kończy się życie tu, a więc nie ma nagrody ni kary. Dla was, członków Wielkiej i Średniej Dżungli, po odśpiewaniu Pieśni Śmierci, po zakończeniu wieku, w którym żyliście czcząc Uzębionego, Bezzębnego i mającego Dziób, rozpocznie się żywot wiekuisty, gdzie zawsze mohra kwitnie, nigdy Susza nie orze Dżungli, nigdy nie bywa
głoszony Pokój Wody, ponieważ zawsze jest wody w bród, zwierzyny w bród i szczęśliwe łowy...
- Aooh... ziewnęła nieokreślenie Bagheera.
l odszedł Mowgli, a Wolny Lud gonił za nim wzrokiem, pełnym tej pobłażliwej wyższości i podziwu, z jakim zawsze patrzył na szczenię ludzkie.
- Co chciał od was Człowiek, którego trop zoczyłem?
Kaa poruszył płaski, lśniący łeb, a ponieważ był w złem usposobieniu, rzekł:
- Człowiek niósł Dżungli WIARĘ. a jeśli nie rozumiesz, o co chodzi, podły Oskrobywaczu Ścierwa, to leć do Kanhiwary, tam ujrzysz ową ISTOTĘ SIEDZĄCĄ, WISZĄCĄ a UNOSZĄCA SIĘ, która nagradza i karze, która Małej Dżungli, więc i ciebie, nie uznaje, aczkolwiek was stworzyła, a zębów liczy sobie 167, o ile nie ma ani jednego, albo o ile nie ma dzioba...
- Zaiste czas ci zaintonować Pieśń Śmierci ty niedołężna Płaskogłowo! - zaskrzeczał gniewnie Chil i ostrym łukiem poszybował nad moczary, opowiadając nietoperzowi Mangowi i kulawemu Żurawiowi, Adjutantowi, że "szczenię ludzkie niosło Dżungli WIARĘ".
- Co to jest WIARA? - spytał Mang.
- Bo ja wiem! - odparł ze złością Chil, któremu przypomniały się nagle drwiny starego pytona.
- A przyjęłaż to Dżungla? - spytał Żuraw, Adjutant.
- Któż Dżunglę przejrzał kiedy, o Sławo Rzeki i Dumo Grobli?! - rzekł sentencjonalnie Chil i uspokoił się, ponieważ ujrzał raptem u brodu żer smakowity i niespodziany.
Mowgli leżał wśród pnączy, wdychając woń Magnoliacei i kwitnącego szaleju, aż mu drgały nozdrza, a gardziel poruszała się jak u pijącego ptaka.
Bagheera wyciągnięta u jego boku położyła pysk sędzielizną oroszony na jego piersi i słuchała Małego Brata, myśląc trochę o tym, co on mówi, a trochę o stadzie wołów, przygnanym niedawno w te strony. W dali słychać było wyraźnie miarowy tupot słoni, kołyszących swoją wieczystą kołysankę, któraby jako przypomniała Mowglemu: Jimbo' s Lullaby Debussy' ego, gdyby Mowgli był kiedy przekroczył ciemnobłękitne morze.
Ale Mowgli nigdy nie przekroczył ciemnobłękitnego morza, a zresztą wielu było poza ciemnobłękitnem morzem, którzy wcale Jimbo's Lullaby nie znali.
Mówił tedy z Bagheerą o Uzębionym, Bezzębnym a mającym dziób i na słonie nie zwracał uwagi.
Chcąc połechtać dumę członkini Wolnego Ludu, opowiadał, że w świętych "białych kartkach" SIEDZĄCEGO WISZĄCEGO i UNOSZĄCEGO SIĘ, pisane jest wiele o Dżungli.
- Brat mojej niewiasty mówi, że woźnicą Słońca jest Arena, ojciec sępa Dżatyu Himapandura słoń podtrzymuje ziemię. Biały Grzywacz jest ojcem WISZĄCEGO i mężem niewiasty, która nie znała męża. Duch niebieski, Kimara, ma głowę konia, a siedmiokroć święty ma cztery twarze, z których jedna jest twarzą lwa, druga krowy, trzecia orła, a czwarta dopiero jest twarzą człowieka...
Umm... - zamruczała Bagheera i spłoszyła małą, szarą małpkę, która o parę kroków dalej siedziała na pniu i-z wyrazem mądrym a zatroskanym nawlekała żywe muchy na długi kolec kaktusowy.
- Szczęśliwych łowów, mały Bracie! - zawołał nagle Kaa, wtaczając swe olbrzymie, mieniące się kręgi, a jednocześnie Baloo wynurzył się z bezdna puszczy, cicho sapiąc.
- Wszystko wraca do spokoju w Dżungli i do równowagi, Żabko moja mała. Słyszysz? Dżungla już nie gra, a stary Hathi kołysze się znowu, spokojnie, jak nigdy żaden słoń
na wiosnę się nie kołysze. Wróciłeś już i ty, Mowgli, do tropów zwyczajnych, czy też ciągle jeszcze gonisz coś niebędącego w powietrzu, jak głupia kotka drzewna?
- Mów wyraźniej, Baloo, co mówić masz...
- Ty rozumiesz, Mały Bracie, że pytam, czy ciągle jeszcze myślisz o swoim SIEDZĄCYM, WISZĄCYM a UNOSZĄCYM SIĘ?
- Ciągle, Baloo! Właśnie przed chwilą mówiłem z Bagheerą o szlachetnej dobroci tej ISTOTY SIEDZĄCEJ, WISZĄCEJ i UNOSZĄCEJ SIĘ, która zniszczyła Cierpienie bezcelowe, tyle i w Dżungli gardzone, bo przecież obiecała każde cierpienie stokrotnie nagrodzić wzamian za WIARĘ.
- Mały Bracie, czy możesz nam powiedzieć, co cię zastanowiło w owej ISTOCIE pierwszy raz?
- Drobiazg, Kaa. Gdym się z Nią spotkał pierwszy raz, policzyłem jej zęby i to mnie zastanowiło, że ma ich 167. Potem spotkałem się z Nią po raz drugi i spostrzegłem, że nie ma wcale zębów i to mnie również zastanowiło, tak jak mnie zastanowiło, gdym ją spotkał po raz trzeci i dojrzał, że ma dziób. Zacząłem tedy słuchać, co dookoła tego SIEDZĄCEGO, WISZĄCEGO i UNOSZĄCEGO SIĘ głoszą, i teraz głoszę to wam, bowiem pragnę szczęśliwości waszej, jak swojej.
- Sssgh... pokiwał głową Kaa. -Szczególna rzecz, jak mało potrzeba Człowiekowi, aby czujną była jego uwaga! Ale... rozumiesz ty wszystko, co dookoła tej ISTOTY się dzieje?
- Nie, - rzekł z wahaniem Mowgli.
- Więc czego wracasz do tych krętych tropów? - spytał Baloo.
A Mowgli przypomniał sobie, co mu podówczas na to samo pytanie odpowiedziała jego niewiasta, więc rzekł ociągając się nieco:
- Praojce tamtędy chodziły, o Baloo!
- Praojce? Mowgli! Praojce Wielkiej Dżugli jadły trawę, jak uczy Hathi, a my nie jemy trawy. Praojce Człowieka jadały mięso surowe jak my dzisiaj, a twój syn, Mowgli, nie weźmie mięsa do ust, jeżeli mu go matka nie upiecze... Czcimy praojców naszych, ale odchodzimy od nich, zawsze i coraz dalej...
- Żabko mądra! czyliż cię zresztą nic nie nauczyło przebywanie w Dżungli, że bierzesz dziś Pręgowatego za jelonka, a jelonka za siwą krowę Nilghai?
- To jest zgubiony trop, - rzekł wzgardliwie Mowgli.
- Nie, szczeniaku Rakshy, to nie jest zgubiony trop! Ja cię Prawa uczyłem, a ono proste jest jak łodyga cykuty. Wolny Lud może tylko uczcić Prawo Dżungli, tej Dżungli, którą ludzie zwą " Przyrodą ", jak słyszała Bagheera w Królewskim zwierzyńcu w Oodeypore - ale gdyby przyszła mu ochota inne Prawo uczcić, twoją ISTOTĘ na przykład Uzębioną, Bezzębną a mającą dziób, musiałaby ona być czemś czcigodniejszem od naszego Prawa i oddalonem po wieki od tego, czem się Wolny Lud brzydzi. Powtórz naukę, Źabko, i powiedz nam, jeśli pamiętasz, co uważa Dżungla za największą zbrodnię?
- Uczyłeś mnie, że jest nią: becelowe okrucieństwo, i słusznie tak uczy Dżungla.
- Nie uprawia on bezcelowego okrucieństwa, Mały Bracie, ten SIEDZĄCY, WISZĄCY i UNOSZĄCY SIĘ? Powiedz!
- Nie, stary Nauczycielu! Mówiłem ci, te cierpienie ma doskonalić stworzenia, więc że żadne nie jest bezcelowe, chociażby było okrutne jak Shere Khan, tembardziej, że nagrodzone będzie po tamtej stronie świętej Waingungi.
- Każde cierpienie?
- Każde.
- Cierpienie Małej Dżungli nagrodzone będzie też po tamtej stronie świętej Waingungi.
- Nie, Baloo. Mówiłem ci już, że życie Małej Dżungli kończy się tu.
Baloo podsunął Mowglemu pod nos kolec kaktusowy, nawleczony brzęczącemi muchami, który zostawiła pod pniem szara małpka.
- Co to jest? - żachnął się Mowgli.
- Nic, Żabko. Chciałem cię tylko spytać, po co cierpi ten Mały Lud, nawleczony na kolec?
Mowgli otworzył usta jakby do odpowiedzi, ale nie rzekł nic, tylko patrzył zamyślony w długi, cienki pal, na którym ginęły muchy, brzęcząc. Po chwili jednak odezwał się niepewnie, jakby sobie odpowiadając:
- To jest mało, aby zabić w kimś WIARĘ... Tak, to jest trochę mało...
- Aurgh...- chrząknął stary niedźwiedź
-Wystarczyło ci ujrzeć kiedyś, że SIEDZĄCY ma 167 zębów, a WISZĄCY ani jednego, a UNOSZĄGY SIĘ dziób, aby zwrócić nań uwagę, a tego ci za mało, Żabko?! O Mowgli, szczeniaku ludzki!
Trzeba już było daleko odejść od Dżungli, od tej, którą plemię twoje zwie " Przyrodą ", jak słyszała Bagheera w Królewskim zwierzyńcu w Oodeypore, aby uczuć Lęk na widok SZCZĘK uzębionych, bezzębnych i DZIOBA, a nie uczuć, że się jest pobitym tym kolcem, nadzianym żywemi muchami, gdy się głosi o czemś litosnem, mądrem, dobrem, prostującem Prawa Dżungli...
Bagheera podniosła nagle łeb:
- Byłam długo w Królewskim zwierzyńcu w Oodeypore, między ludźmi, i widziałam jedno, co mi dziś na myśl przychodzi. Oto, że cokolwiek tam się dzieje, to się dzieje dla tych kawałeczków krągłych, brudnych, blaszanych. które z ręki do ręki przechodzą, nigdzie miejsca nie zagrzawszy. Kto wie, Mowgli, czy i to wszystko, co się dookoła twego Uzębionego, Bezzębnego i Mającego Dziób odbywa, czy to się nie odbywa dla tych krągłych, brudnych blaszek? Kto wie, Mały Bracie!
A Mowglemu stanęły nagle przed oczyma owe woreczki haftowane, które Postaci z Naczyniami wyciągały do tłumów w Kanhiwerze, a do których tłum wrzucał blaszki krągłe. liczne i zabrukane. Jeszcze raz miał chęć zaprotestować. Wspomniał o słowach Nathoa, dowodzącego, że goni TA]EMNICĘ na tropach istoty uzębionej, bezzębnej i mającej dziób, a żeT AJEMNICA ta jest sama w sobie Rozkoszą i Szczęściem, ale nagle-ujrzał przed sobą szpaler drzew stuletnich, pogiętych i powikłanych, który biegł na dno puszczy, zwężając się coraz bardziej ku końcowi, jak iglica, wskazująca coś strasznego, coś niepojętego, coś pełnego poszumu i grozy: TAJEMNICĘ jedyną, mającą TREŚĆ. Daleko poza nią róźowił się las, albowiem słońce zachodziło.
Więc wstał Mowgli.
- Dokąd idziesz, Mały Bracie?
- Wracam do swojej gromady, aby jej nieść ZWĄTPIENIE. Ale ty tego słowa nie pojmiesz nigdy, piękna moja Siostro, której tropy biegną równo i prosto.
- Szczęśliwych łowów, Żabko!
I Mowgli odszedł do swoich legowisk. Zanim jednak doniósł ZWĄTPIENIE pod swoje namioty, przerodziło się ono w zupełne PRZECZENIE, albowiem soki Dżungli są mocne i niszczące Kłamstwo-więc doniósł już tylko PRZECZENIE.
I to jest najostatniejsza opowieść o Mowglim.
( Hrabina W. )