sobota, grudnia 16, 2017

Regina Reicherówna o Kiplingu


Mały, niegrzeczny słoń, który długą trąbą opłacił niewczesną swoją ciekawość, nosorożec, który nie wytrzepawszy porządnie skóry zapina ją sobie na brzuchu, kot, który chodzi zawsze własnemi drogami i długim, czarnym ogonem zamiata pustą ścieżkę 'przedhistorycznego' lasu - to byli niegdyś najulubieńsi bohaterowie naszego dzieciństwa.

"Takie sobie bajeczki" i trudniejsza już nieco"Księga dżungli" zajmowały poczesne miejsce w każdej prawie dziecinnej bibljoteczce. 

W codziennych rozmowach i zabawach powracała nieraz sprężysta, czarna postać Bagheery, niezgrabny, mądry niedźwiedź Baloo, kołysał się na śmiesznie krótkich nogach, drzewa w ogrodzie obsiadał hałaśliwy, próżny lud Bandar Logu, wybierano się nieraz nocą na dalekie polany, aby zobaczyć wymarzony taniec słoni. Od Kiplinga cała nasza generacja uczyła się w dzieciństwie poczucia zupełnie specyficznego humoru, uczyła się może jeszcze i innej rzeczy, która podobnie jak i ów zmysł humoru pozostała nam potem na całe życie, a mianowicie wstrzemięźliwość w sposobie wyrażania się. Wyrośliśmy z brzmiącemi w uszach przechwałkami nadętego Bandar Logu:

Jak bogata nasza mowa
Bujna w słowa, coraz nowa
Zobaczycie! czynów świetnych sława 
będzie nam udziałem!

- i trudno nam już było wytrzymać w atmosferze przedwojennej, choćby najświetniejszej retoryki.

 Ta wstrzemięźliwość odbiła się nietylko na sposobie pisania, wytworzyła nietylko nowy styl literacki, który i tak przyszedłby prawdopodobnie, jako wyraz reakcji przeciwko lubowaniu się w słowie lat dziewięćsetnych. Oschłość, wstrzemięźliwość wyrazu jest przecież u Kiplinga jednocześnie wyrazem pewnej normy moralnej, pewnego nakazu życiowego. Mało mówić, wiele czynić - tak dałby się sformułować ten nakaz.

Wodzowie ludu puszczy, jego nauczyciele są naogół milczący, nie lubią wielu pytań, nie lubią dyskusji. - Wprzód uderzaj, potem głos wydawaj - mówi prawo puszczy. Oschłość i wstrzemięźliwość wyrazu stała się powoli wykładnikiem specyficznej moralite w latach powojennych, gadulstwo i przechwałki nabrały jak w bajce ludowej wszelkich cech śmieszności. Ale nietylko milczenie, wstrzemięźliwość wyrazu jest cnotą ściśle przestrzeganą przez wolny lud puszczy - ta cnota stanowi tylko pochodną innej ściśle z nią związanej - posłuchu wobec prawa. Prawo puszczy nie jest przedmiotem rozpraw ani dociekań teoretycznych, przekazywane z pokolenia na pokolenie, ujęte w zwięzłe paragrafy, nie podlega najmniejszej dyskusji.

 U Kiplinga obok przepięknych opowiadań, szukaliśmy przedewszystkiem heroicznej koncepcji życia. Ta heroiczna koncepcja życia, to stawianie na pierwszym planie bohatera, człowieka czynu, którym może być przecież najskromniejszy robotnik "syn Marty" jak go nazywa Kipling, najskromniejszy żołnierz w ostatnim szeregu, stanowi jednocześnie klucz do rozwiązania niejednej antynomji w twórczości Kiplinga. 

Bohater Kiplinga winien opanować lek, pragnienie przyjemności, o ile można się tak wyrazić, świeckich, zazdrość, pychę, lenistwo, winien być niejako święty wedle kanonu katolickiego. Przychodzi mu to tym trudniej,  że o ile Kipling w swojej epopei zwierzęcej nie przypisywał wilkom, niedźwiedziom, czy straszliwym, milczącym wężom cech natury ludzkiej, to zato ludziom w swoich powieściach nie szczędził nigdy rysów dzikich bestyj. 

I tutaj okazuje się, ze nie tak znowu od rzeczy jest przyrównanie heroicznej koncepcji świata u Kiplinga do koncepcji katolickiej.
 
Pogląd Kiplinga na naturę ludzką nie jest tak znowu zbyt daleki od poglądu czołowego dziś pisarza katolicyzmu europejskiego - łatwo odgadnąć, że mowa tu o Mauriac'u. Przecież Mauriac podobnie jak i Kipling, traktuje naturę człowieka jako zawiły splot namiętności i grzechu, jako spieniony, groźny potok żądz, który w jakiem takiem korycie potrafi utrzymać tylko zapora jakiejś wyższej normy, jakieś zgóry narzucone prawo.

Z tą tylko różnicą,  że dla Mauriac'a na pierwszym planie stoi problemat wewnętrznego życia, a co za tem idzie i cały związany z niem proces psychologiczny, u Kiplinga zaś znaczenie ma tylko społeczna rola jednostki, czyli to tylko z procesu psychologicznego, co wywiera jakiś wpływ nazewnątrz. Nie ulega też  wątpliwości,  że z tego punktu widzenia Kipling jest pisarzem nawskroś społecznym, o czem może zresztą świadczyć jego ogromnie ciekawa, a tak mało znana u nas liryka.

Nie jesteśmy dziećmi ani Bogami, tylko ludźmi w świecie ludzi - mówi w "The Seven Seas". To połączenie socjalnych zainteresowań w powieści, z pasją regenerowania najpiękniejszych spośród mitów starych Indyj, które słyszał może niegdyś od swej tubylczej piastunki, stanowi o uroku, jaki zawsze będzie miała indywidualność pisarska Kiplinga.

I dlatego śmierć jego jest jak śmierć w trochę dalszej rodzinie - zostawia  żal za tem, co zaludniało, niedawno jeszcze, tak szybko znikającą młodość.



R. Reicherówna, Tygodnik Ilustrowany 1936 r. ( Zachowano pisownię oryginalną)