piątek, listopada 22, 2019

Rudyard Kipling we Francji



Zażyłość pomiędzy literaturą francuską,  tak bardzo doskonałą,  a angielską,  tak bardzo  indywidualną i rasową, jest faktem nie tylko dokonanym, ale ciągle jeszcze dokonywującym się  w skali najgłębszej  współpracy. Chwilowe są  tylko  kontakty literatur z  innemi —  zadziwia­jąco stałe pomiędzy sobą-  I naprawdę mało jest chyba problematów twórczych,  któreby nie były związane lub rozwiązane przez to współpracownictwo.

Od  momentu  przełamania przez romantyzm francuski trudności w zrozumieniu Szekspira  —  we Francji nie przestawano już zbliska obcować z anglikami, z ich niepokonaną werwą,  z warem rasowej  krwi pisarzy, znaczących  etapy  XIX i XX  stulecia  nie piętnem takiej  lub innej  "szkoły" literackiej,  ale potężnym szponem indywidualności.  Ale i w  Anglji,  może nie tak stale, nie przestawano  uważnie wsłuchiwać  się w chorały prądów poetyckich- któremi rozbrzmiewały szkoły parnasu, symbolizmu lub nadrealizmu - we Francji.

 W powojennych  czasach  to  uwzajemnianie  się dwuch najstalszych wpólczynników  kultury nowoczesnej  wzrastało i  komplikowało się dopływem personalnym, niemal  masowym sfer literackich  anglo-amerykich  do Francji, coraz częstszym wywiadem  francuzów w Anglji i Stanach Zjednoczonych.

Dziś losy wielu pisarzy angielskich i  francuskich stały się  anglo-francuskiemi.  Tak  Morand,  Larbaud,  Maurois,  Girodoux,  Gide  po jednej  stronie  a  po  drugiej  Lawrence,  Joyce,  Green,  Huxley,  Wilde  żyli lub  żyją  w obu tych  światach,  jak już  przed  tem  Swinburne,  Conrad,  Baudelaire,  Mallarme  —  Anglosasi zastąpili  po części Włochy  romantyków  południem  Francji,  Francuzi odważyli  się  podróżować  dalej  niż po  Tyrolu...

Jedni  szukają  wiosny i słońca,  drudzy  tężyzny i horyzontu, Wytwarza  się  zwolna  jakby  klimat nowy  —  atlantycki  —  w  atmosferze tej  wzajemności.  Może to krystalizuje  się,  ale z  jakiemiż przeszkodami, atmosfera zachodu europejskiego  —  rodzaj  Far West‘u  nowych dróg  cywilizacji?

Imperjalizm  angielski,  wyrażony najpotężniej  w  Kiplingu,  bynajmniej nie stanął  przeszkodą w tej sprawie.  Owszem  —  i  to  ciekawe  — był  czynnikiem  współpracy i  niewątpliwie  pobudził  śród  francuzów cokolwiek  zadrzemany  w  dostatku  codziennym  instynkt  szerszych  horyzontów.  Nie  było w burżuazyjnych szkołach  romansu  francuskiego  pragnienia "żyć niebezpiecznie"  inaczej, jak w skali ściśle kameralnej.

Pojawienie się Marchandów, Gallienich, Lyanteyów,  było współczesne lub cokolwiek  późniejsze od Blodesów, Chamberlainów,  Kitchenerów, Jamesonów  —  w  literaturze prąd zamorski, prąd z otwartych, bez obawy o przeciągi, okien powiał ze  Stevensonem.  Kiplingiem, Conradem.  A  Stevenson, jak potem Kipling  związał  swą pracę z Francją: to na Kanałach Francji i w górach Francji  centralnej  rozpoczął  się cykl „awanturniczy" zamknięty wigiljami wyspiarskiemi.

Można śmiało twierdzić, że do odkrycia a potem wmyślenia się we Francję dopomógł  Kiplingowi zmysł - imperjalizmu.

Potem przyszła słodycz wiosny francuskiej, spędzanej  co roku na błoniach kwitnących  narcyzami  między Pirenejami a Morzem, radość pejzażów, mijanych w pędzie 70 c-r (tytuł poematu)  —  ale przedewszystkiem zaważył orlim okiem przewidziany imperatyw współpracy!
Wtedy to Francja przedstawiła się Kiplingowi  inaczej, zgoła inaczej, niż wczasach, gdy  równał jej lud z plemieniem szakalim Bandar-Logs...

Z głębokiej  zadumy nad tysiącleciem dziejów wspólnych powstał hymn na cześc Francji z datą 1913 roku.  Ujrzał nagle Kipling  Francję  „zawziętą w  rozkoszy, ale niepokonaną  w pracy, straszliwą siłami, które umie wyciągnąć z swej niewyczerpanej gleby” i  w inwokacji rzucił mocne słowa:

"O Francjo, umiłowana każdemu,
kto miłuje rodzaj ludzki!"

I wtedy-to spostrzegł,  że tysiąc lat walk i rywalizacji urobiły coś wspólnego w duszach obu narodów: 

„Jeszcześmy się nie narodzili, gdy w  łonie  Rzymu, dwoje  bliźniąt, zrywaliśmy się niecierpliwie do współzawodnictwa.
Jeszcze mówiliśmy tą samą mową, gdy już los postanowił, że dzieje nasze będzie  wykuwał  jeden przez drugiego...  Nigdy nie mogliśmy  się  obejść  jedno bez  drugiego,
nie  masz  fali,  która by  nie  świadczyła  o  naszych  walkach,  gdy  otwieraliśmy  drzwi  nowego  świata...  Aż wreszcie  podzieliliśmy  świat między  sobą"
"Poznaliśmy wzajemnym kosztem co wart miecz  w naszych rękach: cóż uczynić mogą stal  i  krew, czego myśmy nie uczynili?  —  Więc dziś ścieśnijmy szeregi  i ręka  w  rękę  —my  dwoje  —  zaciągnijmy  straż  i  dopilnujmy  by  pokój  panował  na  ziemi".

Wspaniała oda Kiplinga, wielokrotnie przełożona na francuski, zrobiła więcej dla zrozumienia się obu narodów'  od wszelkiej  propagandy, jak zresztą  „Recessional"  czy  "Five Nations"  dla  imperjalnej myśli  wielkobrytańskiej.
Ale tu w tej odzie, dziwnie przenikliwie widzącej przyszłość, było coś nowego: był tu położony kres słynnemu hasłu Splendid  isolation — zostało  sformułowane  wezwanie do dalekiej  współpracy po długiej rywalizacji.

Kipling przewidywał  Wielką  Wojnę  i,  przewidując,  wybrał Francję  jako partnerkę  władzy nad sytuacją światową: dodał ją niejako za szósty do owych "pięciu  narodów", w których współpracy widział wielkość dzieła imperjalnego.Czyż nie poprzedził tego wyboru przypomnieniem o wspólnie dokonanym "podziale mórz i lądów"?

Na  kilka  tygodni przed śmiercią wielki  poeta w rozmowie  z Ludwikiem Gilet, nowo wybranym członkiem Akademji bardzo gorąco wypowiadał się za zaniechaniem wszelkiej akcji, mogącej doprowadzić do konfliktu .z  Włochami.  Był w tem równie wytrwały co  Garvin, naczel­ny polityk „Observera ", mądrego senjora prasy angielskiej. Koncepcja atlantyckiego Zachodu, jako właściwego klimatu w nowym układzie stosunków, miała w nim konsekwen­tnego zwolennika.

I w  ten sposób Kipling, najprzód przez wmyślenie się w  rolę Francji, potem przez  stanowisko  w  sprawach bieżących, dawny swój imperjalizm rasowy podnosił do godności wielkiej koncepcji cywilizacyjno  -  politycznej, w której oczywiście troska o zabezpieczenie  stanu posiadania ojczyzny leżała w założeniu, ale oparta już o walory ogólnoludzkie.

Nie starczyło sił ni czasu 70-letniemu starcowi, by odegrać mógł dziś rolę, którą odegrał miedzy początkiem stulecia a Wielką Wojną.

We Francji dawno zapomniano poecie urazy, ongi żywej, za meta­forę Bandar - Logów.  Natomiast myśl francuska  wżyła się w piękną głęboką historjozofję  "wykuwania jednego  narodu  przez drugi",  prowa­dzącą do współpracy. Wżyła się tembardziej,  iż Kipling  w  uroczych Wspomnieniach, w wierszach ulotnych nie przestawał szerzyć głębszych sentymentów do łacińskiej rasy przez francuskie prowincje, przez Śródziemnomorską  wspólnotę, które coraz lepiej rozumiał.

Dwoje bliźniąt ongi "na łonie Rzymu" bronionych przed  barbarzyńcami i hartowanych do wiel­kich przeznaczeń  —  "gdzież  znajdziemy dość honoru i rozumienia jeśli nie jedno u drugiego"?

Tak marzył Kipling na błoniach wiosennych Francji.
Ale śmierć zaskoczyła go w momencie, gdy wybierał  się jak co roku na śródziemnomorską pielgrzymkę.

Antoni Potocki, 1936. (Korespondencja własna "Gazety Polskiej")


(zachowano pisownię oryginalną)



Brak komentarzy: