wtorek, listopada 12, 2019

Niemoc Rudyarda Kiplinga, 1925

The Michigan Daily
"Niemoc Kiplinga".

Sformułowanie to pojawiające się w artykule poniżej może brzmieć dla wielu jak oksymoron.
Kipling,  "profesor energii narodowej", widziany przez pryzmat jego dzieł i ich bohaterów, niezwykle urozmaiconego życia osobistego wypełnionego podróżami, także na podstawie powszechnie znanych fotografii, może się wydawać okazem zdrowia i mocy.

Nic bardziej mylnego

Opracowana niedawno historia chorób, z  jakimi zmagał się przez większość życia jest bardzo obszerna; budzi tym większy podziw dla charakteru człowieka i talentu twórcy.

Do najgroźniejszych należało obustronne zapalenie płuc, na które zapadł  zimą 1925 r.  Podobnie jak wcześniejsze w r. 1899,  omal nie zakończyło się śmiercią pisarza.
W angielskim  "Times" przez jedenaście dni ukazywały się komunikaty o stanie zdrowia Kiplinga. Niniejszy artykuł londyńskiego korespondenta "Kuriera Poznańskiego" jest ich polskim echem-Ar



                                                            ***
Poważna  niemoc  Rudyard'a  Kipling'a  wywołała  wiele  niepokoju  nietylko  w  W. Brytanji,  ale  w  całem Imperjum  Brytyjskim.  Jak  to  Sir   Arthur  Conan Doyle  powiedział  kilka  dni  temu,  Kipling  jest żywem  wcieleniem  ducha  Anglji  i  gdyby  tak  się  stało,  iż miałby  odejść  od  nas,  odczulibyśmy  wszyscy  dotkliwy  brak  wpływu  jego  potężnej  indywidualności.

Lecz  choć  Kipling  w  rzeczy  samej  tak  kompletnie  reprezentuje  ducha  swego  narodu,  nie  dopuścił nigdy  w  swej  twórczości  wpływu  „ducha  czasu“ Anglji.  Od  czasu  do  czasu  stawał  z  nim  nawet  w konflikcie.  Wielu  z  nas  pamięta  dobrze  te  chwile gdy,  dziesięć  lat  przed  Wojną  Światową  Lord  Roberts  of  Kandahar,  objeżdżając  kraj  ostrzegał  nas przed  zbliżającą  burzą,  napominając  o  konieczności  wojskowego  poboru,  Kipling  zaś,  biorąc  ten  sam punkt  widzenia  gromił  społeczeństwo  W.  Brytanii  za brak  dyscypliny  i za  upór,  oskarżając,    jesteśmy ogłupieni  sportami  i  niechętnymi  do  spełnienia  obowiązków  względem  Imperjum.

 Utwór  poetyczny,  w którym  stawia  te  zarzuty,  piętnując  naszych  krykieciarzy  i  footballistów  jako  "odzianych  w  flanele narwańców przy bramkach i zabłoconych głupców  przy metach",  wywołał  czasowy  bojkot  jego  pism  przez dorastające  pokolenie.  

W  każdym  organie  prasy londyńskiej  pojawiały  się  bezustannie  listy,   wyrażające oburzenie  na  „niesprawiedliwość"  Kiplinga  i  dopiero  bieg  wypadków  toczący  się  z  zawrotną  szybkością  ku  owemu „Armageddon"—owi  z  lat  1914— 1918, zmusił  młode  społeczeństwo  do  zrozumienia,  jak  dalece  Kipling  był  usprawiedliwiony  w  owem  wystąpieniu    kiedy  to  brak  wyćwiczenia  naszej ochotniczej  armii  w początkach  Wojny  Światowej  był  powodem  niebezpieczeństwa  nieuniknionej,  jak  się zdawało,  inwazji,  co  mieszkańcy  południowo-wschodniej  Anglji  wspominają  dotąd  z  dreszczem  przerażenia.  Wtedy  to  dopiero  Rudyard  Kipling  odzyskał  utraconą  popularność.

Jednak  nawet  w  czasach,  gdy  autor  „If"  stanął do  walki  w  obronie  niepopularnej  kwestji  poboru  w pierwszych  latach  obecnego  stulecia,  był  dostatecznie  zamożny,  by  nie  liczyć  się  ze sądem brytyjskiego społeczeństwa. 

Dziś Kipling jest właścicielem ziemskim na wielką skalę,  prócz tego jest wyjątkowo jak na pisarza, niemal „osobą  stanu" na naszej wyspie.

To też z chwilą, gdy choroba jego przybrała poważne rozmiary,  doktór  przyboczny Jego Królewskiej Mości udał  się natychmiast do Kiplinga  i to  w czasie niebywałej  śnieżycy,  by czuwać przy chorym  do chwili, w której  groźne niebezpieczeństwa zupełnie minęło.

Nawet  gdyby Mr.  Stanley Baldwin,  obecny Premjer  W.  Brytanji  nie był  bliskim krewnym Kiplinga, napewno  również wysłałby natychmiast oficjalne zapytanie o jego  zdrowie, gdy tylko otrzymał wiadomość o niemocy Autora.

Istnieje  wielu  brytyjskich pisarzy,  którzy zawdzięczają  w  znacznej  mierze  zamożność  rozsprzedaży  swych  dzieł  poza granicami  Imperjum  Brytyjskiego.  Wątpliwe jednak,  czy Kipling może zawdzięczać większą część dochodów  tłumaczeniom swych dzieł na obce języki.  Jest on tak  „do  szpiku kości" Brytyjczykiem,  rzadko przemawia silniej do  cudzoziemca, a nawet w pewnych razach razi go raczej.

Jest  on  na  przykład  przekonany,    w misji rasy  brytyjskiej  leży podniesienie cywilizacji odległych części  świata.  Wychodząc  z  tego  założenia  nie  bierze  dostatecznie  pod uwagę zalet niższych ras i sądzi, że cechy tychże uzdalniają  je  jedynie  do  zadań  ciaśniejszego  zakresu,  to  jest  po  największej  części  do  spokojnej  pracy w ich własnych granicach. 

Kipling przyznaje  w rzeczy samej,   zadanie wyznaczone  rasie  brytyjskiej  jest  przywilejem,  ale  nie  uważa,  aby to  był  powód  do  niechęci  ze  strony  niższych  ras.  Mówi  ustawicznie  w  swych  dziełach  i  przemówieniach o  ciężarze  założonym  na  barki  nasze  jako  Brytyjczyków,  a  zatem  pionierów  cywilizacji  ras  kolorowych, nawołując  do  zatrzymania  w  pamięci,    Brytyjczycy    posłami  Najwyższego  względem  braci  oddalonych".

Dawno temu Londyn zwykł  był widywać Kiplinga. 
Ukazywał  się  to w  klubach,  to na  ulicach stolicy, lecz obecnie  (jak i  G. K. Chesterton)  zdobył  prawo i możność  do  usunięcia  się  w zacisze,  w którem styczność z Naturą użyczą mu spokoju i ustawicznego natchnienia.

Do  jego pięknego dworu w Burwash dochodzą zaledwie  echa walk o sławę i bogactwo, jak i  szczęk zatargów  politycznych oraz zgiełkliwy hałas waśni społecznych.  Zdobył  wolność osobistą w stosunkowo młodym jeszcze  wieku i pomimo obecnej choroby konstytucja jego  fizyczna, niezniszczona gorzką walką o byt, daje nadzieję rychłego zwalczenia niemocy. 

Britannus, "Kurier poznański", 1925

(Zachowano oryginalną pisownię)







Brak komentarzy: