poniedziałek, grudnia 11, 2017

Sahib Rudyard Kipling


Westward Ho!

Osobowość duchowa zmarłego pisarza narodziła się pośród dwunastu szarych budynków kolegjum wojskowego, pobudowanego na zachodnich wybrzeżach hrabstwa Devon, skąd roztaczał się rozległy widok na Atlantyk, wrota wiodące do dominjów i kolonij. Nazwę zakładu zaczerpnęli fundatorzy z tytułu imperjalistycznej wspaniałej powieści Charlesa Kingsleya, który w r. 1855 odtworzył zmaganie się angielskich i hiszpańskich piratów morza z czasów królowej Elżbiety. 

Wychowanków ćwiczono nie tyle w nauce i teorji co w karności, posłuszeństwie i solidarności, wpajając im zasady rządzenia podbitemi szczepami. 

Wszak z Westward Ho! wychodziły kadry młodych urzędników kolonjalnych. Stalky - znamy go z autobiograficznej devonshirskiej powieści zmarłego pisarza - przebył po wyjściu ze szkoły szybko stopnie oficerskie i został pułkownikiem. McTurk wszedł do urzędu poczty i telegrafu w Indjach, tam też podążył w r.1882 siedemnastoletni  Beetle-Kipling.


Gloryfikacja sahiba

Urodzenie i pierwsze lata w dzieciństwie predestynowały go do roli obserwatora i piewcy angielskiego oficera i urzędnika, pracującego w administracji księstw i prowincyj nadgangesowych. Cztery lata pobytu w nonkonformistycznych ośrodkach Anglii - nazwisko jest holenderskie i świadczy o imigracji - odezwało się w ojcu chłopca, J.L. Kiplingu, przemożnym głodem za egzotyzmem. Jako modelator rzeźb po świątyniach w Indjach środkowych, następnie profesor szkoły sztuk pięknych w Bombaju, wreszcie kustosz muzeum w Lahore, wnikał on coraz głębiej w tajniki Indyj, pisząc wybitne dzieło o ich ludziach i zwierzętach, nadając kierunek energji witalnej synowi ku tym właśnie dziedzinom.


Wszak właśnie przez pierwsze sześć lat urodzone pod tropikami dziecko nie słyszało prawie mowy angielskiej. Żywiołem jego było tonące w zieleni bungalow, roje ptactwa, świetliki świętojańskie, towarzystwo dzieci krajowców, nade wszystko zaś krajowa ayah, piastunka hinduska, która wtajemniczyła go w pieśni, powiastki i bajki swej ojczyzny, wpajając weń, choć była katoliczką, cześć i przesądy dla bóstw Indyj. Podziw ogarnia nas, jak daleko rodzina angielska, obdarzona instynktem pioniera kolonialnego, posuwa liberalizm w poddawaniu dziecka pod wpływy obcej, egzotycznej kultury.


W wypadku Kiplinga tłumaczy nam to artystyczne i romantyczne nastawienie obojga rodziców, matki być może jeszcze większe niż ojca. Imię syna wzięła od tego spośród jezior w hrabstwie Stafford, nad którem John Kipling ubiegał się o jej miłość. Dom jej ojca MacDonalda, prostego duchownego-metodysty, przypominał mieszkanie sławnych sióstr Brontë. Niezwykłej inteligencji i pieknosci musialy byc siostry Alicji, zony Johna Kiplinga, jeśli stały się towarzyszkami ludzi tego znaczenia i rangi, co Sir Edward Burne-Jones, filar prerafaelitów, Sir Edward Poynter, prezydent Royal Academy, i wreszcie bogaty przemysłowiec Baldwin, ojciec obecnego premiera Baldwina. Czyż można się dziwić, że młody absolwent instytucji kształcącej sahibów, jak w Indjach nazywają oficerów i urzędników angielskich, zwrócił uwagę na tę kastę ludzi i zaczął kreślić ich sylwetki? Pióro było jego instrumentem zawodowym, pracował w dziennikarstwie, w "Gazecie Cywilnej i Wojskowej" w Lahore, później w "Pionierze" allahabadzkim. Od r.1888, kiedy Kipling liczył zaledwie dwadzieścia trzy lata, rozpoczyna się jego niebywała kariera pisarska, oparta już wtedy na ośmiu tomach wierszy i nowel, zdobywających nie tylko osobisty rozgłos autorowi, lecz odkrywających dla publiczności anglosaskiej i świata całego olbrzymią połać Imperium - Indje. Dotąd kraj nad Gangesem i związani z nim Anglicy byli dla kraju macierzystego czemś oddalonym, pamiętano bunt sipajów z r.1857, znano nazwiska wicekrólów. W r.1886 nie okazano zbytniego zachwytu i zrozumienia dla ważności proklamowania przez Disraeliego królowej Wiktorii cesarzową Indyj. Byli politycy, zwłaszcza pośród liberałów, którzy w kolonjach widzieli jedynie źródło kłopotów i wojen.



Przyśpiew Lordowi Salisbury


Dziewiąty dziesiątek lat ub. wieku przyniósł przesunięcie zainteresowań z dziedziny ekonomicznej na polityczną i przygotował znakomicie grunt pod propagandę Kiplinga. Publikacje Dilkego, jednego z najzdolniejszych podsekretarzy stanu za rządów gladstonjańskich, książka "Expansion of England", pióra Seely'ego, profesora z Cambridge, nauczyciela Edwarda VII, Liga Imperialna, Instytut do Spraw Imperium, założony w Londynie z okazji złotego jubileuszu królowej Wiktorii w r. 1887, rozruszały fantazję społeczeństwa, zapaliły ją, przygotowały na przyjęcie opowiadań w stylu niezrównanego współpracownika gazet lahorskich i allahabadzkich. Szereg myślicieli angielskich, między innymi Carlyle, Ruskin i Kinglsey, wskazywali na potrzebę przejęcia się misją, jaką Opatrzność nałożyła na Anglię, dając jej kolonje. Rozumowanie ich trafiało jedynie do elity społeczeństwa. Nowy prorok ogromu i znaczenia Imperjum przemawiał bezpośrednio do zmysłów, trafiał do szarego człowieka ulicy, rzucał z autopsji typy, opisy, sceny, wplatając w teksty bogaty materjał własnego doświadczenia. Najwyższych tonów dobył jednakże Kipling dopiero po r. 1890, po podróży dookoła świata poprzez Japonię, San Francisco, New York do Anglji, stąd do Afryki Południowej i Australji, na Cejlon i Nową Zelandję. Tomiki poezyj, które zaczęły się odtąd pojawiać, wyraziły w najbardziej dosadny sposób uczucia ożywiające społeczeństwo angielskie pod koniec niezwykłego panowania Wiktorii: wciągnęły w myślenie ogółu poszczególne dominja. Do zenitu doszedł szał samouwielbienia w okresie obchodu sześćdziesięciolecia panowania królowej Wiktorii: Kipling wyrażał słowem, prozą i wierszem to co w administracji realizował Rhodes, co w polityce przeprowadzał Chamberlain, minister kolonij w konserwatywnym rządzie lorda Salisbury. Poezja i cała twórczość Kiplinga w tym okresie, to natchniony, uskrzydlony przyśpiew do polityki największego leadera torysów, przytakiwania jego poczynaniom, woda na młyn tego chronologicznie ostatniego, co do znaczenia pierwszorzędnego premjera królowej Wiktorii. Pod przywództwem lorda Salisbury dokonał się zwycięski atak empire-makerów, unjonistów, żądających jak najściślejszego zespolenia kolonij i macierzy, przeciw decentralistycznym utopjom liberałów. Nie kto inny tylko lord Salisbury, poparty potężną falą jingoizmu, zdołał bez uszczerbku dla Imperium przeprowadzić je przez niebezpieczną rafę podwodną jaką okazał się zatarg anglo-boerski w Transwaalu. Lata natężenia tej polityki 18893-1905, to równocześnie epoka największego wpływu Kiplinga na społeczeństwo angielskie, to czas, który Kipling świetnie rozumiał, kongenjalnie wyrażał, idealnie reprezentował. Był to okres czasu, kiedy Kiplinga zwano żartobliwie 'generalnym inspektorem literackim Imperjum brytyjskiego', kiedy rozbrzmiewały najgłośniej jego entuzjastyczne słowa o 'brzemieniu białego człowieka', stosunku do ras kolorowych, o obowiązkach Wielkiej Brytanii wobec całego świata. Kiedy instrument panowania Anglii nad światem, flota wojenna, odbywała swe manewry w r. 1897, wielki jej piewca, zaproszony oficjalnie, dokonywał przeglądu jej ruchów strategicznych. W oczach ogółu stanowił Kipling ognisko, które centralizowało najważniejsze problemy brytyjskiego Commonwealthu. Jedynie śmiałe, zbyt realistyczne potraktowanie samej władczyni Imperjum w wierszu 'Wdowa z Windsoru' nie zjednało mu pełni łask dworu i stanęło na drodze do obsypania go orderami i wyniesienia do godności poety-laureata. Kipling, purytanin, moralizator w stylu Wesleya, ideolog, nie cierpiał z tego powodu - genjusz wyniósł go ponad te drobnostki dnia powszedniego.



Sen nocy hinduskiej


Myli się bowiem każdy, kto twierdzi, że Kipling był tylko prostym a głośnym doboszem potęgi imperjalnej, piewcą żołnierza kolonjalnego, marynarza i aparatu administracyjnego. Owszem, dojrzały w nim do ekspresji literackiej i przemówiły przezeń turbiny dreadnougthow, kable podwodne, baraki koszarowe i stracone czaty posterunków. W "Świetle które zagasło" dał Kipling apoteozę korespondenta wojennego, tego czynnika tak niezmiernie ważnego w kronikach dziejów anglosaskich, że wybitnych przedstawicieli pióra grzebano pod kopułą katedry św. Pawła w Londynie obok sławnych wodzów i admirałów. W "Kapitanach-zuchach" pokazał drogę jak przez cierniste doświadczenie wyrasta dodatnia jednostka obywatelska dla Imperjum. Jednakże strona zewnętrzna nie wyczerpywała zainteresowania i zdolności Kiplinga. Przeciwnie, istniały dziedziny stokroć ważniejsze dla niego, te w których najlepiej czuł się i najswobodniej poruszał jego genjusze. Objawiło się to w obu "Księgach dżungli", w "Kimie" i późniejszych opowiadaniach należących do dziedziny czystej emocji i subtelnych spraw ducha. Czyż jest ktoś pośród nas, ktoby nie zachwycał się wnikliwą introspekcją w dusze zwierząt współżyjących z małą żabką Mowglim? O ileż głębiej od wszystkich swych poprzedników czuł Kipling ducha puszczy hindustanskiej! W pierwszej księdze dał nieśmiertelną galerię indywidualności zwierzęcych, przepojonych niezrównaną psychiką i żywiołem prawie ludzkiej etyki. Pierwiastek satyryczny, objawiający się w wybranej gromadzie leśnej, zwierciedlenie się w nich ideałów imperjalnej więzi państwowej, to jedynie wtórny refleks, pierwszym jest wniknięcie w duszę zwierząt, podpatrzenie ich sposobów życia i bycia, ogarnięcie całości instynktów animalistycznych. Nawet wieloletni pobyt pod zwrotnikami, zbieranie szczegółów z ust ludzi wtajemniczonych w arkany leśne, nie umożliwiłby nakreślenia tych sylwetek i scen, które weszły jako klejnoty najprawdziwszej psychologii zwierzęcej do literatury, gdyby dusza autora obca była głębokim podszeptom natury. Pisanie obu ksiąg dżungli przypadło właśnie na lata pobytu poety w stanie Vermont w Ameryce Północnej w gronie rodziny powieściopisarza Walcotta Balestiera, którego siostrę pojął Kipling w r.1892 za żonę. Odwrócenie się od zgiełku świata amerykańskiego, który z początku nie reagował na twórczość o arystokratycznych panach - sahibach indyjskich, pozwoliło Kiplingowi zanurzyć się w świat fantazji i czarodziejskich wątków, nie związanych reportersko z rzeczywistością.


Do tejże samej kategorii dzieł uwolnionych od zbytnich naleciałości doczesnych należy "Kim", w którym Kipling dał bodaj najbardziej panoramiczną wizję Indyj z lotu ptaka, roznosząc w przeciągu krótkiego czasu w pół miljonie egzemplarzy ewangelję o przedziwnym chłopcu, synu żołnierza irlandzkiego, który stał się"przyjacielem całego świata". Nie opis jest tu ważny, lecz duch, który przepełnia dzieło, ta lotna esencja ideologii hinduskiej, stanowiącej niewysłowiony czar opowiadania. Czem urok szekspirowskiego "Snu nocy letniej", tem w twórczości Kiplinga ten sen nocy hinduskiej, wysnuty bardziej z wyobraźni, z filozofii braminów, niż z elementów doświadczenia. Minie cały twór Kiplinga opierający się na tematach publicystycznych, na pomysłach związanych z aktualjami imperjalnemi - dzieła Kiplinga, zawdzięczające swe istnienie jego wewnętrznemu, najbardziej osobistemu, ludzkiemu natchnieniu przetrwają wieki, czczone i uwielbiane na równi z kreacjami Shelleya czy Keatsa. Własna mitologia, własny puls wewnętrzny, organiczne piękno decydują o ich wartości. Ani R.L. Stevenson, ani Oskar Wilde, zwolennicy sztuki dla sztuki, fin-de-siecle'iści, przedstawiciele dekadencji, lubujący się w fantastyce perwersyjnej, nie dorównali w bogactwie i subtelności pomysłów irracjonalnych temu piewcy Imperjum z chwilą kiedy odrzucał rzeczywistość i puszczając wodze fantazji, snuł swoje czarowne wizje o ludziach i zwierzętach.



Prospero z Sussex


Gwiazda Kiplinga była jednem ze świateł politycznej konstelacji konserwatywnej. Z chwilą gdy panowanie Edwarda VII przyniosło rozterki wewnętrzne i namiętną walkę o ustrój, w której imperjalistycznie nastrojeni konserwatyści zostali już w r.1905 aż po okres powojenny odsunięci od władzy, popularność Kiplinga i swego rodzaju dyktatura literacka skończyły się bezpowrotnie. Jego hasła stały się nieaktualne, głos padał w próżnię. Uwaga ogółu odwróciła się od zagadnień kolonij, ogniskując się na problemach izby lordów czy home-rule'u. Proces stapiania się poszczególnych prowincyj zaoceanicznych z macierzą dobiegł zresztą naówczas do pewnej organicznej fazy i skrystalizował się w formie przyjaznej współzależności od macierzy. Kipling wyciągnął logiczne konsekwencje ze zmiany kursu politycznego, usunął się do Burwash w hrabstwie Sussex i jak niegdyś Prospero Szekspira, odrzucił swą różdżkę czarodziejską, którą przez tyle lat władał przemożnie na lądach i morzach. Podobieństwo do bohatera "Burzy" nasuwało mu się chyba samo, gdyż zostawił na temat ten osobne studium, próbujące rozwiązać psychologiczne podłoże genezy tego łabędziego śpiewu szekspirowskiego. Indje odsunęły się na daleki plan, nie podjął już o nich żadnej większej opowieści. Zamiłowany w opłotkach wiejskiego osiedla, z szumem morza, kołyszącego spokojną starość, nie wyruszył dawny zawołany turysta w żadną dalszą podróż. Strzegł zazdrośnie swego odosobnienia i nie dopuszczał natrętnych wielbicieli przed swe oblicze. Na samotnych przechadzkach pośród miedz i żywopłotów, w małych słonecznych dolinkach i na zielonych wzgórzach zwidywały mu się małe duszki-skrzaty, oberonowe Pucki leśne, genjusze pól sussexkich, szepcące mu w powiewie wietrzyków przeddziejowe, rzymskie i celtyckie znaki-runy, spisywane wiernie przez twórcę Mowgliego.


Tak powstała historia Anglji, opowiedziana przez Kiplinga dla dzieci, tak narastały warstwa za warstwą nowe kroniki z hrabstwa Sussex, w których odzwierciedlała się przeszłość ponad wszystko ukochanej Anglji. Nic nie zmieniła w tem nastawieniu ducha nagroda Nobla przyznana Kiplingowi w r.1907, nawet wielka wojna przeszła jakby bokiem i z dala od zacisza poety: więcej niż jakiekolwiek zdarzenie świata uraziła go jednak w samo serce, zabierając mu jedynego syna. Poległ za Anglję i Imperjum, której zaprzysiężonym wielbicielem był jego genjalny ojciec.


Dwa metry kwadratowe posadzki w Opactwie Westminsterskim starczy od dziś temu, co za dni męskich rozkoszował się wielkością Imperjum, w którem nie zachodzi słońce.



Stanisław Helsztyński, 1936 r. (zachowano pisownię oryginalną)