KSIĘGI W DŻUNGLI. CIENIOM RUDYARDA KIPLINGA
- Zmarł największy poeta Anglji - Dwuszpaltowy
tytuł depeszy w dzienniku.
Zmarł poeta mojego dzieciństwa. Mojego i
twojego także. Ach, także i twojego... Zmarł poeta naszego dzieciństwa — tak mogą powiedzieć ludzie w Anglji i w
Polsce, we Francji i w Niemczech, w Ameryce i w Australji.
A u mnie zaczęło
się to od słonia. Słoń był
duży, bardzo duży — większy od wszystkich innych zwierząt stojących na półce z
dziecinnemi książkami. Słoń był z masy
papierowej.
Dlaczego ma taki długi nos?
Dlatego, że był nieposłuszny — odpowiedziała książka. Bajeczka o słoniu. Bo lubił moczyć
nos w rzece.
A nos wtedy miał normalny, jak wszystkie inne zwierzęta. Matka przestrzegała go, by tego me robił. Ale mały słoń był nieposłuszny i dalej moczył nos w rzece, aż raz podpłynął krokodyl i złapał go za nos. Mały słoń zaczął się wyrywać wtył i tak się mocował z krokodylem, aż wreszcie zwyciężył, ale w tej walce nos od ciągnięcia wydłużył mu się. I tak już zostało u słoni.
A nos wtedy miał normalny, jak wszystkie inne zwierzęta. Matka przestrzegała go, by tego me robił. Ale mały słoń był nieposłuszny i dalej moczył nos w rzece, aż raz podpłynął krokodyl i złapał go za nos. Mały słoń zaczął się wyrywać wtył i tak się mocował z krokodylem, aż wreszcie zwyciężył, ale w tej walce nos od ciągnięcia wydłużył mu się. I tak już zostało u słoni.
I ta bajka i tyle
innych. Ale ta o słoniu najmilsza. I mój biały słoń, zanim jeszcze stał się
Kingiem z ,,Pustyni i w puszczy" Sienkiewicza
— był słoniem z bajki Kiplinga.
Ale było to w
dalekiem dzieciństwie. Potem przyszły inne lata i przyszły „Księgi dżungli“. Przyszedł szakal Tabaki, tygrys Shere Khan, wilk Akela czarna pantera Bagera, wąż Kaa, nietoperz Mang, tyle
postaci zwierzęcych— Przyszła dżungla, wspaniała, niezwykła dżungla stworzona przez jedynego pisarza, który tak potrafił pisać o
zwierzętach Wraz z Maulim
szło się w tę dżungle tajemniczą i jakże
często do niej wracało, rozumiejąc coraz więcej i coraz silniej
odczuwając, że w lekturze tych
fascynujących tomów oddala się od
dżungli życia.
Zwierzęta
Kiplinga postępują jak ludzie, jak
ludzie myślą i działają, jak Iudzie mają prawa, rady, uchwały. Ale... jak dobrzy i mądrzy ludzie. A prawa ich nigdy nie
mogą być złamane, święte
prawa dżungli.
Są tam zwierzęta
szlachetne i mniej szlachetne. m^mnite, ale — poza szakalem Tabakim i tygrysem Shere Khanem — niema wśród nich zbrodniarzy i nikczemników. Mordercy
— za cenę głodu, ale nie za cenę zbrodni. Są występni, ale tylko w wielkiej
namiętności. I są wyroki bezapelacyjne, zawsze
sprawiedliwe.
Dlatego Mauli wolał dżunglę zwierzęcą od dżungli ludzkiej. Miał przyjaciół i wrogów — został długo z niemi, ucząc się od nich sprawiedliwości, ucząc się praw dżungli, praw życia i śmierci niezmiennych, niezawisłych, nieprzekupnych.
Dlatego Mauli wolał dżunglę zwierzęcą od dżungli ludzkiej. Miał przyjaciół i wrogów — został długo z niemi, ucząc się od nich sprawiedliwości, ucząc się praw dżungli, praw życia i śmierci niezmiennych, niezawisłych, nieprzekupnych.
Zaczęło się od
słonia z wydłużonym przez krokodyla nosem — a szło się w życie z „Księgą dżungli. Iluż z nas
mogłoby powiedzieć, że na niej się uczyło — uczyło patrzeć na dżunglę ludzką i porównywać ją z najszlachetniejszą fantazją wielkiego
pisarza! Iluż z nas uciekało do tych ksiąg od dżungli życia, w której
jakże mało jest tych wilków,
panter, niedźwiedzi — chociaż tak wiele jest wilków, panter, niedźwiedzi, szakali,
wężów.
Czy gdyśmy
zobaczyli jakiegoś malutkiego człowieczka, a jeśli był
on bliski naszemu sercu, czy nie przyszedł nam na myśl Mauli, jak bezbronny, zagubiony w dżungli wędrował ledwo iść
potrafiąc, „mały, brunatny chłopczyna
— tłusty, nagusieńki... I jak
nim zaopiekowały, się owe wilki ze szczepu wilków seeoneeńskich.
Tyle książek obarcza nasze dzieciństwo, tyle bajek, legend, które potem olbrzymim balastem ciążą na naszem życiu aż do śmierci, jakże nieraz wypaczając najsilniejszy rozum, deformując najgłębszą myśl „wolnego
człowieka“. Ale to, co szlachetne zaciążyło
nad naszą wyobraźnią i sercem i poszło z nami w życie — to właśnie kiplingowska dżungla.
Jedna ze ścian
mojego pokoju przemieniła się w ciągu lat w ścianę z książek. Gdy jestem zmęczony, gdy jestem czemś
zmartwiony — lubię snuć oczyma po tych pólkach przyrośniętych do ściany. Zdaje
mi się, że z tych książek spływa jakiś spokój
i cisza, chociaż ileż burz w nich zawarto. I wtedy potykam się wzrokiem
o tę, o tamta książkę — poznaję zdaleka jakiś cienki tomik dobrych i kochanych
wierszy, albo ciężki tom, pamiątkę jakichś studjów. Jakby na każdej prawie
książce z tych wielu setek utrwaliło
się coś z przeszłości, co przywarte do książki pozostaje tam i tam jest,
a gdy wzrok przesunie się po niem, zahaczy go, zatrzyma oko. I przemówi —
fragmentem, drobnym urywkiem przeszłości.
Wspomnieniem jasnem lub ciemnem, głębokiem lub powierzchownem. To jeszcze
gimnazjum — a to pobyt w obcem mieście — a to znowu lektura w podróży wiodącej
z powrotem — a to, a tamto...
Z każdej książki
unosi się urywek przeszłości,
drobiazg rzucony w niepamięć. Fragment przytłoczony cieżarem wciąż narastających
dni, wciąż oddalających od tego co było — dobre i złe, czyste i brudne, tkliwe
i niskie.
Więc gdy tak
wzrokiem przechodzę — jakże często na ścianie książek zatrzymuję się na tych
kilkunastu tomach razem stojących i zdaleka czytam tytuły pierwszych z nich: „Księga dżungli“, „Druga księga dżungli“...
I nieraz tak już
było, że podszedłem i wziąłem książkę tę i jeszcze raz rzuciłem okiem na jakąś
stronę, na jakiś wiersz... A potem wracałem znów do dżungli, ale już nie tej
książkowej, tylko do dżungli życia — spokojniejszy
i pewniejszy.
Bo to są księgi w dżungli, które jakże często
mogą pokierować, uspokoić, upewnić,
Mauli odchodząc do
chaty, Mesuy, słyszał
przecież za sobą ten śpiew starego Balu, Kaa i Bagery (cytuję z
przekładu Fr. Mirandoli):
Zaczęło się od
słonia, któremu krokodyl wydłużył nos, bo słoń — mały słoń — był nieposłuszny.
A potem — potem przyszły księgi w dżungli życia takiemi
mówiące słowami.
A teraz właśnie —
teraz właśnie umarł Rudyard Kipling,
poeta naszego dzieciństwa i
budowniczy prostych dróg w życiu iluś z nas...

Jemu, wyzwolonemu już z dżungli życia, kierowanej jakże często przez Tabakich i Shere Khanów — tych kilka słów i spojrzenie na Jego książki. Spojrzenie wdzięczności.
P.S.
Witold Zechenter przełożył na jęz. polski tom opowiadań "Actions and Reactions"