
„Puk z Pukowej Górki” to szereg szkiców powiązanych wspólną tajemnicą wiadomą dzieciom z pobliskiej włości, Pukowi, staremu wieśniakowi Hobdenowi i postaciom prastarych dni.
Inaczej niż w opowiadaniach ze świata rzeczywistego, snuje tu zakochany w tworzywie dziejowym Kipling przędzę swojej żywej wizji. Ogromna dobroć, niezwykłe rozrzewnienie, prostota i zarazem melancholijny humor przepełnia każde zdanie narracji – baśni o bożyszczach, którymi żyli praojcowie.
Inaczej niż w opowiadaniach ze świata rzeczywistego, snuje tu zakochany w tworzywie dziejowym Kipling przędzę swojej żywej wizji. Ogromna dobroć, niezwykłe rozrzewnienie, prostota i zarazem melancholijny humor przepełnia każde zdanie narracji – baśni o bożyszczach, którymi żyli praojcowie.
Dla Welanda, który niegdyś królował w wyobraźni mieszkańców tej wyspy a potem zszedł na przydrożnego ubogiego kowala w lesie, znajduje wzruszony Kipling słowa jakby modlitwy. Z radością stwierdza wśród miejscowej topografii ślady jego nazwy w Willifordzie.
Widzimy nieledwie jak na samotnych przechadzkach pisarza ze źródłosłowów rzek, wzgórz i dolin zmartwychwstaje dawna mitologia jego ojczyzny. Kiedyindziej, gdy rzucił okiem na pobliskie Santlache wszedł w krąg wspomnień związanych z podbojem Anglii przez Normanów.
Czwarty wymiar jego zbiorowej świadomości obrócił się do niego i do współtowarzyszy, rozkosznych dzieciaków Dana i Uny jakby nową twarzą. Poeta trwa z widoczną lubością w wizjach tej heroicznej chwili dziejowej, kochając się w jej bohaterach i prostych nawet przedstawicielach. Tu na przełomie dwóch epok widział Kipling początek dzielnej rasy zdobywców, źródło wielkiego potencjału witalnego, który z czasem miał owładnąć światem. Różnica między Saksończykiem a Normanem znika w ciągu kilku pokoleń.
Naród, Anglia, pojęcie dobra ogólnego krystalizuje się – widzimy to w toku opowiadania - coraz wyraźniej.
Trudnoby opowiadania te nazwać ewokacjami, ujęciami artystycznymi czy obrazkami z przeszłości – Kipling żyje tak głęboko przeszłością, skromne, proste dzieci, których oczami patrzy na ten świat, mówią tak naiwnie i po prostu, że przed czytelnikiem pryska zapora wieków, cudowny wehikuł czasu przenosi nas wstecz i stąpamy, żyjemy, poruszamy się już z rozkoszą w atmosferze i krajobrazie niezwykłym Old Merry England.
Wyczuwa się z takiego toku opowiadania jakim niezrównanym darem plastyki wyposażony był mózg pisarza, darem przewyższającym wszelkie wysiłki erudycji usiłującej zrekonstruować czasy i ludzi przeszłości. Malarskie, nieznaczne pociągnięcie piórem, jakieś słówko, napomknięcie a już brodzimy zanurzeni po uszy w tej czarownej fali.
Barwną wyspą odcina się w niej opowieść o Wale Hadriana broniącym od zarania V wieku granic Anglii przeciw napaściom Piktów.
Uczestniczymy w wielkim wyroju (ucieczce) merlinowskiego pogłowia elfów i duszków, który doszedł do skutku po zaprowadzeniu Kościoła Anglikańskiego Elżbiety. Ten exodus cudowności, czarodziejskich mocy chochlików, koboldów, starowiecznych istot niewidzialnych, pomyślany i opisany jest w najgłębiej emocjonującym stylu. Określenie „styl” jest tu zresztą nie na miejscu; idzie o pełne żalu żegnanie się wielkiego czarodzieja z mocami, z którymi siłą swego „genius loci” obcował w duchu, idzie o tęskne spojrzenie rzucone światu, który umierał dla poezji, widzianej i odczuwanej dotąd przez ogół, odtąd dostępny tyko dla dzieci, samotników i ludzi o wzmożonej wrażliwości.
Trudno się oprzeć myśli i podziwowi do jakiego stopnia czułym medium historycznym okazał się w tym wypadku Kipling, ten zdawałoby się impresjonista ślizgający się pozornie zawsze po powierzchni zjawisk.
Dobrze się stało, że w roku śmierci autora „Puk” ukazał się po polsku pozwalając nam rewindykować dla pisarza duchową, subtelniejszą, wyższą artystycznie dziedzinę
jego twórczości, bardziej osobistą i intymną niż hałaśliwy i natrętny czasem werbel jego jingoistycznych tarabanów.

Tłumaczenie [ J. Birkenmajera] – zwłaszcza w partiach wierszowanych – nie utrudnia tej pięknej lektury ukazującej nam Kiplinga w roli nieledwie celtyckiego Merlina.
Zdaje się, że żaden z wielkich rasowych pisarzy angielskich nie jest pozbawiony tej cudownej czarodziejskiej, irracjonalnej strony duchowej, która w spiżowym anglosaskim tworzywie przebiega do celtyckich pokładów ich zbiorowej psychiki
S. Helsztyński
Druga część Puka czyli "Rewards and Fairies" →- wciąż czeka na polskiego tłumacza - Areop
------------------