czwartek, lipca 12, 2018

Krytycznie o przekładzie Księgi Franciszka Mirandoli, 1923

Drugie arcydzieło Kiplinga, sławna Księga Dżungli, wyszło w nowem tłumaczeniu w „Bibljotece Laureatów Nobla". Czy nowe tłumaczenie było potrzebne ? Na to pytanie możnaby odpowiedzieć twierdząco tylko wtedy, gdyby to nowe tłumaczenie było lepsze od przekładu Józefa Cze­kalskiego. Tymczasem nietylko ono go nie przewyższa, ale nawet mu nic dorównywa.

Otwieramy znaną dobrze książkę i chcemy sobie przypomnieć piękne motto do pierwszego rozdziału: Bracia Mowgliego. Spotyka nas podwójne rozczarowanie — zamiast braci Mowgliego, do których oddawna- śmy się przyzwyczaili, znajdujemy „braci małego Mauli", a zamiast piękne­go wiersza Czekalskiego:

Już pada cień szary na puszczy obszary,
Sęp Chil i Mang wampir noc wiodą...

natykamy się na... prozę! Cóż to za pomysł tłumaczyć to motto
 prozą ? Cały urok polega tutaj na rytmice; w oryginale zaczyna się to tak:

Now Chil the Kite brings home the night
That Mang the Bat sets free —

Czy to można zamienić na jakąkolwiek prozę? Toteż nawet tłumacz fran­cuski, wbrew francuskim zwyczajom, nie pomyślał nawet o prozie, lecz stworzył wierszyk francuski z zupełną dokładnością oddający rytmikę i rymy oryginału:

Chil Vautour eonduit les pas de la nuit
Que Mang le Vampire delivre

Czekalski zmienił tylko rymy męskie na żeńskie; poza tern jego przekład jest doskonały i jak najwierniej odtwarza nastrój oryginału. — Inne motta i liczne partje wierszowane książki nowy tłumacz przekładał też wierszem, jednakowoż z rytmami oryginału postępował sobie bardzo dowolnie i nigdzie nie dorównał Czekalskiemu ani pod względem wierności formalnej, ani pod względem wyrazu poetyckiego. - Wielkie zarzuty można postawić również prozie nowego przekładu. Tłumacz nie czuł stylu Kiplinga i dał właściwie nie przekład, lecz parafrazę we własnym stylu. Szczególniej często tłumacz używa zaimków „jakiś“ lub „jakowyś", w których najwidoczniej się lubuje; tymczasem Kipling, najkonkretniejszy z pisarzy, nigdy w podobnych przypadkach tych stów nie używa, bo on zawsze wie „jakie" jest to, o ciem pisze. Oto po raz pierwszy zjawia się Bagheera, pantera czarna. Tłumacz powiada: „Wtem cień jakiś zamajaczył na zalanej światłem polance". Jakże inaczej u autora! Czytany tam: A black shadow dropped down into the circle. A więc nic „jakiś" cień, lecz wyraźnie „czarny"; nie „zamajaczył", lecz „upadł" i to nie „na zalanej światłem polance", lecz „w środek koła" zebranych zwierząt. Obraz wyraźny, pełen plastyki i dramatyzmu rozma­zał się i rozchwiał w nieokreśloności, w „miesięcznej poświacie".

O tej sa­mej panterze tłumacz mówi, że „sierć jej [byłal kruczej barwy", autor jednak utrzymuje, że pantera była inky black all over; dlatego Czekalski napisał: „futro jej czarne, jak atrament", francuski przekład ma: tout entiere noire comme de l' encre, tylko nasz tłumacz wolał użyć poetyczniejszej, ale i banalniejszej „kruczej" czarności. — Kiedy indziej autor opo­wiada, że w otworze wilczej jamy ukazał się a little shadow like a bushy tail tłumacz zaś: „zjawił się cień j a k o w e g o ś małego stworzenia o pu­szystym ogonie". Parafrazowanie stylu posuwa sic tak daleko, że tłumacz narzuca autorowi swoje własne obrazy tam, gdzie autor w ogóle nie myślał o żadnem obrazowaniu.

Autor notuje, że w otworze owej wilczej jamy „świecił księżyc": the moon shone, tłumacz zaś daje od siebie taki obraz: „do jamy zaglądała pyzata twarz miesiąca". Przykładów podobnych możnaby zacytować tysiące, gdyż na jednej stronicy tłumaczenia jest ich więcej, niż mogłem wyżej przytoczyć. Słowem, mamy tutaj do czynienia nie z tłumaczeniem Kiplinga, lecz z transpozycją jego prozy na styl gor­szych pisarzy ze szkoły „Młodej Polski". — Jeszcze jednym wielkim bra­kiem tego przekładu jest niekonsekwentna i bałamutna pisownia imion własnych.

 Czekalski zachował wszędzie pisownię oryginalna., a więc: Mowgli, Bagheera, Baloo, Tabaqui i t. d.; czytelnik wiedział, czego się trzymać. Tymczasem nowy tłumacz pisze: Mauli, Bagera, Balu, Tabaki,
ale jednoczcśnie pozostawia w oryginalnej pisowni takie nazwy: Shere-Khan, Seeonee, Chil, raksha i mnóstwo innych. Dzięki temu czytelnik nigdy nie wie, jak należy daną nazwę wymawiać: z polska czy z angielska? Przytem transkrypcje tłumacza są dosyć wątpliwe.

Czy Mowgli napewno wymawia się „mauli"? albo Darzee — „darci"? Czy w tem ostatniem słowie ci ma być wymawiane, jak w „cisza"? Albo jaki jest sens, skoro Rikki-Tikki- Tavi zamienia się na „Riki-Tiki-Tavi", pozostawiać w ostatniej części nazwy v zamiast ir? Jedyncm wyjściem z tej gmatwaniny jest całkowite zachowanie pisowni oryginalnej, 'jak to zresztą robią wszyscy tłumacze na języki zachodnio-europejskie, zwłaszcza, że do tych nazw — w formie oryginalnej — jesteśmy przyzwyczajeni od dzieciństwa i zupełnie inną wartość uczuciową ma dla nas graficzny wygląd nazwy Mowgli, a inną Mauli.

— Książka, jak wszystkie tomy „Bibljoteki Laureatów Nobla", wydana bardzo starannie i estetycznie: zadziwia tylko brak spisu rzeczy.
-------------------------------------------------------------------------------------------
Franciszek Pik Mirandola




Brak komentarzy: