środa, stycznia 17, 2018

W. Tarnawski o zmarłym R. Kiplingu




W związku z przypadającą jutro rocznicą, kolejny tekst  z cyklu nieznanych u nas, bądź też zapomnianych artykułów nekrologowych z prasy II RP poświęconych zmarłemu 18 I 1936 Rudyardowi Kiplingowi.

Sam Autor artykułu, prof. W. Tarnowski, znakomity anglista, uwięziony przez Commies, zmarł w 1951 r. w więzieniu UB 
na Mokotowie.





                                       
                                                                           ***


F.B.C.



                                        Dziś o północy zmarł Rudyard Kipling
                                                      ***
Rudyard Kipling ujrzał światło dzienne w Lahore [ w Bombaju -Ar.] w Indiach jako syn malarza i dyrektora muzeum. Po studjach średnich w Anglji, wszedł, mając lat 17, do redakcji gazety w swej rodzinnej miejscowości [ w Lahore] i w tej gazecie ogłaszał pierwsze swe nowele. W r. 1886 wydał tom poezji, w ciągu trzech lat następnych — sześć tomów opowieści, składających się na wszechstronny i barwny obraz życia indyjskiego. Dla Anglików, którzy poza ograniczoną liczbą żeglarzy, żołnierzy, administratorów i awanturników mieli słabe pojęcie o perle swego imperjum, był to rodzaj objawienia — i Kipling, wróciwszy w r. 1889 z podróży po Ameryce, Japonji i Chinach, na każdym kroku spotykał się z dowodami, że jest już sławny. Kto wie, czy owych sześć tomów nowel, napisanych przed 25-ym rokiem życia, z jedynym wyjątkiem obu „Ksiąg dżungli" — nie stanowi szczytu jego twórczości. Kipling dojrzał wcześnie, możnaby go nieledwie porównać z Ateną, wyskakującą w pełnej zbroi z głowy Zeusa. Jak mało kto, opanował formę noweli, rozwinął dar
efektownej, choć zwykle nieco powierzchownej, charakterystyki, zabłysnął męskim, choć niezawsze subtelnym humorem. Plastyką i prawdopodobieństwem zastąpił głęboką analizę. Potrafił wywołać wrażenie, że zna się na wszystkiem — od żołnierki i administracji do ciesielki. Zawsze zachowywał decorum w sprawach płci, co cenią szerokie koła publiczności angielskiej. Samą przeciętnością swych tematów i postaci działał na ludzi przeciętnych. Podobnie miała się rzecz i z poglądami. 

W epoce, w której wiktorjańskim dogmatom, optymizmowi, filisterstwu i snobizmowi zaczęto przeciwstawiać bezwzględny, ponad wszystkiem stawiany humanitaryzm, utopię społeczną lub ideał piękna, Kipling, urodzony pod innem niebem, nie przyłączył się do żadnego z tych ruchów. Stał się literackim przedstawicielem idei imperialistycznej, opartej z jednej strony na cywilizacji materjalnej, z drugiej na mistycznej nieco wierze w posłannictwo Anglików rządzenia niższemi rasami, „stawiania mostu tam, gdzie był bród". To „brzemię białego człowieka" uprawniało do podbojów. 

Kipling nie lubił kwestji spornych i wątpliwych, nie uznawał różnych stanowisk w obliczu tej samej kwestji. Wszystko, co wzmaga potęgę W. Brytanji, jest dobre. Droga może wieść przez rozlew krwi, byle wiodła ku wyższej cywilizacji. Stąd Kipling w zbiorze wierszy p. t. „Ballady koszarowe", sławiąc armję angielską, po przeciwnej stronie widzi zawsze dzikusów i okrutników, w „Kimie", powieści z życia Indji, sympatycznie przedstawia działalność tajnego wywiadu.
Nawet w smutnej powieści o tracącym wzrok malarzu, „światło, które zagasło", zakończenie otwiera horyzonty krajów egzotycznych i bojów o ugruntowanie imperjum.

Lata 1894 i 5 przeniosły zebrane w dwóch „Księgach dżungli" nowele zwierzęce, po części związane postacią wyrosłego wśród wilków „ludzkiego szczenięcia'' Mowglego. Odpłaca on się za opiekę i naukę prawa dżungli po ludzku, ściślej — po imperjalistycznemu. Zostaje panem dżungli i rządzi ku ogólnemu zadowoleniu, a w chwili pojawienia się zewnętrznego wroga, krwiożerczych dołów z Dekanu, prowadzi gromadę wilków z Seconee do zwycięstwa, równoważąc liczebną przewagę wroga własną odwagą („Targaniem śmierci za wąsy'') i zręczną strategią.

Lecz Mowgli odejdzie do ludzi. Odejdzie, dorósłszy, w czasie „gonitw wiosennych". Dalsze jego losy to „Opowieść dla dorosłych", „Księgi dżungli" bowiem pisane są właściwie dla dzieci — tylko z równą przyjemnością czyta je i starszy. I wśród nowel, w których nie występuje Mowgli, jest kilku małych arcydzieł. W niektórych, zwłaszcza w „Drugiej księdze" spotykamy się z alegorją, ale nie zdaje sobie z tego sprawy przeciętny czytelnik. 
Z racji sześćdziesięciolecia panowania Wiktorii (1897) wystąpił Kipling z hymnem imperialistycznym Recessional („Na koniec nabożeństwa"). Zwraca się tu — co jest u niego rzeczą rzadką — do Boga, błagając, aby swego Wybranego ludu, władającego „nad palmą i nad sosną", nie karał za butę i za zbytnią ufność do dział i pancerników, aby nadal był z Anglikami, a ci nie zapominali o swem posłannictwie. 
Z podróży do Afryki południowej, gdzie zbierała się burza, Kipling wrócił jeszcze gorętszym imperjalistą. Podczas wojny z Burami nawoływał do wytrwania i wysiłku, a nad grobem nieprzyjacielskiego jenerała Joubert'a przepowiadał, że z walki zrodzi się nowe ognisko cywilizacji na południu Afryki, a zwycięzcy i zwyciężeni staną się braćmi. Jeżeli w tym wypadku okazał się prorokiem, to pomylił się co do Irlandji. Nie utrzymali jej  w niewoli ochotnicy ulsterscy, do których zwracał się z pełnemi zapału — i jednostronności — wierszami. Jako zwolennik przymierza z Francją, pisał równocześnie utwory na jej cześć, a po wybuchu wojny światowej uprawiał propagandę wierszem i prozą.
Wogóle z latami coraz więcej u Kiplinga tendencji, retoryki i dydaktyki. W r. 1907 odznaczono go nagrodą Nobla. Z utworów po tej dacie należy wymienić dwa, stanowiące właściwie całość („Puck z Pook's Hill", „Elfy i nagrody").
Są to opowiadania z przeszłości Anglji, także przedhistorycznej, ujęte w bardzo ciekawą formę. Oto dwoje dzieci, widocznie z rodziny ziemiańskiej, spotyka się z ostatnim elfem W. Brytanji. Ten czasem sam opowiada, lecz częściej przyprowadza swym ulubieńcom dawno wymarłych ludzi, a ci mówią im o sobie i swoich czasach.

W postępowych kołach literackich mniej więcej od początku wieku nazwisko Kiplinga stanowi synonim wstecznictwa i braku subtelności. Ale nie przecywilizowani krytycy i literaci rozstrzygają o poczytności autora. Z pośród pisarzy XIX w., mających aspiracje artystyczne, właśnie Kipling cieszył się największą popularnością, szczególnie na prowincji angielskiej i w dominiach. Spotykałem Anglików, którzy ledwie znali nazwisko Bernarda Shaw, nigdy nie słyszeli o Lawrence i Huxley'u (Aldousie), a czytali bodajże całego Kiplinga.

 Nigdy też nie zapomnę zawziętej dysputy, jaką prowadziłem na okręcie z pewną miss, gdy odważyłem się zarzucić mu filisterskie ideały i brak serca. Trudno sympatyzować z „praktycznym żartem", który mógł o śmierć przyprawić pijanego za to, że niewłaściwie zachowywał się na balu (ta nowela*** była przedmiotem wspomnianej przed chwilą kłótni).   Trudno dzielić radość oficera angielskiego na widok głowy wodza partyzantów burmańskich. Trudno wierzyć, iż życie kolonji angielskich jest aż tak idylliczne, biurokracja i wojskowość aż tak bezinteresowne. Lecz trzeba przyznać, że w całej tej brutalności imperialistycznej jest wola i jest wiara we własny naród; że pozatem dużo u Kiplinga myśli zdrowych i słusznych; że wiedział on zawsze, czego chce; że miał wielki talent; że wreszcie zdobył 
poczesne miejsce w literaturze i nigdy go nie utraci.

 Władysław Tarnawski, 1936
(zachowano pisownię profesora)

*** mowa o noweli "Przyjaciel przyjaciela". [W swoim czasie,  Deo volente, udostępnimy ją również na tych stronach - Ar.]