piątek, grudnia 01, 2017

Przedziwna spowiedź Kiplinga


Kipling w siedemdziesiątym roku życia napisał swoją autobiografię -link pod tytułem „Coś o mnie dla moich przyjaciół znanych i nie znanych”
 Książka ta wyszła w lutym 1937-go roku już po śmierci autora.
Jest ona jedną z najciekawszych opowieści tak bardzo płodnego autora, nie tylko dlatego, że zawiera wyjaśnienia, jak inne jego najsławniejsze dzieła powstały, co może szczególnie zająć krytyków i historyków, ale szczególniej dlatego, że zawiera obraz wielce urozmaiconego życia, pociągający dla niezliczonych czytelników jego pism. Niezwykłość tego życia zdumiewa i sam autor nie usiłuje wcale jej wyjaśnić.




Rodzice Kiplinga mieszkali w Indiach, ojciec jego zajmował poważne stanowisko kustosza muzeum w Lahore. Zarówno związek miedzy rodzicami jak rodziców z dziećmi był bardzo bliski i czuły przez całe życie aż do śmierci.

Jednak ci rodzice nie zawahali się wysłać syna w siódmym roku życia do Anglii, powierzyli go kobiecie nieznanej i przez sześć lat nie zadbali wcale o to, w jakich warunkach dziecko wyrastało. Ta kobieta była straszną jedzą i miała kilkunastoletniego syna równie nieznośnego, jak ona sama, który wraz z nią przez sześć lat bił i dręczył różnymi sposobami biednego Rudyarda, aż go prawie do utraty wzroku doprowadzili, zabraniając mu czytać i zmuszając przez to do czytania w ukryciu i po ciemku. Wtedy dopiero matka odebrała dziecko z domu kapitanowej, w którym cierpiał piekło fizyczne i moralne przez blisko sześć lat.


Ustawicznie go męczono niesłusznymi podejrzeniami, oskarżeniami i złośliwymi indagacjami o każdy najbłahszy postępek, a on nikomu tych cierpień nie wyznawał, bo rodzice byli daleko i bał się zemsty swych prześladowców, a z początku nie umiał nawet pisać ani czytać, więc nie mógł się bezpośrednio z rodzicami komunikować.
W podobny sposób ta jędza, kapitanowa, prześladowała swoją służącą, która czasem odgrażała się pogrzebaczem. Młody chłopiec i tej obrony nie miał. Zanim przybył do tego domu, nigdy o piekle nie słyszał, a nagle co dzień zaczęto go za byle jakie, nawet urojone przekroczenia straszyć piekłem, i chłopiec to piekło domowe przez sześć lat wytrzymywał, nikomu się nie skarżąc, aż zapadł na zdrowiu.

W ciągu tych sześciu lat raz na rok spędzał miesiąc w Londynie, w domu ciotki bardzo miłej, gdzie miał zupełną swobodę i genialnego wuja , znakomitego malarza Edwarda Burne- Jones’a. Tam spotykał innych artystów i dzieła sztuki, miał serdecznie życzliwe otoczenie i gdyby wyznał w jakich warunkach spędza pod Portsmouth resztę roku, na pewno by go z tego piekła uwolniono. Ale widocznie miał od urodzenia takie usposobienie, które mu pozwalało z najgorszym nawet losem godzić się.
I opowiadając swe przedziwne dzieciństwo nie zdradza nawet swym czytelnikom na wieczne pohańbienie nazwiska tej jędzy, która go dręczyła. Mówi o niej z dziwną wyrozumiałością, przypisując jej zboczenie pewnej ciasnej religijnej zaciekłości, właściwej sekciarzom protestanckim. Nawet chwali ją, że go zmuszała do kłamstw, co stało się dla niego punktem wyjścia do literackich wysiłków.
Po tych sześciu latach męki i wywołanej nią kuracji na wsi, a po części w Londynie, nastąpiły cztery lata w szkole, uwiecznione w książce „Stalky & Co.” , gdzie Kipling poznał koleżeństwo, przyjaźń, a zarazem rozwinął swoją samodzielność.

Mając siedemnaście lat, wrócił do domu rodziców w Indiach i od razu został skazany na bardzo ciężką siedmioletnią pracę zarobkową w redakcji prowincjonalnego pisma w Lahore.
To go zmusiło do pisania bardzo wiele i pośpiesznie, a zarazem do poznania różnych okoliczności i ludzi, gdy go posyłano na rozmaite wywiady. Gdyby nie miał wielkiego talentu, trudno pojąć, jakie widoki taka kariera mogła mu otworzyć, i dlaczego rodzice zamiast mu zapewnić wyższe wykształcenie zamykali go w takiej klatce.

Sam Kipling spełniał codziennie zadania ochoczo, bez pretensji i wyższych aspiracji. Ale w wolnych chwilach pisał nie tylko dla gazety politycznej. Podjął się także wydawania tygodnika literackiego, w którym zaczęły się pojawiać jego opowiadania. Wkrótce wyszły pierwsze i za siedem tomów dostał autor 250 funtów, czyli wartość 11000 złotych. Doszedł wówczas do zarobku 700 rupii miesięcznie, czyli przeszło 2200 złotych. Miał wówczas 24 lata i zaczął nowe życie jako pisarz niezależny. Wrócił w końcu 1889 roku do Londynu i poznał agenta literackiego Watta, który odtąd stale sprzedawał jego pisma przez przeszło 40 lat. Wkrótce rozpoczął odległe podróże, odwiedził Południową Afrykę, Australię, Nową Zelandię, wrócił na krótko do domu w Lahore. Pisząc tylko to, co mu się podobało, miał już w 1892 roku przeszło 2000 funtów oszczędności, czyli 88 000 zł i mając 27-y rok życia ożenił się i postanowił z żoną odbyć podróż naokoło świata.
Gdy dojechali do Japonii, dowiedzieli się, że bank, w którym mieli swe oszczędności, zawiesił wypłaty. Dyrektor filii w Jokohamie, gdy Kipling podejmował pieniądze na dalszą drogę, zachęcał, by podjąć więcej, ale klient rady nie usłuchał, i tego samego dnia po południu już nie można było podjąć więcej. Wobec tego, za ostatnie pieniądze pojechali do ziemi rodzinnej pani Kipling w stanie Vermont, na pograniczu Kanady i tam osiedlili się w niezmiernie tanich warunkach, płacąc komornego dziesięć dolarów miesięcznie. Tam zostali cztery lata i tam powstały niektóre najsławniejsze dzieła Kiplinga, jak „Jungle Book” i "Captains Courageous”.

W 1896 przenieśli się do Anglii, ale na zimę jeździli do Afryki Południowej, gdzie Kipling przebył także cały czas wojny z Burami, opiekując się żołnierzami i zbierając dla nich pieniądze.
Swobodę ruchów wynikającą z dużych zarobków Kipling wyzyskiwał też później, ale nie opowiada tych swoich wędrówek. Poznał z bliska wielu znakomitych ludzi, szczególniej Roosevelta i Cecil Rhodes. Zaszczyty i honory ustawicznie spadały na genialnego pisarza.
Otrzymał on bez studiów uniwersyteckich osiem doktoratów honorowych, nagrodę Nobla, członkostwo Akademii Nauk Moralnych w Paryżu, był nawet przez trzy lata Rektorem szkockiego uniwersytetu w St.Andrew (1922-1925).

Kipling uprawiał przyjaźń na ogromną skalę i miał najszczęśliwsze małżeństwo, a także idealnych rodziców. Mógł w dostatku i swobodnej twórczości zapomnieć o piekle dzieciństwa, lecz należy podkreślić, że cechą szczególna jego charakteru było to ,że nie chował urazy do ludzi ani losu, i przyjmował z wdzięcznością i pokorą nadzwyczajne dary Opatrzności.
Jego „Kim” ze wspomnień indyjskich powstawał powoli i został napisany dopiero w Anglii w wieku dojrzałym. Jest to dzieło niepospolitej mądrości, bez żadnej pretensji i zawiera pogląd na świat samego autora, który w siedemdziesiątym roku życia orzekł,
że karty gry jego życia były mu dane w ten sposób, że nie mógł mieć wahań z ich użyciem.

Wszystko się składało na całość pełną wewnętrznej harmonii. Pisał bez przymusu, ze szczerej potrzeby. Wiele jego pism przetrwa próbę czasu. A jego autobiografia daje nam ze zwykłą wyrazistością Kiplingowego stylu ramy tej nadzwyczajnej twórczości, jest przedśmiertną spowiedzią człowieka szczerego, przyjaciela wielu ludzi, i będzie licznych czytelników interesować jak długi list osoby kochanej i zasługującej na cześć.


Tacy ludzie budują wielkość Wielkiej Brytanii i służą za wzór wszystkim narodom,
które łakną własnej wielkości. Zarazem Kipling w swej autobiografii daje mnóstwo anegdot osobistych z licznych swych wędrówek po koloniach Wielkiej Brytanii i tłumaczenia powstania wielu sławnych dzieł czytanych w wielu językach na całej ziemi.
Widać działanie natchnienia, które on swym demonem nazywa i które mu przychodzi stopniowo w ciągu wielu lat, nim powstanie takie żywe, pełne treści dzieło jak Kim,
w którym, jak nam opowiada zaledwie drobna część materiału została spożytkowana,
tyle ile z wielkiego lodowca wystaje lodu nad wodą.

Czytając życiorys Kiplinga zbliżamy się do najciekawszej tajemnicy potężnej twórczości tworzącej bez wysiłku a z ogromnym skutkiem.
W. Lutosławski