Puk, dobry duszek - i historia.
Teraz po jubileuszu i zgonie Rudyarda Kiplinga wyszedł bardzo w porę w Bibliotece Laureatów Nobla ( Poznań, Wagner ) "Puk z Pukowej Górki" w przekładzie p. Józefa Birkenmajera. Autor „Ksiąg dżungli" jest naszemu społeczeństwu znany głównie jako twórca nowel zwierzęcych, malarz angielskiego życia kolonialnego i imperialista. Dobrze się stało, że przyswojono teraz naszemu językowi jeden z utworów, dowodzących, że imperializm Kiplinga wyrósł z głębszego podłoża, z wielkiego ukochania Anglii.
"Puck of Pook' s Hill" pochodzi z r. 1906. Z czasu, kiedy autor po pobycie w Indiach, zwiedzeniu szerokiego świata, małżeństwie z Amerykanką i przemieszkaniu paru lat w jej ojczyźnie, przebywał stale w zacisznym zakątku południowej Anglji. Jest we wcześniejszych jego pismach ton pewności siebie, czasem drażniącej, jest tężyzna, robiąca czasem wrażenie jakby drapieżności.
Teraz Kipling łagodnieje. Dąb, głóg i jesion szepcą mu do ucha o zamierzchłych czasach, w których kształtował się naród angielski, dusza angielska i obyczaj angielski, szepcą mu do ucha podania o elfach. I Kipling postanawia młodemu pokoleniu te rzeczy powtórzyć, dać mu szereg obrazów z przeszłości ojczystej. Ubierze je w fantastyczną formę powstałą pod wpływem tych podań i literatury elżbietańskiej, która zresztą również z nich czerpała.
Odzwierciedla się to w tytułach dwóch na tym pomyśle opartych zbiorów opowiadań — „Puka z Pukowej Górki" i „Nagród i elfów" („Rewards and Fairies", 1910). Pierwszy trąci „Snem nocy letniej", drugi wierszem Ryszarda Corbeta (1635), który, choć dużo pisał, znany jest w literaturze jako autor krótkiego „Pożegnania elfów". Dostojnik kościoła anglikańskiego daje tu upust żalowi za wierzeniami ludowymi, które bezwzględnie tępił racjonalistyczny, purytański protestantyzm. Fanatycy reformacji zaciskali pięści na widok obrazka świętego lub różańca i zwali przywiązanie do nich bałwochwalstwem. Cóż dziwnego, że opowieści o Robinie Dobrym Druhu (Puku) o nocnych tańcach elfów i ich opiece nad skrzętnymi gospodyniami burzyły w nich krew, jako coś pogańskiego?
Pod natchnieniem Corberta powstało opowiadanie
„ R ó j k a w D y m c h u r c h " z „Puka". Słyszymy tam, że czaroludki przelękły się dzwonów kantuaryjskich, głoszących prześladowanie się wzajemne protestantów i katolików, tak,
że aż uciekły z Anglji. Podobnie w „Krasnoludkach i sierotce Marysi" Konopnickiej chronią się po chrzcie Polski przed głosem dzwonów pod ziemię.
Lecz wróćmy do Kiplinga. Rolę, jaką wiersz Corbeta odegrał u niego, widać już z pierwszej noweli „Puka", gdzie jest wplecionych parę zwrotek tego uroczego utworu.
Gdy czaroludki opuszczały Anglię, został jeden — Puk.
Ten zżył się z nią tak, że nie mógł już jej opuścić. Rezyduje nadal blisko wybrzeża Sussexu i portu Pevensey, gdzie niegdyś wylądował William Zdobywca, i zawiera znajomość z dziećmi z niedalekiego dworu, Danem i Uną. Przyprowadza im kolejno postaci w niezwykłych strojach. Są to dawno zmarli ludzie, którzy mieszkali w tych stronach lub otarli się o nie. Opowiadają o swym życiu i przygodach.
Kipling wydobywa ze śmiałego pomysłu wyborne efekty. Dzieci wnoszą do tych dziwnych rozmów atmosferę dziecinnej ciekawości, książek szkolnych, czasem nowoczesnej cywilizacji.
Chłopa angielskiego reprezentuje (niewtajemniczony w sprawę nadprzyrodzonych wizyt) ogrodnik Hobden.
Puk zmienia się w symbol ciągłości życia narodu przez długi ciąg wieków. Bezpośredniość opowiadań duchów przybliża zamierzchłe epoki. Wśród pytań, okrzyków, zdziwienia, wśród nieporozumień, rozwijają się romantyczne wątki takie właśnie, jakie mogą silnie oddziałać na młodociane umysły. Cel dydaktyczny i moralny zostaje niepostrzeżenie osiągnięty.
Nowele obu zbiorów pozostawiają szereg wiadomości,
a przedewszystkiem wpajają poczucie wspólnoty narodowej, wypływającej z tej samej krwi i z życia na jednej ziemi, z rozwoju obyczajowego i kulturalnego, a silniejszej nad przedziały wieków.
Poczucie to jest podstawą i istotą miłości ojczyzny.
Przy lekturze cudzoziemiec nie odczuje naturalnie tych samych dreszczów uczuciowych, co Anglik. Lecz dowie się niejednego, zresztą z pewnością narzucą mu się analogie. I wszystko jedno, czy będzie to starsze, dobrze umysłowo rozwinięte dziecko, czy człowiek dorosły. Kipling umie tak pisać dla dzieci, że dorosły zawsze czyta go z równą przyjemnością, a nieraz i z korzyścią.
Krytyczne oko wynajdzie w „Puku" i pewne strony ujemne. Są tu niedokładności historyczne, uproszczenia i samowolne interpretacje, są poglądy przestarzałe: wprawdzie znaczenie Magna Charta długo wyolbrzymiano, ale była ona tylko potwierdzeniem praw dawno istniejących; natomiast nie ma potrzeby przypisywać zgody na nią
Jana bez Ziemi odmowie pożyczki przez Żydów
(wystarcza jego klęska pod Bouvines).
Czasami spotykamy się z uprzedzeniami protestanckimi,
jak przedstawienie arcybiskupa Langtona w tejże noweli
( „S k a r b i p r a w o ").
Brat Rudyard Kipling z loży w Lahore przenosi w czasy rzymskie pewne obrzędy masońskie (w cyklu nowel, które rozpoczyna
„ C e n t u r i o n t r z y d z i e s t e g o l e g i o n u ".
Z punktu widzenia psychologii epok można zarzucić, że sam William Zdobywca tak świadomie nie kształtował przyszłej Anglii,
jak De Aquila Kiplinga (w „ M ł o d y c h d z i e d z i c a c h d w o r u ''
i następnych nowelach).
Chroma i psychologia ras i narodów — nigdy nie uwierzę, aby Żyd, choćby w interesie swego narodu, utopił w morzu „tyle złota, że możnaby niem poruszyć do walki wszystkich ludzi orężnych w całym chrześcijaństwie".
Raczej próbowałby je wywieźć czy ukryć („S k a r b i p r a w o ").
Ale te rzeczy są dość drobnymi usterkami i przeciętny czytelnik nawet ich nie dostrzega.
P. Józef Birkenmajer, którego „Puk" jest, o ile się nie mylę, ósmym przekładem z Kiplinga, wywiązał się świetnie z zadania. Co najwyżej możnaby czasem zakwestionować to lub owo wyrażenie gwarowe czy archaiczne jako zbyt trudne dla młodzieży — i parę zwrotów. Prawdziwa ozdobą są wiersze, oddane z nadzwyczajnym odczuciem tonu i werwą (rzymska Lalage jako Lalusia).
Miejmy nadzieję, że po „Puku” przyjdą w niedługim czasie — jako numer dziewiąty — „Nagrody i czaroludki" lub może, — jak wolno tłumaczy p. Birkenmajer w urywku wiersza Corbeta — „Nagrody i baśnie". Zgodzimy się na taki lub taki tytuł, byleśmy niezbyt długo czekali.
Władysław Tarnawski
Recenzja ukazała się w jednej z poznańskich gazet w roku 1936
Wprowadzono niezbędne korekty językowe.
Zdjęcie u góry, pierwsze wydanie "Puka" z 1936 r. - ze zbiorów własnych (Ar.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz