Jeden z najbardziej znanych wierszy Kiplinga - skarga
porzuconej kobiety, w formie piosenki music - hallu. Wersy pisane pochyłą
czcionką są komentarzem do sytuacji -
pełnią rolę podobną do greckiego chóru.
Przekład nieznany w Polsce, odnaleziony w czytelni
starych czasopism...
„MARJO, WEJRZYJ NA NAS, KOBIETY!“
Czy prawość męska ci pozwoli
Tę, którąś zdurzył obietnicą,
Tak pozostawić własnej doli,
Narówni z byle ulicznicą?
Mów! Lecz ty nie dbasz, co się zdarzy -
Gorszego nic już zajść nie może.
Klnę uśmiech, co go masz na twarzy!
Ja cię tak bardzo kocham, — Boże!
Miłe było wszystko co było, lecz wszystko czas tak
odmienia —
Rozdrap serce, lub kochankowi spokojnie rzuć
„dowidzenia!"
Poco płakać, skoro już matka, co cię w łonie własnem
dźwigała,
(Marjo. wejrzyj na nas, kobiety!) przed tobą o tym
wiedziała.
Nie stroję żartów, nie małpuję —
Przestałam głupią być zabawką;
Krzywdę śmiertelną w sobie czuję,
Mój koniec twoją będzie sprawką.
Samam dziś tutaj, w poniewierce,
Ty inne masz dzierlatki hoże.
A serce!... Gdzie jest twoje serce?
Ja cię tak bardzo kocham. — Boże!
Gdy kobieta zbrzydnie mężczyźnie, niczem już nie jest
dla niego:
Wszystko, na co wpierw się zaklinał, straci swą
wartość u niego.
Co ci przyjdzie z próżnej modlitwy - chcesz, by gniew
Boży strzelił w niego?
(Marjo, wejrzyj na nas, kobiety!) Czy inni lepsi
od niego?
Co poczniem, ja i ono — dziecko ?
Los beznadziejny rychło znęka.
Wielu wodziłam za swą kiecką,
Lecz ono - twoja w tem jest ręka
Przysięgam! Jezu, bądź litościw —
Gdzie pójść, gdzie skryć się, gdzie słać loże?...
Tyś podły tchórz do szpiku kości!...
Ja cię tak bardzo kocham. — Boże!
Coraz więcej dajesz mu z siebie i coraz gorsza z nim
bieda;
Miłość jego martwa na wieki — on żyw, lecz ust mu już
nie dasz:
Ścieżki, którą ciebie prowadził, nie odszukasz sama z
powrotem
(Marjo, wejrzyj na nas, kobiety!) zapóźno: wiesz teraz
o tem.
Nie lepiej żyćby razem, w zgodzie?
Chyba że chcesz sytości, puchu.
Może o głodzie, może w chłodzie...
Lecz t o jest pewne: ( guz ten w
brzuchu!
Zdaj choć nazwisko na dziedzica —
Świstek z zakrystji wiele może.
Nie jestem przecież ladacznica!...
Ja cię tak bardzo kocham. — Boże!
Poco żalić się, skoro matka, która cię w łonie
dźwigała,
(Marjo, wejrzyj na nas, kobiety!) przed tobą o tem
wiedziała?
Obiecanki — mówią — cacanki. Już nie będziesz nigdy
szczęśliwa:
(Marjo wejrzyj na nas. kobiety!) twój miły jutro
odpływa.
Przełożył Zbigniew Polanowski
Mary, Pity Women
Przełożył Zbigniew Polanowski
Mary, Pity Women