niedziela, grudnia 03, 2017

Nie艣miertelne ksi臋gi d偶ungli



馃摙
W艣r贸d g艂os贸w, kt贸re s膮 przywo艂ywane na tych stronach, g艂os贸w jakie zabiera艂a krytyka przedwojenna pr贸buj膮ca zg艂臋bi膰 tw贸rczo艣膰 R.Kiplinga, nie mo偶e zabrakn膮膰 Wilama Horzycy.

Pisa艂a anglistka El偶bieta Kurowska (PAN);

"Ca艂kowicie oryginaln膮, alegoryczn膮 interpretacj臋 Ksi膮g d偶ungli proponowa艂 Wilam Horzyca w ostatniej przed wojn膮 recenzji dzie艂a Kiplinga. Jego zdaniem Ksi臋gi powsta艂y z d艂ugiej tradycji angielskiego kultu Biblii i stanowi膮 jej nast臋pne ogniwo po Miltonowskim Raju utraconym. S膮 one now膮 wersj膮 Genezis o pierwszym cz艂owieku, Mowglim-Adamie i wyrazem odwiecznej t臋sknoty cz艂owieka do raju"

Oto 贸w tekst W. Horzycy w ca艂o艣ci.

Obydwie kiplingowskie "Ksi臋gi puszczy" to moje dwie najstarsze towarzyszki 偶ycia, przez dziesi膮tki lat nigdy mnie nie odst臋puj膮ce a zawsze tak samo pi臋kne, zawsze pe艂ne tego samego uroku i r贸wnie niezg艂臋bionej tajemnicy.

Przypominam sobie, jak si臋 z nimi pozna艂em. By艂em uczniem 3 klasy gimnazjum im. Franciszka J贸zefa we Lwowie, kiedy kolega m贸j, Zag贸rski, wysoki, chudy, niby Stalky z powie艣ci boskiego Rudyarda, pokaza艂 mi 偶贸艂ty tomik gebethnerowskiej biblioteki, nosz膮cy nieznane mi w贸wczas nazwisko Kiplinga, a mniej ju偶 obco wygl膮daj膮cy tytu艂: "Ksi臋ga puszczy" - i powiedzia艂:

"Zabra艂em to ojcu z biurka. M贸wi艂, 偶e fajna ksi膮偶ka. Chcesz przeczyta膰?".
 
Ksi臋ga puszczy, to brzmi bardzo podobnie do "Ducha puszczy", a czym jest, czy te偶 by艂, Duch puszczy dla m艂odego ch艂opca, wiadomo.
 
"Daj do jutra. Ja pr臋dko czytam. Przynios臋 ci do szko艂y.
 
O ile mnie pami臋膰 nie myli, tego popo艂udnia niewiele po艣wi臋ci艂em czasu odrabianiu lekcji, mo偶e ich nawet - wstyd powiedzie膰 - wcale nie odrabia艂em, ale ksi膮偶ki sko艅czy膰 nie zdo艂a艂em.

Zgodnie z przyrzeczeniem przynios艂em j膮 na drugi dzie艅 do szko艂y, i na lekcji 艂aciny, gdy accusativy cum infinitivo, ablativy absoluty i tym podobne pterodaktyle przelatywa艂y nad moj膮 g艂ow膮 - gro藕ne, bo w 艂acinie nigdy nie by艂em mocny - dr偶膮c, by mnie najmilszy z 艂acinnik贸w, prof. Litarowicz nie zapyta艂 nagle: 
"A co ty tam masz pod 艂awk膮?", ko艅czy艂em przedostatni膮 opowie艣膰 nowo doznanej ksi膮偶ki: "Salaam Karo, moje dziatki. Pozdr贸wcie po swojemu Toomai od S艂oni! Gunga Pershah, ahaa! Hira Guj, Birchi Guj, Kuttar Guj ahaa!... I ty r贸wnie偶 Kala Nagu, per艂o mi臋dzy s艂oniami, Ahaa! Razem! Na cze艣膰 Toomai od S艂oni! Barrao!"

By艂em m艂odym ch艂opcem i po nosie pocz臋艂y mi sp艂ywa膰 艂zy szcz臋艣cia.
"...a ca艂y szereg s艂oni - czyta艂em dalej -podni贸s艂 tr膮by i hukn膮艂 pe艂nym g艂osem ow膮 przera藕liw膮 salw臋 tr膮b, kt贸r膮 s艂yszy jedynie wicekr贸l Indyj, salw臋 Salaamut Keddah".
 
Musia艂em w tej chwili wygl膮da膰 podejrzanie, bo nagle us艂ysza艂em przed sob膮 g艂os naszego 艂acinnika;
"A tobie co si臋 sta艂o? Czemu beczysz?"
Stan膮艂em w 艂awce: "Z臋by mnie bol膮, psze pana psora", i tym niewinnym k艂amstwem zawstydzenia przypiecz臋towa艂em moj膮 znajomo艣膰 z Kiplingiem, z "Ksi臋g膮 puszczy" i z jej t艂umaczem J贸zefem Czekalskim.

Odt膮d nigdy si臋 z ni膮 nie rozstawa艂em, a raczej wci膮偶 si臋 spotyka艂em, z ni膮 i jej nadobn膮 siostrzyc膮, "Drug膮 ksi臋g膮 puszczy". Czyta艂em je przez ca艂e gimnazjum i na uniwersytecie, czyta艂em w czasie wojny i po wojnie, czyta艂em w okresie , kiedy rzucono anatem臋 na wszelki realizm a Kiplinga uwa偶ano u nas za zwyk艂ego gl臋dziarza, co to nie ma poj臋cia, czym jest prawdziwa "nierealistyczna sztuka". 
 
Czytam je te偶 dzi艣, gdy o realizmie nie m贸wi si臋 ju偶 tak pogardliwie, i - rzecz dziwna, prawie niepoj臋ta! - dzi艣 chwyta mnie to samo wzruszenie, jakiego doznawa艂em na tak zwanej 艂awie szkolnej, gdy czyta艂em s艂owa tego najsmutniejszego rozstania, o jakim kiedykolwiek pisano, rozstanie cz艂owieka - Mowgliego z ojczyzn膮 - puszcz膮.

„Gwiazdy gasn膮…Gdzie to my dzisiaj z艂o偶ymy na spoczynek g艂owy? Od dzi艣 bowiem rozchodz膮 si臋 nasze 艣lady”.
 
 I zaczyna si臋 cicha serenada puszczy, „po偶egnalny 艣piew” zwierz膮t, kt贸ry Mowgli s艂ysza艂 wci膮偶 poza sob膮, p贸ki nie doszed艂 do drzwi ”wygna艅c贸w Ewy”. I dobrze, 偶e odchodz膮c nie obejrza艂 si臋, bo kto wie, czy na tle ciemnej 艣ciany porzuconej d偶ungli nie ujrza艂by Archanio艂a z ognistym mieczem w d艂oni, tak, jak ujrza艂 go przed niepami臋tnymi wiekami kto艣 inny, tak偶e ze 艣ci艣ni臋tym sercem 偶egnaj膮cy bezgrzeszny 艣wiat bestyj le艣nych i wszelakiego bo偶ego 偶ywca.

W miar臋 jednak, jak oddawa艂em si臋 wytrwa艂ej i nami臋tnej adoracji „Ksi臋gi puszczy”, zacz臋艂o nurtowa膰 mnie pytanie, na kt贸re nie mog艂em znale藕膰 podpowiedzi: co to jest, co mnie tak urzeka w tej ksi膮偶ce, jasnej jak kryszta艂, a tajemniczej, jak najciemniejsze z misteri贸w? 
 
Co to jest, co sprawia, 偶e jako 15-letni gimnazjalista i jako dojrza艂y ju偶 wiekiem m臋偶czyzna poddaj臋 si臋 z r贸wn膮 gotowo艣ci膮 jakiemu艣 niepoj臋temu czarowi tej ksi膮偶ki, kt贸rego ani okre艣li膰 ani zdefiniowa膰 nie mog臋? Je艣li ten czar dzia艂a na mnie, tak zreszt膮 jak i na tysi膮ce czcicieli Ksi臋gi puszczy w ca艂ym okr臋gu 艣wiata, to widocznie jest w historii Mowgliego i jego zwierz膮t, co艣, co wsp贸艂brzmieniem odpowiada jakiej艣 nieokre艣lonej strunie w mojem jestestwie,co wyra偶a jakie艣 nasze pragnienia i marzenia …ale jakie?
 
Na to nie by艂em w stanie da膰 odpowiedzi. My艣l tak zwana krytyczna obchodzi艂a ko艂em te krystaliczne rozdzia艂y o magii starego Kaa i o ludzie Bandar – Logu, przenika艂a sond膮 intuicji i serca ich budow臋, rejestrowa艂a ka偶dy z niezliczonych szczeg贸艂贸w, a jednak…niepodobna by艂o zaprzeczy膰, 偶e w艂a艣ciwe 藕r贸d艂a czaru Ksi臋gi puszczy bij膮 gdzie艣 daleko poza tym wszystkim, i dlatego proste te opowie艣ci, ot, „takie sobie historyjki”, s膮 w swej jasno艣ci r贸wnie tajemnicze, jak tajemnicza jest mroczna puszcza, o kt贸rej m贸wi膮.
 
Dla ludzi pewnego temperamentu jest rzecz膮 prawdziwie niepokoj膮c膮, gdy nie mog膮 znale藕膰 klucza do swego zachwytu, i to bynajmniej nie dla tego, 偶e chcieliby uczucia swe u艂o偶y膰 w segregatory rozumu, ale dlatego, 偶e czuj膮 si臋 w贸wczas wydani mocom, kt贸rym nie mog膮 da膰 imienia. To jest 贸w demoniczny element w przestawaniu z dzie艂ami sztuki, kt贸ry tak cz臋sto jest heroldem wielko艣ci. I naprawd臋 trzeba czasem nieomal chwili inspiracji, by nienazwalnemu, kt贸re nas niepokoi i n臋ci, da膰 nazw臋, by w nag艂ym b艂ysku dostrzec to, co tak d艂ugo umyka艂o naszym szukaj膮cym oczom. 

Takiej zapewne chwili zawdzi臋czam, 偶e znalaz艂em to, czego szuka艂em. „Bo偶e m贸j”, powiedzia艂em sobie nagle, „to takie proste a nie mog艂em tego okre艣li膰. Przecie偶 to jest opowie艣膰 o raju, ta kiplingowska „Ksi臋ga puszczy”, nowa rzecz o Adamie, kt贸rego ze snu przedludzkiego obudzi艂 B贸g w d偶unglach pra艣wiata i przeprowadza艂 przed nim wszelakie zwierz臋ta, a Adam nadawa艂 im imiona. Wiem ju偶, sk膮d znam Bagheer臋 –


Z raju! Wiem ju偶 gdzie widzia艂em starego nied藕wiedzia prawodawc臋, Baloo – W raju! I wiem, gdzie tak kr贸lowa艂 cz艂owiek po艣r贸d stworzenia, jak kr贸luje Mowgli – w utraconym raju”.
 
W utraconym raju! Te s艂owa u艣wiadamiaj膮 mi, przez ile pokole艅 Biblia musia艂 wchodzi膰 w krew Anglosas贸w, aby na ko艅cu za spraw膮 wielkiego poety wsta膰 mog艂a i nowym kszta艂tem i nowym snem przedwieczna i prawieczna opowie艣膰 z Ksi膮g Rodzaju: zamierzch艂y rapsod o aurea aetas, wie艣膰 o Adamie, niesplamionym grzechem pierworodnym w艂adcy rajskiej puszczy. W my艣l prawa naczy艅 po艂膮czonych, obowi膮zuj膮cego nie tylko w fizyce, odezwa艂y si臋 tu te same natchnienia, od kt贸rych dr偶a艂y wizje Miltona, a w wyobra藕ni Kiplinga objawi艂o si臋 to, co ekstazy ca艂ych generacyj 艂膮czy艂y z wersetami ksi臋gi Genesis o pierwszym cz艂owieku.

 Wygl膮da to zupe艂nie tak, jak gdyby autor Ksi臋gi puszczy, nie zdaj膮c sobie nawet z tego sprawy, zacz膮艂 pisa膰 Bibli臋 na nowo, a przynajmniej te rozdzia艂y Starego Testamentu, kt贸re od wiek贸w sta艂y si臋 mi艂o艣ci膮 poet贸w jego narodu.I tak te偶 by艂o.Bez miltonowskiego „Raju Utraconego” nie by艂oby Ksi臋gi puszczy, jak nie by艂oby jej bez anglosaskiego kultu Biblii. 
 
A 偶e Biblia jest opok膮, na kt贸rej dotychczas stoi gmach ca艂ej europejskiej kultury, przeto i my – cho膰 dalecy puryta艅skim egzegezom – odnajdujemy na dnie kiplingowskich opowie艣ci to samo marzenie; o Adamie, jeszcze nie „wygna艅cu Ewy”, jeszcze o „bo偶ym kmieciu”, kt贸rego tajemniczej w艂adzy ulegle poddaje si臋 niesk艂贸cona z nim przyroda. I t膮 biblijn膮 wizj臋 raju uwielbiamy w Ksi臋dze puszczy, i ona to jest kluczem rozwieraj膮cym tajemnice tych urok贸w.

Kto lubi cyniczne gesty powie na to: by膰 mo偶e, 偶e biblijne widzenie raju sta艂o u kolebki "Ksi臋gi Puszczy", ale tak偶e i lord Clive, korsarski zdobywca Indyj. Tak, to prawda: aby mog艂y powsta膰 opowie艣ci o Mowglim, trzeba by艂o Biblii i trzeba by艂o drapie偶nego lorda Clive'a. I nie tylko jego jednego. Jeszcze wielu innych 艣mia艂k贸w i hazardownik贸w.

 Ale Kipling powiedzia艂by, 偶e ta antynomia jest jedn膮 z twardych ale wielkich zasad istnienia, i 偶e dzi臋ki niej m臋stwo 偶o艂nierza i wyrzeczenie 艣wi臋tego mog膮 zmie艣ci膰 si臋 w jednej duszy ludzkiej, tak, jak mie艣ci艂y si臋 w duszy pierwszego ministra i kawalera niezliczonych order贸w, a potem pustelnika w himalajskiej samotni, Purun Bhagata.
 
 Na tym oparte jest te偶 owo g艂oszone prze starego Baloo "Prawo puszczy", jakim rz膮dzi si臋 wszelki zwierz le艣nej rzeczypospolitej.
 
Owo prawo, kt贸re w艂ada puszcz膮, to tak偶e jedno ze znamion raju utraconego. Nie tak to by艂o w prawieczu, w ede艅skim ogrodzie, gdzie 偶ycie stworze艅 bo偶ych by艂o nieprzerwan膮 sielank膮 na zielonych 艂膮kach 艣r贸d czterech rzek. Kiplingowski raj sielank膮 ju偶 nie jest, rz膮dzi nim twarda i okrutna walka o byt, aby jednak 偶ycie puszczy nie zmieni艂o si臋 w nieokie艂znan膮 epopej臋 samowoli nak艂ada mu poeta jarzmo prawa puszcza艅skiego, okre艣laj膮cego spo艂eczne wi膮zad艂a kniei. 

A wiec prawo jako namiastka idylli: jak偶e to nowoczesne, jak bliskie naszym dniom i jak ...angielskie. Pozwala to przypuszcza膰, 偶e przed wyk艂adami, jakie dla swego le艣nego audytorium od czasu do czasu miewa艂 wielki przyjaciel Mowgliego, nied藕wied藕 o wysokim jurydyczym do艣wiadczeniu, stary Baloo gdzie艣 w ukryciu zagl膮da艂 do 藕r贸d艂a swej prawniczej m膮dro艣ci, i ze tym 藕r贸d艂em ponad 藕r贸d艂a, t膮 krynic膮 wszelakiej praworz膮dno艣ci zwierz臋cej by艂o nic innego, jak - Magna Charta Libertatum. Ten dokument, nieopatrznie wydany kiedy艣 przez nieszcz臋snego Jana bez Ziemi, sprawi, 偶e kiedy艣, w jednym z nast臋pnych tom贸w, Kipling uczyni 呕abk臋 - Mowgliego funkcjonariuszem brytyjskiej administracji w Indiach, bo膰 przecie偶 Anglia ubique praesens, i je艣li prawa jej za po艣rednictwem dostojnej osoby samego Baloo mog膮 okre艣la膰 po偶ycie zwierz膮t puszczy, to dlaczego mia艂yby nie obowi膮zywa膰 gdzie indziej? Kipling nie ma w tym wzgl臋dzie skrupu艂贸w, i nie tyko Mowgliego i jego rodzin臋, ale nawet czterech braci wilk贸w z gromady Seeonee zaprz臋ga w s艂u偶b臋 pa艅stwa indyjskiego. By艂oby to naprawd臋 co艣 dla totalist贸w, gdyby pod t膮 totalistyczn膮 pow艂ok膮 nie kry艂 si臋 zgni艂y liberalizm Wielkiej Karty z roku 1214.


Nie znaczy to jednak bynajmniej, by zwierz臋cy przyjaciele i towarzysze Mowgliego byli po prostu przebranymi lud藕mi. Mo偶na by raczej powiedzie膰, 偶e sta艂o si臋 tu co艣 wr臋cz przeciwnego: to cz艂owiek - Mowgli zosta艂 "uzwierz臋cony", upodobniony do swych puszcza艅skich braci, a jedynego godnego uwagi antropomorfizmu w Ksi臋gach puszczy dopatrywa膰 si臋 mo偶na w owym prawie, o kt贸rym zreszt膮 jaki艣 czytelnik "Spo艂ecze艅stw Zwierz臋cych" czy innego "呕ycia pszcz贸艂" 艂atwo powiedzie膰 by m贸g艂, 偶e nie jest ono zn贸w takim wymys艂em, i 偶e niekoniecznie by膰 musi transkrypcj膮 janowego przywileju. 
 
Nie ulega jednak w膮tpliwo艣ci, i偶 zwierz臋ta kiplingowskie to nie s膮 bracia i siostry m膮drych i dowcipnych ucz艂owiecze艅 ezopowych czy lafontenowskich, a to cho膰by dlatego, 偶e nie s膮 ani m膮dre ani dowcipne. Maj膮 uczucia i humor (oczywi艣cie angielski), ale m膮dro艣膰 zostawiaj膮 cz艂owiekowi, w kt贸rym podziwiaj膮 j膮 i wielbi膮. Same za艣 ukarane s膮 przez pisarza w zupe艂nie innych wymiarach, ni偶 to czynili wszyscy, w tych zreszt膮, w jakich Kipling ukazuje ca艂膮 przyrod臋. Okre艣laj膮c wymiary te dwoma s艂owami, powiedzie膰 by mo偶na, i偶 przyroda jest subiektem kiplingowskiego artyzmu, a nie jego obiektem, nie czym艣 do czego autor "Ksi臋gi puszczy" podchodzi od zewn膮trz, jako obserwator, jako turysta. 

Nie znajdujemy w kiplingowskich ksi臋gach ani jednego s艂owa zachwytu przyrod膮, a nawet opisy jej, cho膰 tak mistrzowskie, jak opis nocy w g贸rach Garo, gdzie odbywa si臋 taniec s艂oni, s膮 bardzo rzadkie. Przedzieraj膮c si臋 wyobra藕ni膮 przez g膮szcz indyjskich kniei, Kipling przedziera si臋 przez ni膮 tak w艂a艣nie, jak czyni膮 to bracia wilcy, gdy goni膮 艂ani臋. Id膮c 艣ladem swych czworono偶nych bohater贸w, Kipling 偶yje ich czworonogiem 偶yciem, czuje ich czworonogimi uczuciami, i na ludzki j臋zyk, na j臋zyk dwunog贸w, t艂umaczy to, co si臋 odbywa w czworono偶nej duszy. Rozmowy zwierz臋ce Ksi臋gi puszczy, to s膮 takie w艂a艣nie t艂umaczenia: przek艂ady ze zwierz臋cego na ludzkie. I dlatego zwierz臋ta kiplingowskie mog膮 m贸wi膰 du偶o, a nie sta膰 si臋 lud藕mi, i nie upodobni膰 si臋 do sprytnych markiz贸w z lafontenowskich bajek, czy do kogo tam innego, bo zar贸wno one, jak i ich poetycki tw贸rca, znaj膮 swe granice, wiedz膮, 偶e nie wolno nikomu z le艣nej gromady zatraci膰 swego principium individuationis, i zamieni膰 swoje rajskie pochodzenie i rodow贸d na papierowe istnienie ezopowych personifikacyj. 


Zwierz臋ta Ksi臋gi puszczy s膮 sob膮 t.j. towarzyszami cz艂owieka od dni raju, istotami z raju, i nie przestaj膮 nimi by膰 nawet w贸wczas, gdy z woli poety zawodz膮 "pie艣艅 zwierz膮t obozowych podczas parady" wojskowej. I w tej bowiem chwili nie czuj膮 i 偶yj膮 jak cz艂owiek, ale razem z cz艂owiekiem. Bo pami臋tajmy o tym i nie zapominajmy, i偶 w rzeczywisto艣ci nie jest to 艣piew zwierz膮t co zamyka 1-sz膮 Ksi臋g臋 puszczy, ale z wolego, z ko艅skiego, z mulego, z wielb艂膮dziego przek艂ad na ludzki. Mo偶e pierwszy przek艂ad jaki zna pi艣miennictwo wszech czas贸w.

By膰 jednak mo偶e, 偶e nieodpartym przeznaczeniem wszystkich raj贸w jest to, i偶 musz膮 by膰 utracone.I Mowgli - 呕abka tak偶e utraci艂 sw贸j raj, i porzuci膰 musia艂 mroczne przej艣cia w艣r贸d lian贸w i ga艂臋zi, po偶egna膰 l艣ni膮c膮 Bagheer臋 i poczciwego Baloo, i tajemniczego Kaa, i ca艂y lud wilczy, bo prawd臋 rzek艂a matka-wilczyca Raksha, i偶 cz艂owiek musi wr贸ci膰 do cz艂owieczego: bo takie przeznaczenie. Dlaczego? Dlatego, 偶e cz艂owiek to tysi膮ce cia艂 i duch贸w przed nim, Mowglim, biednym synem Messuy, i tysi膮ce cia艂 i duch贸w po nim.

Nie mo偶e by膰 zerwany ten 艂a艅cuch istnienia, i dlatego prawd臋 m贸wi艂a matka-wilczyca Raksha, co znaczy "z艂y duch": musi wraca膰 syn cz艂owieczy do swoich, do swej prawdziwej, nie przybranej gromady, do ludzkich i ziemskich rado艣ci i b贸l贸w. Tak si臋 bowiem sta艂o, i偶 kiedy艣 w mrocznych godzinach praprawiecza stracona zosta艂a rajska prostota serca, 偶e splami艂 si臋 cz艂owiek tajemniczym jak samo istnienie grzechem pierworodnym i na zawsze zamkni臋te zosta艂y za nim wrota Edenu.
 
Tylko czasem, na kr贸tko, tylko za spraw膮 szczeg贸lnego zrz膮dzenia albo za spraw膮 wielkiego poety mo偶na wr贸ci膰 na b艂ogos艂awion膮 ziemi臋 adamowego ogrojca, ale wnet wywo艂a stamt膮d cz艂owieka jego cz艂owieczy los, i ze 艣ci艣ni臋tym sercem stajemy przed bramami raju. Mowgli rozstaj膮cy si臋 z puszcz膮, my rozstaj膮cy si臋 z Mowglim. C贸偶, 偶e serce buntuje si臋 przeciw roz艂膮ce z naj艣wi臋tszym, najumi艂owa艅szym snem ludzko艣ci? Z opuszczon膮 na piersi g艂ow膮 stan膮艂 cz艂owiek przed niewidzialnymi bramami na wieki zamkni臋tego raju.


 „Gwiazdy gasn膮…Gdzie to my dzisiaj z艂o偶ymy na spoczynek g艂owy?” - brzmi skarga, dziecinna prawie.
 
 Ogromny 艣wiat otwiera si臋, ogromny 艣wiat zaprasza na 偶ycie i na 艣mier膰. Schodzi ku niemu powoli Mowgli, ongi艣 zwany 呕abk膮, zostawiaj膮c za sob膮 najwi臋kszy sen cz艂owieczy. I dobrze, 偶e odchodz膮c, nie obejrza艂 si臋, bo kto wie, czy na tle ciemnej 艣ciany porzuconej puszczy nie ujrza艂by Archanio艂a z ognistym mieczem w d艂oni, tak, jak ujrza艂 go przed niepami臋tnymi wiekami kto艣 inny...Adam wygnany z raju.



W. H.
(dodano ilustr. W.Witwickiego - Areop)