sobota, lutego 03, 2018

W kręgu idei masońskich R.Kiplinga



 Tom nowel i wierszy najbardziej 'masoński'
pośród dzieł Kiplinga
Zadania masonerii,  tak jak ją Kipling przedstawia, są potrójne. Obraz masonerii w jego utworach jest wizją przede wszystkim kolonialną. Konspiracja religijno - polityczna przede wszystkim skupia w najściślejszym związku z dala od macierzystego kraju tych, co w jego imieniu pod słońcem Indii rozkazują i rządzą. Jest klubem dla wojskowo - urzędniczych garnizonów. 

Oto pożytek pierwszy: jest narzędziem oraz instytucją imperializmu angielskiego — instytucją dla zwycięzców, ale i dla zwyciężonych. Czyni ona przez to zwycięstwo imperializmu kompletniejszym — i to jest jej racja druga. Zwycięzcy bowiem -  i tu sekret imperializmu angielskiego - przychodzą do zwyciężonych nie tylko ze słowem rozkazu, ale i ze swoistą ideologią braterstwa — wewnątrz loży. Władza może wymusić posłuch rozkazem -  lecz na tym koniec. Urok ideologii masońskiej  przenika głębiej — sięga tam, gdzie rozkaz nie sięgnie — zjednywa zwyciężonych, obcych, kolorowych hasłem. Wiersz „Loża macierzysta" opowie nam, jak niejednolity rasowo bywa czasem w lożach kolonialnych skład braci:


Należał Rundle zawiadowca,

I Beazeley, kolejowiec,
Ackman, z komisariatu,
Donkin, dozorca więzienia.
Dwukrotnie mistrzem loży 
Był Blake, kierowca - sierżant,
Po starym Franjee Eduljee,
Co miał sklep „europejski".
Był Bola Nath, buchalter, 
I Saul, Żyd z  Adenu,
Din Mohammed, rysownik 
Z Urzędu Mierniczego.
Był Babu Chackerbutty,
Amir Singh, Sikh rasowy,
Byt i mechanik Castro,
Katolik całe życie.

Przez ostrożność loża ta nie urządzała bankietów rytualnych, żeby przypadkiem nie urazić drażliwości kastowej albo religijnej któregoś z braci podaniem niewłaściwego posiłku. Dyskutowano natomiast w zupełnej zgodzie na tematy religijne, porównywając idee o Bogu, aż nad ranem, kiedy świt budził papugi i inne wrzaskliwe ptactwo, towarzystwo rozjeżdżało się z mętlikiem w głowach.


Ideologię egalitarną masonerii szkicuje wiersz ”Wieczór bankietowy". Na bankiet zaprasza nie kto inny, jak król Salomon. Zaprasza kamieniarzy, cieśli, marynarzy — do stołu wspólnego pod tronem. Trzeba, żeby od czasu do czasu wszyscy się spotkali na równej stopie — jako bracia w związku masońskim. 

" Z Bożego rozkazu mają swoje miejsce hyzop i cedry, figi, ciernie i głogi - ale to nie powód, żeby komuś mieć to za złe, że nie urodził się kim innym. Za tym co się tyczy Świątyni, to jesteśmy pospołu Braćmi masonami". Żeglarzom z brzegu Joppy i cieślom z gór Libanu goniec Salomona każe zapomnieć na jeden wieczór o różnicach społecznych i pospieszyć na ucztę braterską.

Demokracja na jeden wieczór i tylko wewnątrz loży. Atrakcyjna jednak dla tych, co inaczej nigdy by nie wydźwignęli się na poziom równości. Bezpieczna znowuż dla tych, którzy braterstwo ograniczają do stosunków w loży i czynią tajnym. Organizacja braterstwa tajnego, które struktury społecznej nie rozsadza, godzi się z dyscypliną i hierarchią:


Na zewnątrz, salutują mnie : Panie sierżancie! Salaam!

W loży mówią mi "Bracie" - i wszystko jest w porządku

Osobliwe i niebezpieczne w użyciu narzędzie imperializmu! Użyteczność jego jest zrozumiała w koloniach. Ale w Anglii? 

Na co się przyda forma konspiracyjna w społeczeństwie, gdzie rola wszelkich sztucznych spoideł może być co najwyżej podrzędna, bo spójnię zapewnia najpotężniejsza wspólnota - narodowa?

Odpowiedź Kiplinga da nam wspomniana wyżej nowela p.t. „W interesie braci". Opowiada autor sam w pierwszej osobie. Znajomość  zaczęła się od małej przysługi. Kiedyś kupował kanarka. Chodziło mu o jak najbardziej żółtego. Ktoś nieznany objaśnił życzliwie, iż żółtość można wzmocnić umiejętnym doborem pokarmu.

Kanarek był ciemno - żółty, gdy Kipling przypadkiem znów spotkał jegomościa, co mu dał dobrą radę. Było to nad brzegiem Tamizy. W Oxfordzie czytać można na przystani ogłoszenie: „Dla wycieczek masońskich ustępstwa". 
Rozrywki wolnomularzy objęte są tam cennikiem przedsiębiorstwa. Ale wycieczka. w której brał udział nieznajomy była masońska. Był po prostu w kompanii amatorów -wędkarzy. Snać lubił i rybołówstwoMiał i inne głębsze zamiłowania. Poznał je Kipling, gdy po tych przypadkowych spotkaniach zaznajomił się lepiej z przygodnym dobroczyńcą w jego własnym sklepie tytoniowym. 
Właściciel trudnił się handlem nie z potrzeby, lecz że kochał porządek,  rytuał interesu. Od pokoleń już Burgesowie zbogacili się no tym interesie. Obecny właściciel służył sklepowi dlatego, że sklep mu służył. Firma głosiła: "Burges i Syn"— ale syn zginął na wojnie. Ojciec zaś był nie tylko kupcem, ale i mistrzem loży 5837, pod wezwaniem „Wiary i uczynków." Niebawem zaprosił Kiplinga na zebranie lożowe.
Poszli na nie po podwieczorku u kupca. „Masz, kochanie“ — powiedziała małżonka gospodarza, podając mu zamkniętą i opatrzoną inicjałami skrzynkę z fartuszkiem. Masoneria wchodziła poniekąd i do rytuału domowego!

Były to jeszcze czasy wojny. W Londynie kręciło się mnóstwo umundurowanych braci bez kontaktów masońskich. Mistrz Burges z potrzeby serca opiekował się tymi odludkami, zapewniając im gościnę masońską w swojej loży, z pominięciem wymaganych przez Wielką Lożę formalności. Wprowadzeni frontowi żołnierze, ranni, inwalidzi ze szpitali — bracia, co już nieraz zapomnieli prawie masońskiego katechizmu mazgaili się wprost ze szczęścia w atmosferze masońskiego nabożeństwa. 

Nie znali już przeważnie żadnej „religii prócz masońskiej, a i tę ledwie pamiętali. W loży odnawiali te wspomnienia.
Przybywali zaś — ze wszystkich krańców imperium. Imieniem lóż z pod zwrotników pozdrawiali gościnna, nieortodoksyjną londyńska lożę.
„Pierwszy wyrecytował wprawnie swe braterskie pozdrowienia sierżant artylerii od swego podzwrotnikowego okręgu i loży. 
Inni z kolei wtórowali, bezładnie, w skali od chrząkania do pisku. Posłyszałem nazwy lóż i miejsc: „Hauraki", „Inyanga- Umnezi”, „Aloha". Światła Południa" (gdzieś spod Punta Arenas) — Loża głazów nieokrzesanych" (i na takiego też wyglądał ów brat z Nowej Funlandii), — dalej Gwiazdy różne, z pól tuzina cnót kardynalnych, jaśniejących pomiędzy Kalgoorie i Klondyke, jedna loża wojskowa z frontu, której nazwę wyjąkał mój znajomy Szkot przez bandaże, — i inne, — pstrokacizna godna imperium.

A szersze, światowe, międzynarodowe zadania masonerii?

 O tych Kipling nie mówi. Wyrwie się wprawdzie bratu Burgesowi westchnienie: „Czego by to nie można zrobić przy pomocy masonerii, przez masonów, dla dobra całego świata“ — ale na tym westchnieniu koniec.

Kiplinga interesuje przede wszystkim przydatność masonerii dla narodu. Widzi w niej jedno z jego narzędzi politycznych i jedną z form organizacyjno - rytualnych,  jego życia religijnego.

Formę — dodajmy wykrystalizowaną po zwycięstwie reformacji, przechowującą jej obumierającego dziś w społeczeństwie angielskim ducha, formę, co wielkie znaczenie swoje w życiu narodu zdobyła i zajmowała w przemijającym jut dziś okresie historii.
Prawdopodobnie też w zgodzie z historią zostaje Kipling, gdy zaznacza wyraźną w masonerii angielskiej supremację celów narodowych nad ogólnoludzkimi. W odniesieniu do danego okresu historycznego, i do narodu angielskiego, to jego stanowisko wydaje się słuszne.
W Anglii wyznacza Kipling masonerii zadanie odwrotne w stosunku do tego, jakie spełnia ona w Indiach — ale też imperialistyczne. 
W Indiach jest ona instytucją dla garnizonów — w Anglii dla całego imperium. Instytucją zrzeszającą rozproszonych - instytucją jedności.  Oto — według Kiplinga — trzecie zadanie masonerii. Czy spełnia je dobrze Wielka Loża — to inna kwestia. Sam autor podnosi wątpliwość, czy masoneria jako całość nie zaprzepaściła w ogóle owych możliwości bodaj ostatecznie podczas wojny.

Oto, naszkicowana bardzo zgruba, poglądy pisarza - imperialisty na użyteczność konspiracji masońskiej. Widzieć w nich można tylko najciekawszy wyraz Kiplingowskiego gustu do konspiracji w ogóle. Ta pro konspiracyjna postawa  niewątpliwie była też jedną z głębokich przyczyn coraz ostrzejszej za życia pisarza rozterki jego z narodem. 


Krytykowali się wzajemnie coraz bezlitośniej. 
Ideologia Kiplinga straciła popularność, jaką w Anglii cieszyła się przed laty czterdziestu, a swoista arogancja jego postawy ideowej, postawy wtajemniczonego, drażniła nawet wielu sympatyków. Motywy masońskie nie raziły w protestanckim społeczeństwie, lecz pycha konspiracyjna.
Na kiplingowską pogardę dla nie-wtajemniczonych naród odpowiedział pogardą dla megalomanii konspiratora, uznał całą kiplingowską ideologię za obcą sobie i niepotrzebną i niesłusznie w odwecie miłości własnej pomniejszył nawet także pisarza- artystę. Zachowując swoje imperium przestał kochać swojego poetę - imperialistę.