Tło jest w utworach Kiplinga najrozmaitsze. Tu patrzymy na Indie, tam na wieś angielską, gdzie indziej na Południową Afrykę lub na bezbrzeżny przemróz oceanu. I zawsze czuje się, że autor to wszystko widział. Gdy maluje ludzi różnych szczepów, wplata zawsze szczegóły etnograficzne, których nie mógł nauczyć się z książek.
Wprowadza postaci nie tylko wszelkich ras i ludów, lecz także zawodów. I jego oficer angielski zna się na strategii, majtek na żegludze, majster okrętowy na budowie statków, cieśla na ciesielce, rybak na połowie ryb, malarz na malarstwie, gubernator kolonii na sztuce rządzenia. Bez tego nie byliby prawdziwymi ludźmi, lecz niezgrabnymi wycinankami.
Właściwie zna się za nich na wszystkim autor, posiadający też niezłe wiadomości o życiu zwierzęcym. Gdzież zdołał nabrać tej iście encyklopedycznej wiedzy?
Kipling; odznaczał się od dzieciństwa nieposkromioną ciekawością, zmysłem spostrzegawczym i pamięcią. Pierwsze lata życia spędził w Lahore,
obcując więcej z ludźmi obcej rasy, niż z białymi.
Gdy mówił po angielsku, tłumaczył w myśli z hinduskiego narzecza. Potem przyszło około dziesięciu lat pobytu w Anglii, szkoła, wieś, wycieczka na wystawę paryską.
Gdy Kipling wrócił do Indii wziął się od razu do dziennikarstwa, a człowiek na stanowisku ma prawo należeć do klubu, choćby liczył lat siedemnaście.
W Klubie Pendżabskim młodzieniec spotykał wszelkiego rodzaju pracowników administracji angielskiej — oficerów, urzędników, nauczycieli, zarządców lasów, inżynierów,
kolejarzy, lekarzy, pracowników — a każdy mówił najchętniej o własnym zawodzie.
Potężnym czynnikiem była i praca dziennikarska. Redaktor naczelny Civil and Military Gazette krótko trzymał swego jedynego pomocnika i był wymagający. Kipling dopiero po trzech latach nauczył się go szanować i cenić, bo przed tym uważał go za tępą piłę.
Zapewne przesadza nieco, gdy mówi: „Tę szczyptę dokładności, jakiej nabyłem, zwyczaj sprawdzania szczegółów, a przynajmniej próbowania tego, nałamanie się do siedzenia nad pulpitem — wszystko zawdzięczam Stefanowi Wheelerowi".
Lecz nie siedzenie nad pulpitem mnożyło zapas wiadomości Kiplinga, jeno reporterka. Miała charakter kalejdoskopowy. Przyglądał się on budowie i uroczystym otwarciom mostów,
wyścigom, polowaniom, wizytom wicekróla u radżów, zabawom krajowców, walce z epidemiami, ćwiczeniom i przeglądom wojsk, tłumieniom rozruchów i tysiącznym innym rzeczom.
I nie ograniczał się do tego, co było bezpośrednio potrzebne.
Błąkał się nieraz nocami, zaglądał do jaskiń gry, palarni opium i szynków, patrzył na tańce hinduskie i na przedstawienia marionetek. Wszędzie robił znajomości. Mówi o kelnerce z baru, "głęboko i beznamiętnie obeznanej z występkiem", która przy jego obserwacjach pełniła funkcję „chóru tragedii greckiej“. Z tych wycieczek, pomnażających wiedzę, jakiej nabył w dzieciństwie, miał zrodzić się koloryt lokalny „K i m a “ i wielu nowel. Specjalnym przedmiotem studiów był żołnierz angielski — menaże oficerskie, izby koszarowe, forty, szpitale wojskowe stały mu otworem.
Od r. 1885 należał Kipling do loży masońskiej pod Nadzieją i Wytrwałością w Lahore. Nie przestrzegano tu, jak po klubach, wyłączności rasowej, można było spotkać ludzi wszelkich szczepów i religii. Nie zabrakło naturalnie i Żyda. Piastował on godność Odźwiernego loży,
a poza tym był „duchownym i rzezakiem“ w Lahore.
Po siedmiu latach dziennikarstwa w Indiach pojechał Kipling, już jako znany pisarz do Londynu i obracał się przez dwa lata w świecie literacko - artystycznym. Wszystkie drzwi otwierał mu rozgłos nowel i pochodzenie, gdyż ojciec był malarzem, matka spokrewniona była z Burne- Jonesem. Poważne już zarobki umożliwiły mu wnet wyruszenie w podróż, w której
zwiedził nieledwie całą kulę ziemską.
Ożeniwszy się z Amerykanką, przemieszkał dłuższy przeciąg czasu w Stanach Zjednoczonych. Wojnę południowo - afrykańską widział z bliska, organizując opiekę nad żołnierzem. Wszędzie zaś zbierał wzorki i tematy. Notatek — poza nazwiskami, datami i adresami — nie lubił robić, gdyż uważał, że
"co nie wyryło się dość wyraźnie w pamięci, o tym nie bardzo warto pisać".
Tak to zebrał swój bogaty zapas doświadczenia i mógł olśniewać wiadomościami z najrozmaitszych dziedzin. Ale zdarzały mu się i omyłki. O krytykach mówi z lekceważeniom, twierdząc, że ich zarzuty były na ogół bezzasadne. A „marynarze i mechanicy nie piszą na szczęście do gazet". Dzięki temu „najgorsza omyłka“ Kiplinga "nie została jeszcze wyszydzona“.
Dzieli on z innym mistrzem noweli, Maupassantem tę właściwość, że ich utwory czynią wrażenie rzuconych na papier jednym tchem, bez namysłu, bez wysiłku. Pozory mylą. Wiemy, jak starannie cyzelował Maupassant swe arcydzieła.
Z Kiplingiem sprawa jest bardziej akomplikowana
Wierzył on w natchnienie i przytacza w autobiografii nigdzie przed tym nie drukowany czte- rowiersz o demonie, co mieszka w piórze twórcy. Gdy demon uśnie lub uleci, twórca niczym nie różni się od innych ludzi, ale „gdy jest cały obecny“, trzeba tylko słuchać jego nakazów, a słowo, które przynosi w darze, poważne czy żartobliwe, będzie płynęło nieprzerwanym nurtem. Wówczas — dodaje Kipling — nie trzeba próbować świadomie obmyślać,
sztuka polega na tym, aby „poddawać się, czekać i słuchać“.
Demon był z nim w „K s i ę g a c h d ż u n g l i “, w „K i m i e “
w obu tomach, w których występuje Puk ( "P u k z P o o k‘ s
H i l l “ oraz "N a g r o d y i e l f y ").
Ale i w tych wypadkach nawet po akcie twórczym, wykonanym pod wpływem demona, przychodziła praca innego rodzaju. Kipling nie cierpiał rozległości, dość mało zmieniał, lecz dużo kreślił. We wcześniejszych pracach polegał na sądzie rodziców.
Pomysł „K i m a “ długo omawiali z ojcem pośród kłębów dymu z dwóch fajek. Dopiero po tym syn wziął się do pisania, lecz dokonał pewnej selekcji pomysłów, których było za dużo na jedną powieść. Gdy doniósł ojcu o skończeniu, ten zapytał: A kto zatrzymał się, ty czy on (demon) ? — On, odparł Kipling młodszy. — To może rzecz nie będzie całkiem zła — zawyrokował Kipling senior.
Zażądał jednak jeszcze pewnych skreśleń. „Było tam pół rozdziału o Lamie, siedzącym w niebiesko - zielonawym cieniu u stóp lodowca i opowiadającym Kimowi historie z ksiąg Dżataka“ (t. j. legendy ludowe, których bohaterem ex post zrobiono Buddę). wszystko to było piękne, ale epizodyczne i tylko luźnie związane z całością, więc na życzenie ojca Rudyard Kipling wyrzucił cały ustęp „nieledwie ze łzami“.
Władysław Tarnawski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz