wtorek, czerwca 05, 2018

Jak tworzył Kipling




Z autobiografii Kiplinga, pisanej w r. 1935, a wydanej pośmiertnie, można dowiedzieć się wielu rzeczy o nim. Bodajże najciekawsze jest to, co odnosi się do źródeł i genezy jego techniki pisarskiej.

Tło jest w utworach Kiplinga najrozmaitsze. Tu patrzymy na Indie, tam na wieś angielską, gdzie indziej na Południową Afrykę lub na bez­brzeżny przemróz oceanu. I zawsze czuje się, że autor to wszystko widział. Gdy maluje ludzi róż­nych szczepów, wplata zawsze szczegóły etno­graficzne, których nie mógł nauczyć się z ksią­żek.

 Wprowadza postaci nie tylko wszelkich ras i ludów, lecz także zawodów. I jego oficer an­gielski zna się na strategii, majtek na żegludze, majster okrętowy na budowie statków, cieśla na ciesielce, rybak na połowie ryb, malarz na ma­larstwie, gubernator kolonii na sztuce rządzenia. Bez tego nie byliby prawdziwymi ludźmi, lecz niezgrabnymi wycinankami.

 Właściwie zna się za nich na wszystkim autor, posiadający też nie­złe wiadomości o życiu zwierzęcym. Gdzież zdo­łał nabrać tej iście encyklopedycznej wiedzy?

Kipling; odznaczał się od dzieciństwa niepo­skromioną ciekawością, zmysłem spostrzegawczym i pamięcią. Pierwsze lata życia spędził w Lahore, 
obcując więcej z ludźmi obcej rasy, niż z białymi. 
Gdy mówił po angielsku, tłuma­czył w myśli z hinduskiego narzecza. Potem przyszło około dziesięciu lat pobytu w Anglii, szkoła, wieś, wycieczka na wystawę paryską.

Gdy Kipling wrócił do Indii wziął się od razu do dziennikarstwa, a człowiek na stanowisku ma prawo należeć do klubu, choćby liczył lat siedemnaście. 
W Klubie Pendżabskim młodzieniec spotykał wszelkiego rodzaju pracowników administracji angielskiej — oficerów, urzędników, nauczycieli, zarządców lasów, inżynierów,
 kole­jarzy, lekarzy, pracowników — a każdy mówił najchętniej o własnym zawodzie.

Potężnym czynnikiem była i praca dziennikar­ska. Redaktor naczelny Civil and Milita­ry Gazette krótko trzymał swego jedynego pomocnika i był wymagający. Kipling dopiero po trzech latach nauczył się go szanować i ce­nić, bo przed tym uważał go za tępą piłę.
 Zapew­ne przesadza nieco, gdy mówi: „Tę szczyptę do­kładności, jakiej nabyłem, zwyczaj sprawdzania szczegółów, a przynajmniej próbowania tego, nałamanie się do siedzenia nad pulpitem — wszystko zawdzięczam Stefanowi Wheelerowi".

Lecz nie siedzenie nad pulpitem mnożyło za­pas wiadomości Kiplinga, jeno reporterka. Miała charakter kalejdoskopowy. Przyglądał się on bu­dowie i uroczystym otwarciom mostów, 
wyści­gom, polowaniom, wizytom wicekróla u radżów, zabawom krajowców, walce z epidemiami, ćwi­czeniom i przeglądom wojsk, tłumieniom rozru­chów i tysiącznym innym rzeczom.
 I nie ograni­czał się do tego, co było bezpośrednio potrzebne. 

Błąkał się nieraz nocami, zaglądał do jaskiń gry, palarni opium i szynków, patrzył na tańce hin­duskie i na przedstawienia marionetek. Wszę­dzie robił znajomości. Mówi o kelnerce z baru, "głęboko i beznamiętnie obeznanej z występ­kiem", która przy jego obserwacjach pełniła funkcję „chóru tragedii greckiej“. Z tych wy­cieczek, pomnażających wiedzę, jakiej nabył w dzieciństwie, miał zrodzić się koloryt lokalny „K i m a “ i wielu nowel. Specjalnym przedmiotem studiów był żołnierz angielski — menaże oficerskie, izby koszarowe, forty, szpitale wojskowe stały mu otworem.

Od r. 1885 należał Kipling do loży masońskiej pod Nadzieją i Wytrwałością w Lahore. Nie przestrzegano tu, jak po klubach, wyłączności rasowej, można było spotkać ludzi wszelkich szczepów i religii. Nie zabrakło naturalnie i Żyda. Piastował on godność Odźwiernego loży,
 a poza tym był „duchownym i rzezakiem“ w La­hore.

Po siedmiu latach dziennikarstwa w Indiach pojechał Kipling, już jako znany pisarz do Lon­dynu i obracał się przez dwa lata w świecie lite­racko - artystycznym. Wszystkie drzwi otwierał mu rozgłos nowel i pochodzenie, gdyż ojciec był malarzem, matka spokrewniona była z Burne- Jonesem. Poważne już zarobki umożliwiły mu wnet wyruszenie w podróż, w której 
zwiedził nieledwie całą kulę ziemską. 

Ożeniwszy się z Amerykanką, przemieszkał dłuższy przeciąg czasu w Stanach Zjednoczonych. Wojnę połud­niowo - afrykańską widział z bliska, organizując opiekę nad żołnierzem. Wszędzie zaś zbierał wzorki i tematy. Notatek — poza nazwiskami, datami i adresami — nie lubił robić, gdyż uwa­żał, że
"co nie wyryło się dość wyraźnie w pa­mięci, o tym nie bardzo warto pisać".

Tak to zebrał swój bogaty zapas doświadcze­nia i mógł olśniewać wiadomościami z najroz­maitszych dziedzin. Ale zdarzały mu się i omył­ki. O krytykach mówi z lekceważeniom, twier­dząc, że ich zarzuty były na ogół bezzasadne. A „marynarze i mechanicy nie piszą na szczęście do gazet". Dzięki temu „najgorsza omyłka“ Kiplinga "nie została jeszcze wyszydzona“.
Dzieli on z innym mistrzem noweli, Mau­passantem tę właściwość, że ich utwory czynią wrażenie rzuconych na papier jednym tchem, bez namysłu, bez wysiłku. Pozory mylą. Wiemy, jak starannie cyzelował Maupassant swe arcydzieła.

Z Kiplingiem sprawa jest bardziej akomplikowana
Wierzył on w natchnienie i przytacza w auto­biografii nigdzie przed tym nie drukowany czte- rowiersz o demonie, co mieszka w piórze twórcy. Gdy demon uśnie lub uleci, twórca niczym nie różni się od innych ludzi, ale „gdy jest cały obecny“, trzeba tylko słuchać jego nakazów, a słowo, które przynosi w darze, poważne czy żartobliwe, będzie płynęło nieprzerwanym nur­tem. Wówczas — dodaje Kipling — nie trzeba próbować świadomie obmyślać, 
sztuka polega na tym, aby „poddawać się, czekać i słuchać“. 
De­mon był z nim w „K s i ę g a c h  d ż u n g l i “, w „K i m i e “
w obu tomach, w których występuje Puk ( "P u k  z  P o o k‘ s 
H i l l “ oraz  "N a g r o d y  i  e l f y ").

Ale i w tych wypadkach nawet po akcie twór­czym, wykonanym pod wpływem demona, przy­chodziła praca innego rodzaju. Kipling nie cier­piał rozległości, dość mało zmieniał, lecz dużo kreślił. We wcześniejszych pracach polegał na sądzie rodziców.

Pomysł „K i m a “ długo omawiali z ojcem pośród kłębów dymu z dwóch fajek. Do­piero po tym syn wziął się do pisania, lecz doko­nał pewnej selekcji pomysłów, których było za dużo na jedną powieść. Gdy doniósł ojcu o skoń­czeniu, ten zapytał: A kto zatrzymał się, ty czy on (demon) ? — On, odparł Kipling młodszy. — To może rzecz nie będzie całkiem zła — zawyro­kował Kipling senior. 
Zażądał jednak jeszcze pewnych skreśleń. „Było tam pół rozdziału o La­mie, siedzącym w niebiesko - zielonawym cieniu u stóp lodowca i opowiadającym Kimowi histo­rie z ksiąg Dżataka“ (t. j. legendy ludowe, któ­rych bohaterem ex post zrobiono Buddę). wszystko to było piękne, ale epizodyczne i tylko luźnie związane z całością, więc na życzenie ojca Rudyard Kipling wyrzucił cały ustęp „nieledwie ze łzami“.

Władysław Tarnawski


Brak komentarzy: