Zażyłość pomiędzy literaturą francuską, tak bardzo doskonałą, a angielską, tak bardzo indywidualną i rasową, jest faktem nie tylko dokonanym, ale ciągle jeszcze dokonywującym się w skali najgłębszej współpracy. Chwilowe są tylko kontakty literatur z innemi — zadziwiająco stałe pomiędzy sobą- I naprawdę mało jest chyba problematów twórczych, któreby nie były związane lub rozwiązane przez to współpracownictwo.
Od momentu przełamania przez romantyzm francuski trudności w zrozumieniu Szekspira — we Francji nie przestawano już zbliska obcować z anglikami, z ich niepokonaną werwą, z warem rasowej krwi pisarzy, znaczących etapy XIX i XX stulecia nie piętnem takiej lub innej "szkoły" literackiej, ale potężnym szponem indywidualności. Ale i w Anglji, może nie tak stale, nie przestawano uważnie wsłuchiwać się w chorały prądów poetyckich- któremi rozbrzmiewały szkoły parnasu, symbolizmu lub nadrealizmu - we Francji.
W powojennych czasach to uwzajemnianie się dwuch najstalszych wpólczynników kultury nowoczesnej wzrastało i komplikowało się dopływem personalnym, niemal masowym sfer literackich anglo-amerykich do Francji, coraz częstszym wywiadem francuzów w Anglji i Stanach Zjednoczonych.
Dziś losy wielu pisarzy angielskich i francuskich stały się anglo-francuskiemi. Tak Morand, Larbaud, Maurois, Girodoux, Gide po jednej stronie a po drugiej Lawrence, Joyce, Green, Huxley, Wilde żyli lub żyją w obu tych światach, jak już przed tem Swinburne, Conrad, Baudelaire, Mallarme — Anglosasi zastąpili po części Włochy romantyków południem Francji, Francuzi odważyli się podróżować dalej niż po Tyrolu...
Jedni szukają wiosny i słońca, drudzy tężyzny i horyzontu, Wytwarza się zwolna jakby klimat nowy — atlantycki — w atmosferze tej wzajemności. Może to krystalizuje się, ale z jakiemiż przeszkodami, atmosfera zachodu europejskiego — rodzaj Far West‘u nowych dróg cywilizacji?
Imperjalizm angielski, wyrażony najpotężniej w Kiplingu, bynajmniej nie stanął przeszkodą w tej sprawie. Owszem — i to ciekawe — był czynnikiem współpracy i niewątpliwie pobudził śród francuzów cokolwiek zadrzemany w dostatku codziennym instynkt szerszych horyzontów. Nie było w burżuazyjnych szkołach romansu francuskiego pragnienia "żyć niebezpiecznie" inaczej, jak w skali ściśle kameralnej.
Pojawienie się Marchandów, Gallienich, Lyanteyów, było współczesne lub cokolwiek późniejsze od Blodesów, Chamberlainów, Kitchenerów, Jamesonów — w literaturze prąd zamorski, prąd z otwartych, bez obawy o przeciągi, okien powiał ze Stevensonem. Kiplingiem, Conradem. A Stevenson, jak potem Kipling związał swą pracę z Francją: to na Kanałach Francji i w górach Francji centralnej rozpoczął się cykl „awanturniczy" zamknięty wigiljami wyspiarskiemi.
Można śmiało twierdzić, że do odkrycia a potem wmyślenia się we Francję dopomógł Kiplingowi zmysł - imperjalizmu.
Potem przyszła słodycz wiosny francuskiej, spędzanej co roku na błoniach kwitnących narcyzami między Pirenejami a Morzem, radość pejzażów, mijanych w pędzie 70 c-r (tytuł poematu) — ale przedewszystkiem zaważył orlim okiem przewidziany imperatyw współpracy!
Wtedy to Francja przedstawiła się Kiplingowi inaczej, zgoła inaczej, niż wczasach, gdy równał jej lud z plemieniem szakalim Bandar-Logs...
Z głębokiej zadumy nad tysiącleciem dziejów wspólnych powstał hymn na cześc Francji z datą 1913 roku. Ujrzał nagle Kipling Francję „zawziętą w rozkoszy, ale niepokonaną w pracy, straszliwą siłami, które umie wyciągnąć z swej niewyczerpanej gleby” i w inwokacji rzucił mocne słowa:
"O Francjo, umiłowana każdemu,
kto miłuje rodzaj ludzki!"
I wtedy-to spostrzegł, że tysiąc lat walk i rywalizacji urobiły coś wspólnego w duszach obu narodów:
„Jeszcześmy się nie narodzili, gdy w łonie Rzymu, dwoje bliźniąt, zrywaliśmy się niecierpliwie do współzawodnictwa.
Jeszcze mówiliśmy tą samą mową, gdy już los postanowił, że dzieje nasze będzie wykuwał jeden przez drugiego... Nigdy nie mogliśmy się obejść jedno bez drugiego,
nie masz fali, która by nie świadczyła o naszych walkach, gdy otwieraliśmy drzwi nowego świata... Aż wreszcie podzieliliśmy świat między sobą"
"Poznaliśmy wzajemnym kosztem co wart miecz w naszych rękach: cóż uczynić mogą stal i krew, czego myśmy nie uczynili? — Więc dziś ścieśnijmy szeregi i ręka w rękę —my dwoje — zaciągnijmy straż i dopilnujmy by pokój panował na ziemi".
Wspaniała oda Kiplinga, wielokrotnie przełożona na francuski, zrobiła więcej dla zrozumienia się obu narodów' od wszelkiej propagandy, jak zresztą „Recessional" czy "Five Nations" dla imperjalnej myśli wielkobrytańskiej.
Ale tu w tej odzie, dziwnie przenikliwie widzącej przyszłość, było coś nowego: był tu położony kres słynnemu hasłu Splendid isolation — zostało sformułowane wezwanie do dalekiej współpracy po długiej rywalizacji.
Kipling przewidywał Wielką Wojnę i, przewidując, wybrał Francję jako partnerkę władzy nad sytuacją światową: dodał ją niejako za szósty do owych "pięciu narodów", w których współpracy widział wielkość dzieła imperjalnego.Czyż nie poprzedził tego wyboru przypomnieniem o wspólnie dokonanym "podziale mórz i lądów"?
Na kilka tygodni przed śmiercią wielki poeta w rozmowie z Ludwikiem Gilet, nowo wybranym członkiem Akademji bardzo gorąco wypowiadał się za zaniechaniem wszelkiej akcji, mogącej doprowadzić do konfliktu .z Włochami. Był w tem równie wytrwały co Garvin, naczelny polityk „Observera ", mądrego senjora prasy angielskiej. Koncepcja atlantyckiego Zachodu, jako właściwego klimatu w nowym układzie stosunków, miała w nim konsekwentnego zwolennika.
I w ten sposób Kipling, najprzód przez wmyślenie się w rolę Francji, potem przez stanowisko w sprawach bieżących, dawny swój imperjalizm rasowy podnosił do godności wielkiej koncepcji cywilizacyjno - politycznej, w której oczywiście troska o zabezpieczenie stanu posiadania ojczyzny leżała w założeniu, ale oparta już o walory ogólnoludzkie.
Nie starczyło sił ni czasu 70-letniemu starcowi, by odegrać mógł dziś rolę, którą odegrał miedzy początkiem stulecia a Wielką Wojną.
We Francji dawno zapomniano poecie urazy, ongi żywej, za metaforę Bandar - Logów. Natomiast myśl francuska wżyła się w piękną głęboką historjozofję "wykuwania jednego narodu przez drugi", prowadzącą do współpracy. Wżyła się tembardziej, iż Kipling w uroczych Wspomnieniach, w wierszach ulotnych nie przestawał szerzyć głębszych sentymentów do łacińskiej rasy przez francuskie prowincje, przez Śródziemnomorską wspólnotę, które coraz lepiej rozumiał.
Dwoje bliźniąt ongi "na łonie Rzymu" bronionych przed barbarzyńcami i hartowanych do wielkich przeznaczeń — "gdzież znajdziemy dość honoru i rozumienia jeśli nie jedno u drugiego"?
Tak marzył Kipling na błoniach wiosennych Francji.
Ale śmierć zaskoczyła go w momencie, gdy wybierał się jak co roku na śródziemnomorską pielgrzymkę.
Antoni Potocki, 1936. (Korespondencja własna "Gazety Polskiej")
(zachowano pisownię oryginalną)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz