czwartek, czerwca 08, 2023

Dzieje rodziny Gadsby (recenzja)


Słowo „Gadsby” większość ludzi kojarzy z bohaterem powieści F.S. Fitzgeralda pt. "Wielki Gadsby" tudzież bohaterem kilku filmów nakręconych na jej podstawie. (W tej roli wystąpił m.in. Robert Redford)

Jednakowoż dla wielbicieli R. Kiplinga to przede wszystkim kpt. Gadsby tudzież dzieje jego związku z młodziutką Minnie, która adorowanie jej Mammy przez oficera „przekierowała” ku sobie..

Kipling (wowczas 22-latek!) opisał ów związek w cyklu ośmiu powiązanych ze sobą dialogach dwojga zakochanych tudzież "osób z towarzystwa" w Simli, letnim kurorcie u stóp Himalajów

Nie mamy niestety przekładu utworu "The story of the Gadsbys" na język polski; zachowało się jedynie kilka recenzji, jak ta z r.1892


The story of the Gadsbys
by R u d y a r d  K i p l i n g. 
(Lon­don, 1892). 

— Po raz już czwarty przychodzimy czytelników naszych zapoznawać z utworami anglo-hindostańskicgo pisarza, który zdobywszy sobie niebywałą poczytność wśród własnego plemienia gdziekolwiek Albion roztacza swe znaki, dobił się za­razem i zaszczytu osobnego studyum w "Revue des deux mondes" co nieznanemu wczoraj jeszcze autorowi odrazu nadaje między­narodowe, uniwersalne znaczenie i uznanie, i równa się pasowaniu na rycerza pióra w literaturze wszechświata. 

Jak to już zauważy­liśmy zpowodu wcześniejszych oryginalnej fantazyi płodów, Rudyard Kipling posiada w każdym razie jedną niezaprzeczoną wyższość nad wpólzawodnikami swymi w powieściowym rzemiośle: podczas gdy misterna treściwość zacieśnionej w szczupłych ramach no­welki, najbujniejsze i najjaskrawsze we Francyi wydaje kwiaty, w Anglii podawnemu snują się kilko tomowe opowiadania, roz­wałkowaniem osnowy do ostateczności. Wyswabadzając się z oków konwencyonalnego  przedłużania romansu, p. Kipling chwycił się raczej trudniejszej, lotniejszej formy krótkich powiastek, streszcza­jących nieraz na kilku kartkach krwawy dramat życiowy. Wpraw­dzie tytułowa opowieść snuje się tu w ośmiu rozdziałach, każdy atoli mógłby osobną stanowić całość, niby oderwana fotografia różnych momentów w życiu oficera, z ojczystych stron na indyj­skie kresy przerzuconego powinnością służbową. Mimo woli stawa tu w pamięci Gyp, odzwierciedlający w podobnej formie rozmów charakterystycznych współczesną społeczność francuską, podczas gdy Kipling wyłącznie uprawia niwę anglo-hindostańskich stosun­ków.

U Gypa i u Kiplinga jednaki zmysł obserwacyi i wyostrzona znajomość sfer, które malować próbują. Tylko występują tu dwu­stronnie szczepowe różnice; po stronie pani de Martel większa nierównie wykwintność zewnętrzna przysłania głębsze przepsucie, sypią się dwuznaczniki w eleganckiej salonowej szermierce, kiedy tymczasem angielski pisarz — uczciwszy i moralnie zdrowszy, mniej posiada wytworności obejścia czy słowa, więcej natomiast owego przyrodzonego grubiaństwa, będącego plemienną cechą narodów germańskiego pochodzenia.

Dwa cykle nowelek składają się na niniejszy tomik. Pierwszy z nich, nadający tytuł książce, opowiada nam, jak się dzielny kapitan Gadsby ożenił — i odmienił. Przeróżne a odrębne roz­działy jak wraz przypominają pewną grę towarzyską, w której na luźnych kartkach uczestnicy zapisują nazwiska dwóch osób, dodając następnie gdzie się spotkały, co z sobą mówiły, co o tem świat powiedział i wreszcie co z tego wynikło.

                                -------
A więc naprzód mamy pierwszą,  bezdennie błahą i pustą rozmowę onieśmielonego kapitana, który spostrzega nagle, iż dziewczynka, na którą dotąd nie zważał wcale, wybujała na pannę, i to bardzo powabną. Zaczyna się więc „romans prędko klecić" mimo zamiany najpospospolitszych, najkonwencyonalniejszych komunałów. [Poor Dear Mamma -Areop.]

Następuje sąd świata o małżeńskich zamiarach kapitana, ferowany w klubie ofi­cerskim, który jak wszystkie bodaj kluby, bywa wygrzewalnią plotek, rozpuszczanych dokoła, bez pośrednictwa wyłącznie poma­wianych o tę niebezpieczną zabawę języczków niewieścich. Do­wiadujemy się ztąd, iż kapitan Gadsby musi inną uregulować sprawę, zanim na ślubnym stanie kobiercu. [The World Without

Czyni on to  z obo­zową brutalnością, przy licznym obiedzie, oświadczając pięknej pani Herriott, iż kwita z dawnej przyjaźni i stosunku, i że stra­ciła niepowrotnie wiernego dotąd niewolnika. Owa rozmowa, pełna najkrwawszych wyrzutów, odbywająca się przyciszonym głosem między podaniem szparagów a pudingiem, ze wszystkiemi pozorami spokojnej, ludzi dobrze wychowanych pogadanki, stwierdza raz więcej ową dzikość anglo-saksońską, tkwiącą na dnie powierzcho­wnej cywilizacyi i ogłady. 

Mężczyzni tam na pięści rozstrzygają swe spory, nie dziw, iż nieporozumienia obojej płci kończą się tak skrajnemi pociskami ostrych słów i bezwzględnych wyrazów. Żaden Polak, Francuz, ni Włoch, w podobny sposób nie zrywałby z dawną boginią. Na to potrzeba Anglika — lub Niemca.[The Tents of Kedar]

Następuje dzień ślubu i zupełne ogłupienie walecznego żołnierza, który w krwawej pod Amdheran potrzebie bil się jak lew, a te­raz wobec weselnego obrządku traci serce i drży jak zając. ["With any Amazement"

Idący rozdział, bodaj godzien delikatnej palety Droza, przeprowadza nas po Edenie miłości, powtarzając rozmowę nowożeńców zawodzących odwieczną pieśń kochania, dla obojętnych niezrozumiałą, bodaj nużącą jednostajnością zaklęć, a jednak pełną głębszego zna­czenia i filozofii życia. Młoda oblubienica radaby wejrzeć w prze­szłość męża, ale się lęka i boi, i ostatecznie wielkie wypowiada słowo: „Posłuchaj mnie, najdroższy; nigdy, przenigdy żonie nie opowiadaj rzeczy, których nie życzysz sobie, aby pamiętała i roz­pamiętywała przez resztę dni swoich — bo kobieta zapomnieć nie może, nie umie. Zacznijmy wiec razem wspólne od dziś ży- cie, sami we dwoje, bez nikogo innego".  [The Garden of Eden

Ale ciekawość niewieścia z biegiem czasu nad roztropnością tych mądrych słów przemaga. Nieostrożnie wgląda młoda pani w zakrytą przeszłość i opala sobie skrzydła wsteczną zazdrością.  [Fatima]

Pełen poetycznego liryzmu jest ustęp, wypełniony śmiertelną chorobą młodej żony, męką serc bliskością nieuniknionego rozdziału zalęknionych.                [The Valley of the Shadow]

Ale wszystko się na dobre obraca i oto obraz końcowy  wskazuje nam dzielnego żołnierza, który dotąd nad wszystko cenił swe rycerskie rzemiosło, rozmyślającego się nad podaniem się o dymisyę, aby wszystko rzucić dla dobra żony i dziecka, i wrócić do Anglii, by na ojcowskim osiąść zagonie, „Iluż ich w podobny już sposób utraciłem!" dodaje melancholicznie autor, niemal wyłącznic garnizonowe kreślący szkice z wojskowego w Hindostanie życia.[The Swelling of Jordan]

                                                          ***

Recenzja powyższa pochodzi z jednego z polskich czasopism z r.1892. Autor nieznany.


Brak komentarzy: