poniedziałek, maja 03, 2021

R. Kipling: His Life and Work, C.E. Carrington - recenzja



 
Anglia jest krajem portretów, biografii i pamiętników. Szczególnie biografie zdają się być najpoczytniejszym rodzajem literackim i współzawodniczą dziś z powieścią, bo żywa i autentyczna kronika nie wymaga wielkiego wysiłku od piszącego, a bardziej zaspokaja ciekawość czytelnika
 
Żeby napisać dobry życiorys trzeba wielkiej obfitości źródeł, i w tej zasobności Anglicy uchodzący za skrytych, prześcignęli inne narody, dlatego że zachowali z puścizny po XVIII w. żywe upodobania towarzyskie, podpatrują się nawzajem, oceniają i dużo piszą jedni o drugich. 

Książka Carringtona *) o Kiplingu jest przeładowana szczegółami i nie może być zaliczona do rzędu dowcipnych  i błyskotliwych życiorysów. Ale ze względu na swoją dokładność, wierniej przedstawia człowieka i pisarza i tym samym budzi dla niego żywszą sympatię.

 Kipling był człowiekiem czynu, pracowitym i pełnym energii. Cierpiał na częste niedomagania, kilka razy ciężko chorował, wzrok miał krótki. 

Nie lubił mówić o sobie i unikał rozgłosu. Obojętny pod względem religijnym jak jego rodzice, swoim poglądem na świat zbliżał się do stoicyzmu, szanował prawo i dobrze spełniony obowiązek, a wśród wielu przykładów, jakie narzucił młodszemu od siebie pokoleniu, wyróżniał więzy koleżeństwa miedzy ludźmi złączonymi ze sobą wspólnym celem i pracą.

Skromnego pochodzenia, niezależny i samowystarczalny, ludzi u władzy a szczególnie biurokratów sądził surowo, od zagadnienia walki klas, nurtującego Europę jego młodości, odsunął go pobyt w Indiach, gdzie czuł się człowiekiem uprzywilejowanym i związanym solidarnością z nieliczną warstwą rządzącą. 

 Jego zapał i wyobraźnia rozgrzewały się na myśl o postępie, podziwiał udoskonalenia techniczne w dziedzinie marynarki, budowy mostów, robót inżynierskich.

Kipling, twardy, jak na ówczesne czasy cyniczny, gotów zawsze do burdy w obronie własnej, miał życie sentymentalne proste i mało burzliwe. Długo wystarczał mu kwadrat rodzinny, towarzystwo rodziców i młodszej siostry.

 Trochę marzył o pannie spotkanej w Anglii przed powrotem do Indii, następnie zaprzyjaźnił się z Amerykanką, Mrs. Hill, i podróżował z nią i jej mężem przez Japonię i Stany Zjednoczone, zanim wrócił do Londynu.

 Przyjaźń z innym Amerykaninem, bardzo zdol­nym, który umarł młodo, skłoniła go do małżeństwa z jego siostrą, i to zaraz po jego śmierci. Henry James opisał wrażenia ze ślubu w liście do brata: „Jest ona małą osóbką, dzielną, oddaną, zdolną, ale w żaden sposób nie pojmuję dlaczego się z nią żeni. Nie przewiduję też przyszłości dla tego związku, pomimo że sam prowadziłem ją do ołtarza na tym smętnym weselu”.

Kipling, jak wielu jego praojców na folwarczkach w Norfolk, znalazł w małżeństwie to czego potrzebuje człowiek oddany pracy: ład w domu, opiekę i zaradność. 

Do tego bardzo prędko i w nagrodę za talent dołączyły się wielki dostatek sława wszechświatowa, piękny dom na wsi, stosunki, podróże, pobyty w Afryce Południowej, przyjaźń z lordem Milnerem i Cecilem Rhodesem i szeregiem znanych w polityce i dzienni­karstwie osobistości.

Powodzenie w niczym nie zmieniło prostej natury Kiplinga. Do końca życia odrzucał tytuły i ordery, przyjmując tylko wyróżnienia związane z jego powołaniem pisarskim.

 Za to, zarówno podczas wojny burskiej jak podczas pierwszej wojny światowej , niestrudzenie pracował społecznie, pisał, organizował, zbierał pieniądze, we wszystkim wspomagany przez żonę.

 Dotknęły go dwa ciosy, śmierć córki i śmierć syna, który zginął w bitwie pod Loos, jesienią 1915 Z po­czątkiem wieku i zmianą w kierunkach politycznych wpływ Kiplinga zaczął słabnąć.

 Przekroczył również z wydaniem „Kima” w r. 1901 szczyt swego talentu. Pisał zawsze doskonale, czego dowodem listy do żony z Francji z czasów pierwszej wojny, ale ostrość jego wejrzenia i nerw w opowieściach słabły, wpadł w manierę techniczną. Dawniej skróty w nowelach i niedomówienia potęgo­wały zaciekawienie, wydawały się ta­jemnicze, teraz utrudniały zrozumienie intencji autora.

 Jeszcze kiedy znajdował się u szczytu powodzenia wytworny i wybredny Henry James pisał o nim: "Zniechęciłem się do niego od chwili kiedy w swoich tematach zaczął się zniżać od prostych do najprostszych. Naprzód zajmowali go Anglo-Indusi następnie tubylcy, potem zwykli żołnierze, tych porzucił dla czworonogów, zwierzęta dla ryb, a w końcu nawet ryby dla maszyn i narzędzi”.

 Kipling wolał zawsze dzieci od dorosłych, a znowu piastunka induska, aja, która nad nim i czuwała w dzieciństwie, jak dobra wróżka wprowadziła go do przedziwnego świata wyobraźni, z którego powstały później „Księga dżungli” i „Kim”.  Jedyne też, jeśli chodzi o formę, są jego opowiadania złączone z Indiami.

 Wiersze Kiplinga — sam nie nazywał ich poezją — dałyby się porównać z Syrokomlą i Polem, gdyby ich zawiły i fachowy język był dostępniejszy dla cudzoziemców. Uderzają rytmem, zdają się być rodzajem heroicznych szarż i galopów, ale na okrętach i lokomotywach zamiast wierzchowców.

    Przeżywszy sami tyle, tym żywiej rozumiemy tło wydarzeń i zmian politycznych, w których Kipling uczestniczył z zapałem, ale i z trzeźwością. Był piewcą postępu i imperializmu, na którego apoteozę patrzył w czasie brylantowego jubileuszu królowej Wiktorii. Był gorliwym współuczestnikiem wojny burskiej i z dojściem do władzy liberałów doczekał się przekreślenia wielkich pla­nów jakie snuł Milner i Rhodes.

Kolejno gniewał się i solidaryzował się ze Stanami Zjednoczonymi. Był przedstawicielem potrzeb i cnót szerokich mas. Z biegiem lat coraz mniej ufał politykom, mówiąc że zwykli rozbójnicy oddają się grabieży z narażeniem życia a politycy bogacą się w sposób podstępny.

Lorda Snowden porównywał z korsarzem z "Treasure Island”, nienawidził Lloyd George’a, o Wilsonie wyraził się: „Jest to przede wszystkim człowiek oschły, a poza tym stałe i ciągle — belfer”.

       Jego biograf Carrington, pisze że jeszcze za młodu wstąpił w Indiach do loży masońskiej i że wiele niejasnych ustępów w jego pismach związanych jest z symboliką masońską. 

Zadziwia jednak że gdy chodzi o przekonania w świetle historii Carringtona, Kipling wydaje się bliższy katolikom, jak Belloc i Chesterton, niżeli Wellsowi albo Shawowi.

                                                    Jan Rajecki

  

*) Rudyard Kipling. His Life and Work by Charles Carrington. Londyn,

 Macmillan, 1955; str. XXII ' 569 i 3nl. i tabl. 5.

__________________________________

Recenzja ukazała się w londyńskich "Wiadomościach" 6 lutego 1956 r. 

Brak komentarzy: