Anglia jest krajem portretów, biografii i pamiętników. Szczególnie biografie zdają się być najpoczytniejszym rodzajem literackim i współzawodniczą dziś z powieścią, bo żywa i autentyczna kronika nie wymaga wielkiego wysiłku od piszącego, a bardziej zaspokaja ciekawość czytelnika
Kipling był człowiekiem czynu, pracowitym i pełnym energii. Cierpiał na częste niedomagania, kilka razy ciężko chorował, wzrok miał krótki.
Nie lubił mówić o sobie i unikał rozgłosu. Obojętny pod względem religijnym jak jego rodzice, swoim poglądem na świat zbliżał się do stoicyzmu, szanował prawo i dobrze spełniony obowiązek, a wśród wielu przykładów, jakie narzucił młodszemu od siebie pokoleniu, wyróżniał więzy koleżeństwa miedzy ludźmi złączonymi ze sobą wspólnym celem i pracą.
Skromnego pochodzenia, niezależny i samowystarczalny, ludzi u władzy a szczególnie biurokratów sądził surowo, od zagadnienia walki klas, nurtującego Europę jego młodości, odsunął go pobyt w Indiach, gdzie czuł się człowiekiem uprzywilejowanym i związanym solidarnością z nieliczną warstwą rządzącą.
Jego zapał i wyobraźnia rozgrzewały się na
myśl o postępie, podziwiał udoskonalenia techniczne w dziedzinie marynarki,
budowy mostów, robót inżynierskich.
Kipling,
twardy, jak na ówczesne czasy cyniczny, gotów zawsze do burdy w obronie
własnej, miał życie sentymentalne proste i mało burzliwe. Długo wystarczał mu
kwadrat rodzinny, towarzystwo rodziców i młodszej siostry.
Trochę marzył o pannie spotkanej w Anglii przed powrotem do Indii, następnie zaprzyjaźnił się z Amerykanką, Mrs. Hill, i podróżował z nią i jej mężem przez Japonię i Stany Zjednoczone, zanim wrócił do Londynu.
Przyjaźń z innym Amerykaninem, bardzo zdolnym, który umarł młodo, skłoniła go do małżeństwa z jego siostrą, i to zaraz po jego śmierci. Henry James opisał wrażenia ze ślubu w liście do brata: „Jest ona małą osóbką, dzielną, oddaną, zdolną, ale w żaden sposób nie pojmuję dlaczego się z nią żeni. Nie przewiduję też przyszłości dla tego związku, pomimo że sam prowadziłem ją do ołtarza na tym smętnym weselu”.
Kipling, jak wielu jego praojców na folwarczkach w Norfolk, znalazł w małżeństwie to czego potrzebuje człowiek oddany pracy: ład w domu, opiekę i zaradność.
Do
tego bardzo prędko i w nagrodę za talent dołączyły się wielki dostatek sława wszechświatowa, piękny dom na wsi, stosunki, podróże, pobyty w Afryce
Południowej, przyjaźń z lordem Milnerem i Cecilem Rhodesem i szeregiem
znanych w polityce i dziennikarstwie osobistości.
Powodzenie w niczym nie zmieniło prostej natury Kiplinga. Do końca życia odrzucał tytuły i ordery, przyjmując tylko wyróżnienia związane z jego powołaniem pisarskim.
Za to, zarówno podczas wojny burskiej jak podczas pierwszej wojny światowej , niestrudzenie pracował społecznie, pisał, organizował, zbierał pieniądze, we wszystkim wspomagany przez żonę.
Dotknęły go dwa ciosy, śmierć córki i śmierć syna, który zginął w bitwie pod Loos, jesienią 1915 Z początkiem wieku i zmianą w kierunkach politycznych wpływ Kiplinga zaczął słabnąć.
Przekroczył również z wydaniem „Kima” w r. 1901 szczyt swego talentu. Pisał zawsze doskonale, czego dowodem listy do żony z Francji z czasów pierwszej wojny, ale ostrość jego wejrzenia i nerw w opowieściach słabły, wpadł w manierę techniczną. Dawniej skróty w nowelach i niedomówienia potęgowały zaciekawienie, wydawały się tajemnicze, teraz utrudniały zrozumienie intencji autora.
Jeszcze kiedy znajdował się u szczytu powodzenia wytworny i wybredny Henry James pisał o nim: "Zniechęciłem się do niego od chwili kiedy w swoich tematach zaczął się zniżać od prostych do najprostszych. Naprzód zajmowali go Anglo-Indusi następnie tubylcy, potem zwykli żołnierze, tych porzucił dla czworonogów, zwierzęta dla ryb, a w końcu nawet ryby dla maszyn i narzędzi”.
Kipling wolał zawsze dzieci od dorosłych, a znowu piastunka induska, aja, która nad nim i czuwała w dzieciństwie, jak dobra wróżka wprowadziła go do przedziwnego świata wyobraźni, z którego powstały później „Księga dżungli” i „Kim”. Jedyne też, jeśli chodzi o formę, są jego opowiadania złączone z Indiami.
Wiersze Kiplinga — sam nie nazywał ich poezją — dałyby się porównać z Syrokomlą i Polem, gdyby ich zawiły i fachowy język był dostępniejszy dla cudzoziemców. Uderzają rytmem, zdają się być rodzajem heroicznych szarż i galopów, ale na okrętach i lokomotywach zamiast wierzchowców.
Przeżywszy sami tyle, tym żywiej rozumiemy tło wydarzeń i zmian politycznych, w których Kipling uczestniczył z zapałem, ale i z trzeźwością. Był piewcą postępu i imperializmu, na którego apoteozę patrzył w czasie brylantowego jubileuszu królowej Wiktorii. Był gorliwym współuczestnikiem wojny burskiej i z dojściem do władzy liberałów doczekał się przekreślenia wielkich planów jakie snuł Milner i Rhodes.
Kolejno gniewał się i solidaryzował się ze Stanami Zjednoczonymi. Był przedstawicielem potrzeb i cnót szerokich mas. Z biegiem lat coraz mniej ufał politykom, mówiąc że zwykli rozbójnicy oddają się grabieży z narażeniem życia a politycy bogacą się w sposób podstępny.
Lorda Snowden porównywał z korsarzem z "Treasure Island”, nienawidził Lloyd George’a, o Wilsonie wyraził się: „Jest to przede wszystkim człowiek oschły, a poza tym stałe i ciągle — belfer”.
Jego biograf Carrington, pisze że jeszcze za młodu wstąpił w Indiach do loży masońskiej i że wiele niejasnych ustępów w jego pismach związanych jest z symboliką masońską.
Zadziwia jednak że gdy chodzi o przekonania w świetle
historii Carringtona, Kipling wydaje się bliższy katolikom, jak Belloc i
Chesterton, niżeli Wellsowi albo Shawowi.
Jan Rajecki
*) Rudyard Kipling. His Life and Work by Charles Carrington. Londyn,
Macmillan, 1955; str. XXII ' 569 i 3nl. i
tabl. 5.
__________________________________
Recenzja ukazała się w londyńskich "Wiadomościach" 6 lutego 1956 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz